"Woyzeck"
Stary Teatr rozpoczął nowy sezon inscenizacją sztuki Georg Buchnera "Woyzeck". Buchner nie należy do autorów często grywanych nie tylko nad Wisłą, ale także i nad Renem, w kraju, który posiada szczególne obowiązki wobec tej dramaturgii z jednego choćby powodu, że wyrosła na glebie rodzimej. Nie dziwię się zresztą, że sami Niemcy, którzy często deklamują o wielkości tego pisarza, niechętnie go poddają próbie sceny. Przed dwu laty miałem okazję - okazja taka zdarza się raz na pół wieku, rzadko częściej - obejrzeć "Woyzecka" w Lipsku, w Kammerspiele (reżyserował Horst Smiszek). Spektakl nie budził entuzjazmu. Niemiecka krytyka wskazywała na cechy, niedokończenia, brulionowość tekstu Buchnera...
Konrad Swinarski - było to zapewne świadome zamierzenie - czyni z "Woyzecka" coś w rodzaju spektaklu kostiumowego. Spektaklu, który gra kolorem, ruchem, rytmem, jakby oderwanymi od semantyki, myśli. Fascynuje go widowiskowość, sama estetyka obrazu. Technika pomysłów, chwytów, chwycików, ujęć. Każda rzecz rozpatrywana oddzielnie - znakomita teatralnie. Zestawione razem - tracą dynamikę, nie eksplodują. Bawią pół godziny, a później nużą.
Na scenie rozwija się barwny kołowrót kukiełkowego teatrzyku. Lalki, laleczki. Żywy jest tylko Woyzeck.
Czujący jest tylko Woyzeck. Może mógłby to być niezgorszy dramat, gdyby odrzucić z niego całą melodramatyczność, nastrojawość, manierkę postromantyczną. A nade wszytko kostium historyczny. Gdyby zagrać "Woyzeeka" jako dramat egzystencjalny: człowiek sam wobec innych; biedny wobec bogatych; dobry wobec złych; kochający wobec nienawidzących. Bo centralny konflikt w "Woyzecku", to w gruncie rzeczy konflikt postaw moralnych, konieczność wyboru między dobrem a złem. Nie chcę powiedzieć, że Swinarski tego konfliktu nie zauważył. Zgłaszam jedynie zastrzeżenie, że go nie dość zaakcentował, że go osłabił nadmiarem teatralizacji i nadmiarem groteski.
Jakieś podstawowe skrzywienie w koncepcji reżyserskiej zaważyło niekorzystnie na grze aktorskiej. Nie obronili się przed nią nawet tak świadomi aktorzy, jak Franciszek Pieczka (Woyzeck), Jerzy Nowak (Obłąkany), Izabela Olszewska (Maria).
Oprawa plastyczna Wojciecha Krakowskiego, jak zawsze o dużych walorach malarskich, korespondująca z naczelną zasadą inscenizacyjną.