Artykuły

Nihil novi

Brecht napisał dramat o prawach rynku, zasadach gospodarki wolnorynkowej, ekonomii i zróżnicowaniu klasowym. Czy coś takiego ma szansę na zaistnienie na scenie w czasach galopującego konsumpcjonizmu i siły pieniądza? - o "Świętej Joannie szlachtuzów" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Miejskim w Gdyni pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.

Bertolt Brecht do dziś inspiruje. Mijają lata, zmienia się sytuacja polityczna, a twórcy w całej Europie wciąż biorą jego dramaty na warsztat jako diagnozę swoich czasów. Z pokaźnego dorobku (blisko 40 dramatów plus utwory prozą i wierszem) większość doczekała się polskich realizacji. Po prapremierze "Świętej Joanny szlachtuzów" w Teatrze Miejskim w Gdyni lista niewystawionych tekstów Brechta w Polsce uszczuplona jest o kolejny.

Brecht napisał dramat o prawach rynku, zasadach gospodarki wolnorynkowej, ekonomii i zróżnicowaniu klasowym. Czy coś takiego ma szansę na zaistnienie na scenie w czasach galopującego konsumpcjonizmu i siły pieniądza" Sięganie po ten, w istocie dosyć siermiężny tekst, wydaje się zupełnie naturalne. Dlaczego więc nikt po niego dotąd nie sięgał"

Może dlatego, że wszystko jest nakreślone grubą kreską, bez cienia subtelności. Joanna jest postacią nieznośnie przewidywalną, jej walka o ludzkie dusze rozpaczliwie nieporadna i z góry skazana na niepowodzenie, a ona sama, gołębica wśród jastrzębi, jest uroczo romantyczna i nieznośnie cukierkowa. Historia kryzysu mięsnego w Chicago w latach dwudziestych minionego wieku też nikogo nie urzeknie. Pozostaje nieskrępowana wolność reżysera, który wraz z zespołem może stworzyć teatralne widowisko, ciekawsze i bardziej twórcze, niż precyzyjne odtwarzanie losów chicagowskich przedsiębiorców i robotników, opisanych przez Brechta. W realizacji Jarosława Tumidajskiego na pierwszym miejscu jest jednak opowieść.

"Święta Joanna szlachtuzów" odbywa się w rzeźni, umieszczonej na scenie. Znajdują się w niej aktorzy i widzowie " jedni od drugich na wyciągnięcie ręki. Białe kafelki na ścianach, drewniane płytki na podłodze, umowne kremowe ściany z pionowych foliowych żaluzji wyznaczają przestrzeń gry wykreowaną przez Mirka Kaczmarka. Z tyłu sceny otwierane drzwi, choć aktorzy pojawiają się i znikają "przenikając" także przez foliowe ściany. To jeden z rozlicznych efektów obcości, ośmieszających iluzyjność w teatrze.

Dwie harcerki z imitacją korony cierniowej na czarnych beretach (ich organizacja bywa nazywana Czarne Kapelusze) okazują się żołnierkami Armii Zbawienia. Właściciele fabryk noszą czarne garnitury i przestrzegają etykiety. W kontrze do nich, mięsny król " Pierpont Mauler (Jakub Kamieński) " gra luzaka, będącego na bakier z konwenansem. Ubrany jest w dżinsy, t-shirt z nadrukiem swojej i reżysera podobizny połączonych krwawym sercem oraz polarową bluzę z kapturem. Ten rozkapryszony dzieciak, chory na wielki szmal i chroniczną nudę, zachłannie szuka rozrywki " dostarcza mu jej Joanna żebraniną na biedaków. Mauler Kamieńskiego, wysunięty przez reżysera przed szereg, przez cały czas się zgrywa. Mięsne machinacje są igraszką znudzonego, zdemoralizowanego gówniarza, który, jak nieuważny szachista, przestawia od niechcenia pionki po swojej szachownicy tylko po to, aby coś się działo. Jest dzieckiem rynku, demiurgiem swojego świata, wybrańcem bogów " milionerów z Nowego Jorku. To oni niespodziewaną interwencją przychodzą mu z pomocą, gdy nabroi. Dopiero wtedy, kiedy widmo klęski stanie mu przed oczami, a jego finansowy raj będzie zagrożony, dojrzeje do roli mu przeznaczonej. Prawdziwego tyrana i zamordysty.

Joanna Dark (Julia Balsewicz) to postać przez Brechta i Tumidajskiego wyśmiana. Jej wiara w dobro szybko się załamuje, ideały dosłownie sięgają bruku " z nawiedzonej siostry miłosierdzia staje się rynsztokową dziwką. Po zrzuceniu żołnierskiego wdzianka Joanna okazuje się panienką w frywolnych, różowych ciuszkach, jak z okładki tabloidu. Jej świętość to iluzja wykreowana na potrzeby tłumu.

Wokół tych dwóch postaci reżyser ustawił pozostałe, z których wybija się odgrywający Grahama, Robotnika i Chłopca Michał Czernecki. Jak Mauler Kamieńskiego rozbija iluzję grą w innym niż pozostali rytmie, tak Czernecki jest najbardziej ekspresywny i najczęściej "wychodzi" z granej postaci, by po chwili ponownie w nią "wejść". Slift Dariusza Siastacza " prawa ręka Maulera " ma twarz klauna bawiącego dzieci w wesołym miasteczku. Maska zakrywa wszelkie zamiary najbardziej tajemniczej i niejednoznacznej postaci spektaklu.

Wyliczankę bohaterów można by kontynuować, bo są to przemyślane i dopracowane sceniczne kreacje. Gorzej z samym przedstawieniem, w którym Tumidajski wpada w koleiny wyżłobione przez Brechta. Roi się od zabiegów formalnych " każdy aktor przynajmniej raz "wychodzi" z roli. Płomienny monolog Grahama o krachu na rynku mięsnym przerywa dźwięk komórki Slifta, co zaskakująco popycha akcję do przodu. Takich niespodzianek jest jednak niewiele. Tumidajski grzeszy wtórnością, tak samo jak Michał Czernecki celujący w komentarzach do wypowiadanego tekstu (do każdej improwizacji potrzebuje paru "kurw", aby się "rozkręcić"). Trudno też oprzeć się przykremu wrażeniu, że improwizowane fragmenty spektaklu są dokładnie wyreżyserowane.

Brecht na deskach Miejskiego oczywiście doczekał się odświeżenia. Część wydarzeń przedstawiona jest w formie migawkowych wejść "na żywo", zrobionych w stylu wiadomości TVN24, a "nędza nędzarzy" ukazana Maulerowi przez Joannę, to multimedialny pokaz zbliżony do kontrowersyjnych projekcji wideo art Grupy artystycznej Suka Off. Niektóre sceny są odbiciem kinowych " np. przyrządzanie na wpół surowego befsztyku przez Slifta dla swego pana narzuca skojarzenia ze słynną sceną przygotowywania kolacji z ludzkiego mózgu przez Hannibala Lectera w Hannibalu (reż. Ridley Scott).

Jednak wszystkie te zabiegi w zestawie z drażniącymi oczywistościami (Slift chodzi wokół stołu z nożem kuchennym, by na koniec wbić go w ten stół, Sławomir Lewandowski jako Paulus Snyder w farsowy sposób odgrywa pazerność klechy i emfatycznie, kabaretowo przerysowuje religijność duchowego ojca Czarnych Kapeluszy, jakby ta postać nie dość jasno była nakreślona przez autora dramatu) stają się celem samym w sobie. Historia amerykańskich przemysłowców ciągnie sie i ciągnie.

Dramat Brechta spięty gorsetem teraźniejszości niby jest współczesny. Tumidajski w swojej inscenizacji koncentruje się na sytuacji elit i marginesu społecznego. Wielki kapitalizm wymaga ofiar " tymi są robotnicy, którzy pracując za pół darmo, dla pracodawców nie znaczą nic. Na globalnym rynku, jakim jest dzisiejszy świat, Bóg i wiara to puste slogany. Dzisiejsi bogowie mają własne firmy, luksusową willę i samochody, za którymi motłoch ogląda się na ulicach. Nikomu nie przeszkadza, że to bogowie w skali mikro. W końcu żyjemy w czasach, w których wszelkie Święte Joanny spotykają się z szacunkiem graniczącym z politowaniem. Na to jeszcze możemy sobie pozwolić, bo to nic nie kosztuje.

Reżyser wygładził tekst Brechta, ograniczając wycieczki Świętej Joanny po współczesnym piekle, któremu w gdyńskiej realizacji bliżej do Powiśla z "Lalki" Bolesława Prusa, niż do tych z "Boskiej komedii" Dantego. Nie ma biblijnej alegorii, w którą Brecht wyposażył swój dramat. Pieniądz jako destrukcyjna siła to gorzka prawda naszych czasów, ale jest to prawda, o której doskonale wiemy. W "Świętej Joannie..." nie wydarza się nic, co przekonuje, że trzeba było nas w tym utwierdzać po raz kolejny.

I choć spektakl jest solidnym i wnikliwym rozczytaniem dramatu, to poza interpretacją postępowiania Maulera (bardzo trudna rola Jakuba Kamieńskiego), pomysłem na postaci, z których większość jest "jakaś" i różnymi (uzasadnionymi i nieuzasadnionymi) zabiegami formalnymi, reżyser niewiele ma do zaoferowania. Dopiero bardzo ciekawa puenta pozwala uwierzyć w teatr "Świętej Joanny szlachtuzów". Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji