Artykuły

Warszawskie Spotkania Teatralne. Dzień dziewiąty

Z trzech niedzielnych przedstawień najciekawsze okazało się "Przebudzenie wiosny" w reżyserii Wiktora Rubina - o dziewiątym dniu Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Koralina Zięba z Nowej Siły Krytycznej.

W dziewiąty dzień 28. Warszawskich Spotkań Teatralnych mogliśmy zobaczyć trzy spektakle: "Pakujemy manatki" z Teatru im. Horzycy w Toruniu, "Przebudzenie wiosny" z bydgoskiego Teatru Polskiego oraz "Lacrimosę" wrocławskiego Teatru Pieśń Kozła. Po spektaklach, w Café Kulturalnej można było wziąć udział w rozmowie z twórcami "Przebudzenia wiosny". W studiu festiwalowym radia TOK FM odbyła się rozmowa na temat zawodu krytyka - Kim są dzisiejsi krytycy? Dzień zakończył występ zespołu "Setting the woods on fire", którego muzyki użyto w bydgoskim spektaklu.

Z trzech niedzielnych przedstawień najciekawsze okazało się "Przebudzenie wiosny" w reżyserii Wiktora Rubina. Sztuka Franka Wedekinda stanowi część większego projektu "Smutni nastoletni/+", realizowanego przez bydgoski teatr. Duża przestrzeń - rozbudowana scena, a w niej sześciu nastolatków, granych przez dorosłych aktorów. Scenografia (Justyna Łagowska) nie ogranicza, a rekwizyty okazały się zbędne. Cała uwaga widza skupia się na aktorach i ich emocjach. Przestrzeń sceniczna jest podzielona drabinkami jak z sali gimnastycznej (ustawionymi frontalnie do widowni). Za nimi znajduje się dalsza część sceny, w której pojawia się Zły (na koniec pokazuje się z przodu i kieruje bohaterami).

Nie zabrakło też interakcji z publicznością. Tym razem nie było przystawiania broni do głów widzów, czy filmowania publiczności, jak to miało miejsce w w innym spektaklu Wiktora Rubina, "Terrodrom Breslau". W pewnym momencie przedstawienia- po scenie dwóch zbliżeń Wendli (Dominika Biernat) i Melchiora (Marek Tynda) odegranych najpierw symbolicznie, ponieważ aktorów dzieli ściana, drugie to gwałt - Melchior nadal obejmując Wendlę, patrzy na publiczność i pyta "Którą scenę wolicie?" Ten moment zupełnie wybija, sprowadza na ziemię i skłania do chwili zastanowienia. Następnie zostaje odegrany trzeci wariant tego samego zdarzenia i ponownie aktorzy pytają widzów, który wariant najbardziej się podobał. W tym momencie światło na widowni się rozjaśnia, a publiczność traci komfort pozostania w cieniu. Wszyscy nagle znajdujemy się na scenie. Wtedy ze sceny pada zaproszenie do odegrania wariantu, który najbardziej nam się podobał.

W spektaklu nastoletni zderzeni są z problemami, zmuszeni do konfrontacji. Podejmowane są tematy ważne dla młodych - myśli samobójcze, jak poradzić sobie ze śmiercią, problemy w szkole, pierwsze fascynacje, miłości, niemożność porozumienia z rodzicami. Mimo to pozostaje pewien niedosyt. Wydaje się, że przy takiej ilości ważnych tematów zostają one jedynie naszkicowane, zaznaczone. Nie mamy możliwości skupienia się na poszczególnych wydarzeniach. A przecież dzieje się dużo! Samobójstwo kolegi, niechciana ciąża, aborcja i na jej skutek śmierć niedoszłej matki i dziecka, pierwsze kontakty fizyczne - zarówno hetero, jak i homoseksualne, trudności w porozumieniu z rodzicami Przez ilość problemów stają się one nieco płaskie, czuć powierzchowność. Wydarzenia są tragiczne, a przez ich nagromadzenie tracą wyrazistość.

Zastanawia mnie też, dlaczego fascynacja pary heteroseksualnej zostaje odegrana w trzech wariantach i jest pokazana całkiem serio, a zbliżenie pary homoseksualnej jest groteskowe, nawiązuje do filmu "Brokeback mountain" i ogranicza się jedynie do kotłowaniny i stękania?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji