Artykuły

Gdańsk. Krystyny Jandy refleksje o aktorach

Z Dziennika Krystyny Jandy:

23 października 2004, sobota, 15:43

Wczoraj długo, czekając na planie [filmu "Wróżby kumaka" w reż. Roberta Glińskiego] w podziemiach kościoła Bożego Ciała, w katakumbach, siedząc na schodach obok stosu trumien, z dawnymi patriarchami Gdańska, świetnie zmumifikowanymi podobno i obok trzech trumienek ze szczątkami dzieci, rozmawialiśmy z Matthiassem o aktorach. O tym, że są podobni do siebie, wszędzie, na całym świecie, reagują podobnie, mają pokrewne poczucie humoru, "noszą się podobnie", pracują stosując identyczne metody, na przykład uczenia się na pamięć, a każdy z nich twierdzi że doszedł do tej metody sam, że naparwdę zdumiewająco wiele rzeczy mamy wspólnych.... Dziwne, bo jest to zawód polegający na indywidualnej wrażliwości, na czymś, co nazywają osobowością, każdy z nas, zanim nałoży formę, zanim zakomponuje w rolę, bazuje konstruując każdą z nich na własnych indywidualnych przemyśleniach, przeżyciach i doświadczeniach życiowych. Inne kraje, inne szkoły, inna edukacja, inne tradycje, odmienne obyczajowości, różne drogi , różne losy, a jednak reagujemy naprawdę często w sposób po prostu identyczny. Dlaczego tak jest? Czy tak mają też inne grupy zawodowe? Matthiass śmieje się, że aktorzy są podobni na całym świecie w reakcjach, w sposobie pracy, pod warunkiem, że to są dobrzy aktorzy że to jest tak jak z literaturą, jak jest dobra to jest uniwersalna, zrozumiała wszędzie, im lepszy, większy aktor, tym prawdziwszy człowiek, tym bardziej komunikatywny i "prostszy" prostotą szlachetną, otwarty i łatwy w pracy No może... w każdym razie, czasy tajemniczych, wykreowanych, wystylizowanych gwiazd w dawnym stylu minęły, a wraz z realizmem przyszli zwyczajni ludzie, konieczność zrozumienia człowieka, natury ludzkiej i akceptacja wszystkiego co to ze sobą niesie nic co ludzkie nie jest mi obce twierdzą teraz aktorzy, bez wahania, cokolwiek by to nie było... Mówimy oczywiście o graniu, o rolach, zadaniach zawodowych, nie mówimy o życiu prywatnym.

A potem z tęsknotą jak za każdym razem wśród aktorów, wspominaliśmy i opowiadaliśm sobie z Matthiassem o wielkich "charakterystycznych", o dziwakach, szaleńcach, indywidualnościach "osobnych" - dziś już takich nie ma- wzdychał on - w niemieckim kinie na pewno, nie ma nikogo takiego jak Klaus Kinsky na przykład. Zastanowiłam sie. Czy u nas są tacy? Nie ma. A w nowych przychodzących pokoleniach aktorów są wszyscy wręcz jednakowi, ja sama nie mogę odróżnić aktorki od aktorki, aktora od aktora, wciąż mi się wydaje, że już gdzieś w czymś tego kogoś, kogo oglądam widziałam, okazuje się, że to ktoś nowy. Nie dość, że są podobni, podobne, z wyglądu, to jeszcze grają tak samo, tak samo "niecharakterystycznie". Opowiadaliśmy więc sobie z Matthiassem o starych aktorach, przypominaliśmy ich śmieszności, dziwactwa, gwiazdorskie zachowania, i.... cóż to była za czuła rozmowa czuła bo nasiąknięta tęsknotą i sympatią do tych dziwaków, histeryków, "tyranów" nieszczęśników , samotnych przerażonych wrażliwców, tych także cichych i nieśmiałych pokrywających tę "słabość" krzykiem i udawaną hucpą

Na zdjęciu: Krystyna Janda jako Aleksandra Piątkowska na planie filmu "Wróżby kumaka".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji