Artykuły

Komedia ponad intrygę

Sukces elementów humorystycznych zależy od kilku zmiennych. Najważniejszy okazuje się wciąż aktualny przekład Juliana Tuwima, który jako mistrz gry językowej, naszpikował libretto dowcipem językowym - o "Zemście Nietoperza" w reż. Tomasza Janczaka w Teatrze Muzycznym w Lublinie pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.

"Zemsta Nietoperza" przyniosła nieco rześkości do Teatru Muzycznego w Lublinie. Ta wersja dzieła Johanna Straussa jest także debiutem reżyserskim Tomasza Janczaka. I choć realizacja pozbawiona jest nowoczesnych rozwiązań, co wprost widać w wykorzystanych kostiumach i dekoracjach (Małgorzata Słoniowska), to wyczuwalny jest dystans do przedstawianego świata. Umożliwia to skuteczne realizowanie linii komediowej, która w spektaklu wyraźnie przebija się na plan pierwszy.

Operetka bez mała czterogodzinna zdążyła wzbudzić skrajne emocje. Wszystko za sprawą nierówności i odmienności poszczególnych części. Akt pierwszy, mający na celu wprowadzić nas w relacje między postaciami oraz intrygę snutą przez Nietoperza Falke (Andrzej Witlewski/Marcin Żychowski), jest częścią najbardziej statyczną. Uwaga skupia się na zalążku akcji, która przeplatana zostaje elementami humorystycznymi. W pierwszej scenie dominuje kreacja pokojówki Adeli (Anita Maszczyk/Iwona Socha/Julia Iwaszkiewicz), która rozśpiewuje się wraz z rozwojem akcji, i co ważne tworzy też wyrazistą kreacją aktorską. Kolejna wyróżniająca się postać jest już stricte komediowa - adwokat Blind (Jarosław Cisowski/Patrycjusz Sokołowski) grany z prawdziwym zacięciem.

W drugiej części dominują sekwencje taneczne i baletowe. Przed widzami maluje się obraz balu u księcia Orlovskiego (Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak/Katarzyna Żychowska). W scenach zbiorowych na tle pastelowych sukni dam, wyróżnia się bordowa kreacja tajemniczej kobiety w masce. Dochodzi do intrygujących spotkań, które układają się w myśl zemsty Nietoperza. Trzecia część przynosi rozwiązanie intrygi, jednak to nie ona okazuje się najważniejsza. Rozwiązanie, bądź co bądź, oczywiste, schodzi na drugi plan. Na pierwszy zaś wysuwa się postać uraczonego śliwowicą strażnika (Andrzej Gałła/Roman Baranowicz/Andrzej Sikora), który pokazuje nam kabaretowy talent, zarówno w popisie solo, jak i w duecie z dyrektorem więzienia Frankiem (Grzegorz Szostak/Leopold Stawarz).

Sukces elementów humorystycznych zależy od kilku zmiennych. Najważniejszy okazuje się wciąż aktualny przekład Juliana Tuwima, który jako mistrz gry językowej, naszpikował libretto dowcipem językowym. Kolejnym strzałem w dziesiątkę jest wprowadzenie ról typowo mówionych, dzięki którym żart wybrzmiewa do końca. Pojawiają się także wtręty współczesne, wypowiadane lub wyśpiewywane niby od niechcenia, a których wyłapywanie daje widzom niemałą satysfakcję.

"Zemsta Nietoperza" to łatwy i lekki obrazek o mocno ludycznym akcencie. Jednak ta atrakcyjność wybrzmiewająca w ostatniej fazie spektaklu, w całościowym rozrachunku, pozostaje osłabiona przez nieco dłużące się sceny dwóch początkowych części.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji