Artykuły

Majakowski w Narodowym

"Pluskwa" Włodzimierza Majakowskiego, wystawiona na scenie Teatru Narodowego w War­szawie, jest ostatnim dziełem zmarłego niedawno tragicznie Konrada Swinarskiego. Dziełem nie dokończonym, bo brakło do jego zamknięcia dziesięciu, naj­ważniejszych prób, a przecież nawet w tej formie jest to spektakl wybitny, miejscami wręcz zna­komity.

Majakowski napisał swą sztu­kę przeciwko drobnomieszczaństwu żerującemu na rewolucji i przeciw deklasującym się prole­tariuszom, sprzedającym swe dawne ideały, zamieniającym się w dorobkiewiczów. Prisypkin, bo­hater "Pluskwy", jest takim właśnie byłym robotnikiem, by­łym działaczem związków zawo­dowych, który wżenia się we fryzjerską rodzinę Elzewiry Re­nesans, w świat mętnych intere­sów, modnych tańców i kuszą­cych, choć fałszywych pozorów. Scena tego wesela, w sztuce nie wyróżniająca się niczym szcze­gólnym, w inscenizacji Swinar­skiego jest po prostu - nie wa­ham się użyć tego słowa - arcy­dziełem.

Za stołem, zajmującym prawie całą szerokość sceny, siedzą weselnicy. Państwo młodzi, potężna madame Renesans (gra tę rolę mężczyzna - Ed­ward Rauch) z filigranowym mężem (Jan Ciecierski), kilku gości, cygań­ska orkiestra w tle. Przez kilka mi­nut obraz jest prawie nieruchomy. To tu, to tam ktoś próbuje sięgnąć po butelkę. Cyganie rwą się do gra­nia, ale wszystkich terroryzuje Prisypkin. Trzeba czekać na najważniej­szych gości. Wreszcie łomot do drzwi - towarzystwo pospiesznie chowa klejnoty i walutę - i na scenę wta­cza się dwóch czekistów. Jeszcze tyl­ko chwila grozy, gdy jeden z nich sięga za pazuchę, ale gdy wyciąga zamiast nagana różę dla panny mło­dej - sytuacja gwałtownie ożywa. Tego, co się dzieje od tej chwili w izbie weselnej, nie sposób opowie­dzieć. Trzeba by spektakl Swinar­skiego obejrzeć kilka razy, na coraz to inną część sceny zwracając uwa­gę. Jednocześnie bowiem dzieje się tu bardzo wiele rzeczy. Wszyscy piją, kłócą się, całują, tańczą w szaleń­czym rytmie.

Druga część spektaklu dzieją­ca się wedle woli autora w roku 1979, nie dostarcza już takich gwałtownych emocji. Zrobiona jest oszczędniej, a i wyraźniej wi­dać tu puste, nie wykończone miejsca w inscenizacji. U Majakowskiego w roku 1979, symbo­lizującym czasy tzw. świetlanej przyszłości, w rzeczywistości nau­kowej i wyrażającej wszystko co postępowe, Prisypkin, ożywiony przez lekarzy, jest żałosnym re­liktem minionej epoki, pijaczy­ną i wrakiem, który kończy jako eksponat w ZOO. W spektaklu Swinarskiego następuje wyraźna zmiana akcentów. Ani przyszłość nie jest tak wspaniała, przeciw­nie - niepokój wzbudza wszech­władza automatonów, ani Prisypkin taki jednoznacznie farsowy. Gdy zamykają go w scenie fi­nałowej do klatki, widzimy za­mykanego do klatki człowieka, a nie niezwykłą małpę.

Dzieje się tak również dzięki Ta­deuszowi Łomnickiemu, który w roli Prisypkina pokazuje tu już coś wię­cej niż aktorstwo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji