Artykuły

Klasyka Polska. Podsumowanie

Jury doceniło "wnikliwe i twórcze odczytanie tekstów klasyki polskiej w konfrontacji ze współczesną wrażliwością i obowiązującymi kodami kultury". Może właśnie po to jest nam dzisiaj przede wszystkim potrzebna klasyka? - 33. Opolskie Konfrontacje Teatralne "Klasyka Polska" podsumowuje Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Po co nam klasyka? To pytanie zadane przez Tomasza Koninę podczas otwarcia 33. Opolskich Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Polska", stało się myślą przewodnią tegorocznej edycji festiwalu. Pytanie tyleż prowokacyjne, co refleksyjne wyznaczyło kierunek myślenia o oglądanych przedstawieniach. Jednoznacznej odpowiedzi ustalić się nie udało, ale bez wątpienia widzowie dzięki spektaklom mogli obserwować różne, często bardzo odmienne próby jej uzyskania. I choć różnorodność jest wielką wartością niestety wśród reżyserskich propozycji nie zabrakło również skansenowych, zastałych form poprzestających na podaniu klasycznego tekstu wyłącznie w zgodzie z jego literą, bez próby interpretacji, czy odnalezienia w utworze świeżości i aktualności. Opolski festiwal co roku pretenduje do tego, by być odbiciem kondycji klasycznych utworów polskich na teatralnych scenach. A ta jest bardzo różna, dlatego nie wszystkie prezentowane w konkursie przedstawienia okazały się ciekawe. Fakt ten potwierdziły w szczególnym stopniu dwa spektakle: inauguracyjna "Klątwa" w reżyserii Janusza Opryńskiego z Fundacji Nadrzecze oraz "Śluby panieńskie" w reżyserii Jana Englerta z Teatru Narodowego w Warszawie. Obie inscenizacje mogły co najwyżej sprowokować pytanie: czy realizacje klasyki, z których widz nie dowiaduje się nic ponadto (a czasami nawet mniej) niż, kiedy sam przeczyta dany utwór, są w teatrze potrzebne? Wystawianie klasyki z pominięciem kontekstu doświadczenia historycznego i zmian społecznych jest krzywdzące zarówno dla utworu, jak i dla widza. Utwierdzanie w myślowych schematach i zachęcanie do bezrefleksyjnego czytania klasyków jest rodzajem "zakłamywania" rzeczywistości. Nie można udawać, że przez lata, które dzielą nas od powstania klasycznych dramatów, nic się nie wydarzyło. Ludzie nie myślą już tak samo jak kilkaset lat temu. Na szczęście wielu polskich reżyserów przygląda się klasyce z wielką uwagą i świadomością dziejowych zmian. Powstaje sporo dobrych (czasem znakomitych) reinterpretacji. W czasie tegorocznych Konfrontacji siła i wartość klasycznych tekstów wybrzmiała najbardziej w przedstawieniach Barbary Wysockiej, Anny Augustynowicz, Jana Klaty, a także w wysmakowanej estetycznie, odrealnionej i skupionej na emocjach interpretacji "Ślubu" Gombrowicza w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego.

Augustynowicz zaproponowała ważną interpretację "Wesela" Wyspiańskiego. Odzierając je niemal z całej otoczki narodowych symboli, weselnej wrzawy i kolorów wróciła do źródeł obrzędu, pokazując jednocześnie, że powracamy do niego powierzchownie, maskując tylko wewnętrzną pustkę. Skupiając się na słowach Wyspiańskiego, reżyserka udowodniła, że nie tyle jesteśmy zbiorowością bezwolną i "uśpioną", ale jako naród jawimy się jako zbiorowość pozorna, która nie potrafi znaleźć dla siebie wspólnego mianownika. Egzystujemy w dramatycznym odosobnieniu.

Barbara Wysocka potraktowała "Klątwę" jako materiał do interesującej inscenizacji skupiającej teatralny eksperyment i świeże podejście do języka Wyspiańskiego, który brzmi nadzwyczaj współcześnie. Interdyscyplinarne widowisko Wysokiej pozwala odnaleźć uderzające analogie historii Młodej (świetna Katarzyna Krzanowska) ze współczesnymi problemami kobiet żyjących w związkach z osobami duchownymi. Reżyserka przewrotnie pokazała również, że relikty "ludowego myślenia" nawet dzisiaj czekają przyczajone i mają się całkiem dobrze.

Jan Klata zaproponował przyjrzenie się zagadnieniu rewolucji. Temat ten podjął w dwóch przestawieniach: "Szewcy u bram" wg Witkiewicza i "Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej. Obie inscenizacje są na wskroś współczesne, choć z różnych perspektyw przyglądają się problemowi. W obu Klata obnaża działanie społecznych mechanizmów i politycznych manipulacji, choć w świecie "Szewców" bohaterowie stoją w martwym punkcie, nie wierząc w żadną ideologię, egzystując w świecie, w którym dokonał się upadek wyższej kultury. Reżyser do ogólnych wniosków, chce dojść poprzez bezpośrednie polityczne nawiązania. Za pomocą gotowych, wyjętych z polskiej rzeczywistości ikon, prowadzi widza do pytania, co się stanie, gdy dziś Chochoł z dramatu Wyspiańskiego wstanie i spłonie na naszych oczach? W "Sprawie Dantona" odniesień politycznych nie ma. Reżyser przygląda się obrazowi rewolucji, nie oceniając i nie dopowiadając. Tworzy za to perfekcyjne, pełne, dopracowane w każdym szczególe, znakomite teatralne widowisko, któremu jury Opolskich Konfrontacji Teatralnych postanowiło przyznać Grand Prix.

Przestrzeń między interesującymi i świeżymi odczytaniami klasyki, a sztampowymi i skostniałymi realizacjami została wypełniona spektaklami zatrzymanymi jakby w "pół drogi". To przedstawienia, w których nie powiodło się zastosowanie niektórych teatralnych rozwiązań, które irytowały niedopracowaniem, przerysowaniem, czy niespójną interpretacją i co najgorsze, do których wkradł się zupełnie niepotrzebnie naiwny patos. W tej grupie sytuuje się "Bitwa pod Grunwaldem" Marka Fiedora i opolski reprezentant - "Sędziowie" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego.

Szukanie odpowiedzi na pytanie: "Po co nam klasyka?", powtarzało się każdego wieczoru podczas dyskusji twórców z publicznością, które prowadził pochodzący z Serbii Goran Injac z Uniwersytetu Opolskiego. Interesująco układały się rozmowy powracające czasami do pytań podstawowych, które z perspektywy obcokrajowca nie były ani oczywiste, ani jednoznaczne. Zderzenie polskich doświadczeń z serbskimi pozwoliło przyglądać się naszym rodzimym utworom z innej niż zawsze perspektywy i uniknąć sprowadzania dyskusji do sztywnych, fachowych, ściśle teatrologicznych wywodów, nie zawsze interesujących i potrzebnych festiwalowej publiczności.

33. Opolskie Konfrontacje Teatralne rozpoczęły się jarmarcznym akcentem. Pokazano plenerową "Klątwę" Janusza Opryńskiego, a zaraz po niej pokaz fajerwerków. Rozdano także darmową grochówkę wszystkim, którzy przyszli na spektakl. Zabieg marketingowy bardzo dobry. Niestety, efekt artystyczny zasmucający. Otwarcie nie miało na szczęście nic wspólnego z zakończeniem, podczas którego najważniejszy stał się mocno nagrodzony brawami werdykt jury. Grand Prix dla "Sprawy Dantona" Klaty oraz nagrody dla "Klątwy" Wysockiej, "Wesela" Augustynowicz i "Ślubu" Zawodzińskiego dały istotną odpowiedź na zadane na początku festiwalu pytanie. Jury doceniło "wnikliwe i twórcze odczytanie tekstów klasyki polskiej w konfrontacji ze współczesną wrażliwością i obowiązującymi kodami kultury". Może właśnie po to jest nam dzisiaj przede wszystkim potrzebna klasyka?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji