Artykuły

Czas secesji i wizgów w pamięci zatrzymany

Po zdmuchnięciu świeczek z urodzinowego tortu ALINA JANOWSKA, 85-letnia legenda i skarb polskiego ekranu najchętniej wraca do wspomnień. Przywołuje obrazy Warszawy, której już nie ma, np. kamienicę przy Nowowiejskiej, z której obserwowała m.in. startujący balon.

Pierwsze, wciąż żywe wspomnienie związane ze stolicą to... jednak metalowa wanienka. Bona kąpała w niej trzyletnią Alinkę, kiedy w mieszkaniu dziadka przy ul. Nowowiejskiej zadzwonił telefon. Wiadomość była bardzo ważna: mama urodziła braciszka. Nim opiekunka zdążyła odłożyć słuchawkę, wanienka wraz z wodą wylądowała na głowie świeżo upieczonej siostry wiercipięty.

Piękna secesja

Aktorka jest mocno kojarzona z Warszawą. Z racji powstańczej przeszłości, udziału w filmach kręconych jeszcze w ruinach miasta ("Zakazane piosenki" i "Skarbu"), a także społecznikowskich pasji. Ale - choć urodziła się w stolicy - w dzieciństwie przyjeżdżała tu aż z Berdówki pod Lidą (na terenie obecnej Litwy), gdzie ojciec był dyrektorem szkoły rolniczej.

- Mój dziadek mieszkał w kamienicy na rogu ul. Nowowiejskiej i Polnej. Już jej nie ma. Runęła od pierwszej bomby zrzuconej na Warszawę - mówi w zadumie Janowska.

Granica Mokotowa i Śródmieścia to dla niej wciąż miejsce urokliwe. Między innymi z powodu dwóch kamienic przy pl. Unii Lubelskiej.

- Synonimem piękna miasta i architektury w ogóle przez długi czas była dla mnie secesja. W przedwojennej Warszawie taki styl dominował. Kiedy przejeżdżam przez plac Unii, z przyjemnością patrzę na dwie odnowione kamienice. Przypomina mi się dom dziadka - mówi aktorka. Okno z widokiem na pole- Kamienica przy Nowowiejskiej miała wiele atrakcji. Jedną z nich był widok z południowo-zachodnich okien. Na lotnisko. Dziś część dawnych pasów startowych to teraz alejki i rozległe trawniki Pola Mokotowskiego.

- A ja pamiętam, jak odlatywali stamtąd balonem Franciszek Hynek i Zbigniew Burzyński, nasi wielcy ludzie przestworzy - ożywia się Janowska. - Z okien mieszkania dziadka można też było obserwować podmiejską kolejkę z Wilanowa. Zatrzymywała się niemal pod oknem jadalni, tu miała ostatni przystanek. Widoczny był też plac Politechniki. Vis-á-vis hali Koszyki stała inna kamienica, którą aktorka wciąż wspomina. Mieszkali tu państwo Wigurowie. - Znakomity konstruktor i lotnik Stanisław Wigura był znajomym ojca jeszcze z Petersburga. Chodziłam tam z rodzicami na proszone obiady - opowiada.

Z dzieciństwem Alinie Janowskiej kojarzy się też pewien dźwięk: "Yyyymmm, dyn, dyn, dyn, yyyyeee". Żal, że w druku nie można oddać imitacji wizgu towarzyszącego ruszającym tramwajom, jakim uraczyła nas aktorka.

Wigura na Koszykach

Miejscami, które lata temu oczarowały małą Alinkę, były park Ujazdowski i Łazienki, gdzie pierwszy raz zobaczyła łabędzie. - Fascynowały mnie też mostki przerzucone nad wodą - wspomina.

Myśl o innym parku wiąże się Alinie Janowskiej z pogrzebem marszałka. - Tata trzymał mnie na ramionach, widziałam tłum płaczących ludzi. Też byłam smutna, choć nie do końca zdawałam sobie sprawę, co się stało - wspomina. Po uroczystości na dzisiejszym placu Piłsudskiego tata zaprowadził ją do przepięknego miejsca. Z czasem poznała i zapamiętała jego nazwę: Ogród Saski.

Żoliborz - dzielnicę, na której rzecz aktorka wciąż działa, poznała również, gdy była małą dziewczynką.

- Siostra mamy mieszkała z mężem najpierw przy ul. Śmiałej, a potem przy pl. Słonecznym. Czyli w tej części miasta, z którą potem na wiele lat się związałam - stwierdza Alina Janowska. - Byłam nawet przewodniczącą rady Żoliborza. Ale to już całkiem inna historia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji