Artykuły

Nie jestem aż takim twardzielem

- Ja nie zamierzam udawać, że uwielbiam kuchnię włoską! Przeciwnie, lubię schabowego z kapustą i jeszcze lubię się napić czystej wódki. Wyglądam, jak wyglądam, nie chodzę na jogging, a cała historia zawodowych doświadczeń to wzloty i bolesne upadki, z których wychodziłem zawsze pokaleczony, ale i na swój sposób ubogacony - mówi ANDRZEJ GRABOWSKI.

W telewizji bywa pan gangsterem i twardym policjantem, a na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie opowiadał dzieciom baśń "Piotruś i Wilk" do muzyki Sergiusza Prokofiewa. I rozdawał im autografy! Zaskakująca metamorfoza!

- Być może dzieci lubią takich gości jak ja, którzy na dodatek umieją opowiadać im bajki? A może ja lubię dzieci i lubię im bajki opowiadać? I w rzeczywistości nie jestem aż takim twardzielem!

Zagiął mnie pan! Ale tak patrząc na pana, można mieć wątpliwości czy jest pan twardzielem. Te przyjacielskie, uśmiechnięte oczy i ogólna uczciwość w twarzy. Niemniej lubi pan filmy o mafii i policjantach?

- Ja po prostu lubię grać, obojętnie policjanta, mafiosa czy Ferdynanda Kiepskiego. Kiedyś przyjmowałem wszystkie role, jak leciało, co nie zawsze wychodziło mi na zdrowie. Teraz wiele z nich eliminuję, bo dzięki Bogu, mogę to robić! Ale nie mam takiego kryterium, że jak policjant, to zagram, a jak mafioso, to już nie zagram. Musi być w scenariuszu coś, co zafascynuje.

"Świat według Kiepskich" naprawdę bardzo dużo mówi o nas. Naśmiewa się z naszych wad i przywar. Ale naśmiewano się również z pana?

- Był taki okres, kiedy myślałem, że fatalnie zrobiłem przyjmując rolę w "Świecie według Kiepskich". Teraz nawet się cieszę, że mogę tam grać, bo zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Nie, ja nie próbuję być tak zwanym artystą. To pretensjonalne, czasami żałosne. Misja, posłannictwo, to już dawno się skończyło. Dzisiaj trzeba być profesjonalistą. Z aktorstwa żyję, z niego będę miał emeryturę, lepszą lub gorszą.

Mimo wielu kreacji głównie w Teatrze STU, w zasadzie dopiero od "Świata według Kiepskich" miewa pan propozycje filmowe?

- Bo może łatwiej zatrudnić aktora już z popularną gębą? Pierwszą rolę filmową, po rocznym ostracyzmie ze strony niektórych ludzi kultury za to, że poniżyłem siebie i ich przyjmując rolę w "Świecie według Kiepskich", zagrałem w amerykańskim filmie "Boże skrawki". Moi adwersarze dzisiaj sami chętnie grają w telewizyjnych tasiemcach, bo przekonali się, że racjonalny stosunek do zawodu aktora nie musi kolidować z uznaniem.

To prawda, że na studiach aktorskich powtarzał pan rok i został wyrzucony z akademika?

- Rozeszło się to już dawno po kościach, ale istotnie, tak było za częste balangi. Było, minęło - zostało kilka blizn na duszy. Po latach, kiedy byłem już dojrzałym aktorem o ustalonej pozycji w Starym Teatrze w Krakowie, a na koncie miałem liczne nagrody, z dnia na dzień zostałem wyrzucony z tego szacownego przybytku sztuki. Ale dzięki temu zagrałem w "Świecie według Kiepskich"!

Z czego wynikały te koleje losu? Czy z chęci uczynienia życia ciekawszym?

- Nie! Ja nie zamierzam udawać, że uwielbiam kuchnię włoską! Przeciwnie, lubię schabowego z kapustą i jeszcze lubię się napić czystej wódki. Wyglądam, jak wyglądam, nie chodzę na jogging, a cała historia zawodowych doświadczeń to wzloty i bolesne upadki, z których wychodziłem zawsze pokaleczony, ale i na swój sposób ubogacony.

Chyba dosłownie też pokaleczony, skoro jeździ pan z kosmiczną szybkością na motocyklu! Chodzi panu o zadziwienie świata?

- Nie! Ja ubieram się w skórzaną kurtką, nakładam kask i okulary i jadę przed siebie, nie wiadomo dokąd, bo nikt mnie nareszcie nie poznaje! Kiedyś po jednym z licznych wypadków drogowych, zanim zjawiła się karetka, wcześniej pojawili się reporterzy telewizyjni. Niestety, nie potrafiłem uciec.

Telewizja tak pana kocha?

- Chyba tak mnie kocha! To było na autostradzie w pobliżu Mysłowic. Zostałem ranny w głowę i doznałem ogólnych potłuczeń. Zanim dotarła karetka, pokrwawionego, z rozbitą głową, sfilmowała mnie telewizja.

Czy to świadome zamierzenie, że policjant Gebels z "PitBulla"[na zdjęciu], jest postacią tak niejednoznaczną?

- Tak. Ja grając każdą rolę, szukam w niej zawsze czegoś ludzkiego i niejednoznacznego. Ten policjant nie jest ani postacią świetlaną, ani szczególnie dobrą. Ma swoje problemy, jak każdy człowiek. Nie starałem się zbudować mu pomnika, chciałem go zrozumieć. Czy mi się udało? Tego nie wiem!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji