Artykuły

Warszawskie Spotkania Teatralne. Dzień czternasty

Powaga i humor przeplatają się w niezdecydowaniu. Efektem tego jest prosta pułapka zastawiona na widzów, którzy w tym, co ma być śmieszne, zaczynają doszukiwać się psychologicznego tła postaci, śmiechami traktując prawdziwe tragedie - o spektaklu "Zaśnij teraz w ogniu" w reż. Przemysława Wojcieszka z Teatru Polskiego we Wrocławiu prezentowanym na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Borough of Islington z Nowej Siły Krytycznej.

Do teatru trzeba iść jako "tabula rasa". Lepiej, gdy wrażenia osób trzecich nie produkują w naszej głowie płonnych nadziei o dobrej sztuce. Rozochocony "ja" usiadłem w Teatrze Studio licząc, że "to będzie dobry spektakl". Niestety nie był.

Na początek może o tym, co u Wojcieszka może się podobać. Urzeka "filmowy" montaż, który idealnie pasuje do konstrukcji, którą napędza proces "przyczyna i skutek". Do szkieletu historii dopasowana jest budowa sceny, podzielonej na cztery części. Taka konstrukcja, plus umiejętne operowanie światłem, pozwalają płynnie i bez szwów przechodzić od sceny do sceny, od jednych historii do innych. Po drugie muzyka wykonywana "na żywo" przez Contemporary Noise Quintet. Problem w tym, że czasami ma się ochotę krzyknąć do jazzującego zespołu: "Trochę więcej hałasu chłopcy!".

Nie ma też problemu z przyswojeniem szekspirowskiego tła, które jest dobrze wplecione w opowieść o realiach aktorskiego życia. Więc o co chodzi? O 2 godziny 40 minut. To jest odpowiedź. Wojcieszek potrafi wykrzesać ze swoich postaci niebywałą wręcz energię, są sceny, które wbijają w fotel. Momenty spektaklu zanurzone w ostrej interakcji między bohaterami są najlepsze, nie brakuje w nich niczego, muzyka jest wtedy tylko sugestywnym tłem. Tempo nie może jednak być stale na wysokim poziomie, a Wojcieszek nie potrafi wiele dać w scenach skromnych i cichych. I tak właśnie szekspirowska opowieść o uczuciach, zdradzie i miłości, zaczyna ciągnąć się jak galareta. Po czwartej porcji zaczyna mdlić.

Następny problem dotyczy farsowości spektaklu. "Zaśnij teraz w ogniu" jest niedookreślone. Powaga i humor przeplatają się w niezdecydowaniu. Efektem tego jest prosta pułapka zastawiona na widzów, którzy w tym, co ma być śmieszne, zaczynają doszukiwać się psychologicznego tła postaci, śmiechami traktując prawdziwe tragedie. Bolą niektóre partie dialogowe rozbudowane do tych granic, przy których stoi tablica napisem: "UWAGA! Spójrz na zegarek!".

Końcowa scena wiele wyjaśnia. Wojcieszkowi chodziło o groteskę. Jest już jednak za późno. Spektakl obiegł końca. Śmiejemy się więc i wychodzimy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji