Artykuły

Sprzeczne połówki świata

Oglądamy obrazy, które nawzajem przenikają się i tworzą spójny obraz w istocie niespójnej, bardzo migotliwej rzeczywistości - o spektaklu "NN" Lubelskiego Teatru Tańca pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.

"NN" Lubelskiego Teatru Tańca należy do spektakli, dla których odczytania kluczowa jest kontekstowość i idea przyświecająca twórcom. Nabiera on pełni znaczenia w momencie poznania inspiracji i celu. Jednocześnie nie ma mowy o wtórnej ideologizacji, tu forma wyraźnie wyrasta z konkretnej refleksji. Jednak bez znajomości choćby zarysu postaci Wacława Niżyńskiego, który jest punktem wyjścia dla poszukiwań tancerzy, można dokonać szeregu mylnych interpretacji choreografii Ryszarda Kalinowskiego.

Legenda biografii Wacława Niżyńskiego ostatnio coraz częściej ożywa na scenie. W pamięci mamy chociażby niedawny spektakl Teatru Wierszalin "Bóg Niżyński". Inspiracje czerpane z fascynującej i tragicznej biografii słynnego tancerza są uzupełniane lekturą jego dwóch dzienników "O życiu" i "O śmierci", których pełna wersja ukazała się dopiero w 1995 roku. Są one zapisem świata, jaki postrzega osoba z postępującą schizofrenią. Próbą takiego zapisu, próbą przetransponowania na scenę tego stanu jest spektakl "NN". Niewątpliwym walorem jest to, że o tancerzu mówią tancerze. Daje to nadzieję, że językiem tańca, językiem żywiołu Niżyńskiego, który czujemy, a którym w większości nie umiemy władać, zostanie przekazane coś więcej niż można powiedzieć słowami. Ekspresywność wpisana w taniec pozwala wyeksponować, wydobyć sensy nieosiągalne przez inne środki wyrazu. Dzieje się tak dzięki grze ciałem - ciałem, które odbija w materii wewnętrzne stany.

Lubelski Teatr Tańca zdecydował się podążyć w kierunku analizy psychologicznej, czego próbę mieliśmy już w ostatnim spektaklu "48/4". Jednak "NN" to sztuka sięgająca po znacznie trudniejszy temat, który staje się nie lada wyzwaniem dla zespołu. Ostatecznie "NN" broni się, i to od początku do końca. Dzięki wewnętrznej spójności sztuki i dzięki wyczuwalnemu rozważeniu każdego ruchu i detalu. Spektakl jest niewątpliwie przemyślany i dojrzały.

Spójność zapewnia dobrze wpisujące się w koncepcję przygotowanie sceny. Minimalistyczna scenografia to mnogość wiszących żarówek oraz dwa podwieszone białe płótna, wykorzystywane również w tańcu. Istotna jest także gra kolorem i światłem (James Clotfelter, Grzegorz Polak). Początkowe ciepłe oświetlenie zostaje szybko wchłonięte przez dominującą w spektaklu biel. Biel symboliczną, czytaną na różne sposoby. Obraz dopełniają bardzo rzadko pojawiające się tęczowe zabarwienia. Do tej subtelnej gry dodane zostają, nie rażące ekspansywnością, pojawiające się z rzadka wizualizacje (Aleksander Janas) - spirale, wiotkie nici, labirynty, które nanoszą dodatkowe skojarzenia z dziejami ludzkiego umysłu. W tle gra wyciszona, ale wciąż niepokojąca muzyka (Piotr Kurek).

W tak, dość kunsztownie, zbudowanym nastroju, poruszają się dwaj mężczyźni. "NN" już w tytule niesie informację o rozdwojeniu, pęknięciu osobowości. Jest to punkt wyjścia, który okazuje się kluczowy. W życiu Niżyńskiego odnajdujemy nieustanne wewnętrzne rozdarcie, między narodowościami, wojnami, żoną a kochankiem, ostatecznie prowadzące go do rozdarcia psychicznego w schizofrenii. Ta linia myślenia kontynuowana jest poprzez wprowadzenie dwóch tancerzy grających jedną osobowość. Nie ma tu mowy o człowieku w sensie materialnym, rzeczywistym, o Niżyńskim reformatorze. Przedstawiane obrazy to próba wniknięcia w nieuchwytne procesy zachodzące w umyśle neurotycznego człowieka. Taniec w teatrze otwiera drogi nowego poznania, pozwala wyrażać rzeczy, których nie da się zamknąć w racjonalne ramy.

Sam ruch nie jest tym, do czego w przypadku LTT przywykliśmy. W "NN" ruchy od początku do końca przepełnione są napięciem, niepewnością, niejasnym oczekiwaniem. Świat rozpada się na dwie sprzeczne połowy, które nie radzą sobie ani razem, ani osobno. Wojciech Kaproń przez większość czasu pozostaje bezwładny, z nieobecnym wzrokiem, kierowany przez Ryszarda Kalinowskiego niczym marionetka, choćby w wielokrotnie powtarzanym ruchu rąk, jakby w akcie obmycia twarzy, próbie przebudzenie, które nie przychodzi. Jedynie krótkie ekstatyczne wzloty, kiedy w samonapędzającym się ruchu nie ma już żadnej racjonalności, jest tylko ekspresja, nerwowy rytm kończący się upadkiem. Z napięcia wydobywają się coraz to kolejne szczegóły, jak stopy z palcami boleśnie zwróconymi do środka czy subtelnie wprowadzane atrybuty kobiecości. Taniec raz czytamy jako intymną relację między tancerzami, raz jako jawną walkę, siłowe starcie.

Momenty przejścia od faz statycznych do dynamicznych, dzięki sprawności technicznej tancerzy, uciekają uwadze widza, a płynność rzutuje na klatkowość spektaklu. Oglądamy obrazy, które nawzajem przenikają się i tworzą spójny obraz w istocie niespójnej, bardzo migotliwej rzeczywistości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji