Artykuły

Sarmacja, czyli my

"Sarmacja" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Dzienniku - dodatku Kultura.

W "Sarmacji", nowej sztuce Pawła Huellego, napisanej dla lubelskiego Teatru im. Osterwy, odbija się Polska 2008. Na szczęście jesteśmy z dala od doraźnej publicystyki oraz politycznego kabaretu.

Paweł Huelle starannie unika dosłownych odniesień do konkretnych wydarzeń i ludzi. Z jednym wyjątkiem - gdy mowa jest o gdańskim księdzu Jabłkowskim, "hurtowo" kupującym ordery, nie ma wątpliwości, kto zacz ów duchowny. Ale i tu chodzi o sprawę znacznie istotniejszą od prywatnej rozgrywki autora. Kupczenie zaszczytami i tytułami, nagminne w epoce "króla Stasia", przetrwało przez stulecia i także w naszych czasach ma się świetnie. "Sarmacja" nie jest ani sztuką historyczną, badającą schyłek Rzeczypospolitej szlacheckiej, ani pamfletem na naszą rzeczywistość. Autora interesuje przede wszystkim to, co w Polakach jest niezmienne. A do takiego spojrzenia kostium XVIII-wieczny nadaje się wręcz idealnie. Warcholstwo, niezdolność do zgody, korupcja, prywata, brak tolerancji, pogarda dla innych - wszystko to mamy w "Sarmacji" i w sobie. Trudno tu mówić o zwartej, jednolitej, linearnej akcji. Mamy tu wiele obrazów, powiązanych dość luźno, ale przecież w sposób przemyślany i precyzyjny. Nie ma też w "Sarmacji" wiodącego bohatera albo takim bohaterem jest zbiorowość. Nie znaczy to jednak, że aktorzy nie mają czego grać. Przeciwnie - oglądamy cały szereg bardzo wyrazistych epizodów. Mocno zapadają w pamięć Starościna (Grażyna Jakubecka) i Xawery (Szymon Sędrowski), jakby żywcem wyjęci z jakiejś libertyńskiej powieści; Diabeł - Marszałek Sejmu (Krzysztof Olchawa w kolejnej bardzo dobrej roli); przejmujący Ksiądz-Reformator (Henryk Sobiechart); dwaj woźni sądowi (Jerzy Rogalski i Roman Kruczkowski), czy wreszcie "okazowy" Sarmata - Włodzimierz Wiszniewski w napisanej z myślą o nim roli Księcia Wojewody. Reżyser Krzysztof Babicki połączył cały zespół w jeden perfekcyjnie działający organizm. Słowa uznania należą się też Barbarze Wołosiuk za minimalistyezną, ale niezwykle wyrazistą scenografię, w której niepoślednią rolę odgrywają portrety trumienne z wizerunkami aktorów oraz wystawne dla odmiany kostiumy. Jackowi Tomasikowi za fenomenalną choreografię tańca śmierci, który jest jedną z najbardziej poruszających scen, jakie ostatnio widziałem w teatrze. Wreszcie - Markowi Kuczyńskiemu za muzykę, świetnie współbrzmiącą z wykorzystanymi w spektaklu pieśniami Jacka Kaczmarskiego z albumu "Sarmatia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji