Artykuły

Godne siebie rywalki

"Anna Bolena" w reż. Wernera Pichlera w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Recenzja Anny Szarek-Lisiewicz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Dwie kobiety, pięcioro drzwi, a napięcie sięgnęło zenitu. Pierwszą premierę sezonu w Państwowej Operze Bałtyckiej zdominowały Raissa Czepczerenko i Rita Kap-fhammer - znakomite odtwórczynie głównych ról kobiecych w dziele Gaetana Donizettiego "Anna Bolena"

Operę wprowadza sinfonia (muzyczny wstęp) orkiestry zagrana bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że trudno jest zrozumieć wpadki, takie jak akord otwierający pierwszy akt. Oczywiście, jak to często bywa, fragmenty orkiestrowe ważne dla instrumentalistów wypadały dużo lepiej od - związanych bardziej z tekstem niż z frazą - akordów towarzyszących recytatywom.

Prawie dwie odsłony czekałam, czy Raissa Czepczerenko w roli Boleny zaśpiewa wreszcie tak, że mnie oczaruje, ale cierpliwość moja została nagrodzona. Piękna, aksamitnie miękka barwa wyraziła tekst o odczuwanych na dłoni łzach ukochanego Percy'ego. Potem ujawniały się coraz to nowe, wielkie możliwości tej śpiewaczki. Po pierwszym duecie z drugiego aktu, długim, pełnym dramatyzmu, odśpiewanym razem ze znakomitą Rita Kaufhammer w roli Giovanny - kunsztem wokalnym, ale i aktorskim obu pań byłam zachwycona. I choć muzykalność ich jest tak różna - śpiewność rosyjska i niemiecki blask - to niewątpliwie godne siebie rywalki nie tylko w walce o tron królowej. Scena ta zapadła mi w pamięć zapewne na długo.

Moje ulubione męskie głosy tej premiery to Wiktor Dudar jako Rocheford i Krzysztof Drzewiecki w roli Hervey'a. Percy - Taras Iwaniw - podobał mi się wtedy, kiedy dopuszczał do swej interpretacji dramatyzm. Ton jego głosu nabierał wtedy ciemniejszej, piękniejszej barwy. Z niepokojem oczekiwałam na słynną finałową scenę obłędu głównej bohaterki. Czepczerenko wykonała tę partię przejmująco, z niezwykłym kunsztem. Doznałam dzięki jej talentowi głębokiego wzruszenia. Jest to śpiewaczka posiadająca ogromne możliwości w tworzeniu nastroju.

Inscenizacja ta ma również pewną wadę, a jest nią scenografia. Przesuwanie tam i z powrotem pięciorga starych drzwi i jednych schodów to środki niewystarczające, nieprzystające do powagi materiału muzycznego i poziomu solistek, wykraczające w moim odczuciu nawet poza minimalizm. Być może to jednak kwestia gustu. Nie cieszy oka fakt, że wszyscy chórzyści - czyli sceniczni dworzanie - ubrani są na czarno, potęguje on wrażenie potwornego nastroju panującego w pałacu Windsor. Na tym tle uwydatnia się zresztą znakomity pomysł kostiumologa. W toku akcji i osaczenia strój Anny traci prawie niezauważalnie atrybuty władzy na rzecz rywalki. Giovanna pokazuje się w kolejnych odsłonach najpierw z rękawami z gronostajów, potem w złoconej królewskiej tkaninie. Sytuacja wyrazista dla widza, a niezauważana na scenie, symbolizuje utratę władzy i narodziny nowej królowej. Zabieg ten zrobił na mnie wielkie wrażenie.

Nie wątpię, że warto było być tego wieczoru w operze. Czekam jednak na dzień, kiedy nikomu podczas spektaklu nie zadzwoni komórka, a szeleszczące cukierki wszyscy zostawią w domu. Twórcom gratuluję dzieła, które w całości robi wrażenie i oddaje nastrój niewesołej rzeczywistości na angielskim dworze w XVI wieku.

Libretto

Król Henryk VIII ma romans z dworką Joanną Seymour. Chce j uczynić ją trzecią żoną i królową Anglii; dlatego knuje intrygę. Sprowadzą na dwór wygnanego niegdyś j dawnego ukochanego obecnej żony - Percy'ego. Aranżuje mu spotkanie z Anną i przyłapuje ich potem na rzekomej schadzce, by móc oskarżyć królową o wiarołomstwo. Atmosfera osaczenia potęguje się z każdą chwilą. Nawet rywalka bierze w końcu w obronę królową, ale nic już nie może jej uratować. Anna zostaje skazana na ścięcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji