Artykuły

Od Baduszkowej do Cybulskiego

I Festiwal Teatrów Muzycznych, uświetniający obchody 50-lecia Teatru Muzycznego w Gdyni, jest prezentem dla wybrzeżowej publiczności i okazją do porównań. Fakt, że jego pomysłodawca Maciej Korwin nie obawia się konfrontacji z najlepszymi, świadczy dobrze o nim i o teatrze, którym zarządza i który od lat inspiruje i zasila artystami większość scen muzycznych w Polsce - pisze Sławomir Kitowski w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Zaczęło się od "Balu w operze" wystawionego 18 maja 1958 r. w Nowym Porcie, jeszcze pod nazwą Teatr Muzyczny w Gdańsku. Wyreżyserowała go Danuta Baduszkowa, a debiutowała tam Longina Kozikowska, niedługo potem największa gwiazda gdyńskiej sceny. Od drugiej premiery przez następne dwadzieścia lat teatr funkcjonował w Gdyni przy ul. Bema 26. W pierwszych latach dominowały klasyczne operetki, komedie muzyczne i wodewile. Krytyka jednak ignorowała gdyńską lekką muzę, podziwiając premiery Teatru Wybrzeże i zjawiska takie jak Bim-Bom. Od 1967 r. Baduszkowa radykalnie zmieniła repertuar, wprowadzając prapremiery polskich sztuk muzycznych i nieliczne musicale. Encyklopedia PWN zauważa, że "inspirowała rozwój polskiego musicalu" i to przyniosło jej rozgłos w kraju. Bardzo ważne było też uruchomie-nieprzezniąwl966r. przy teatrze Studia Wokalno-Aktorskiego, skąd ucząca się młodzież niemal od razu trafiała na scenę.

Danuta Baduszkowa tworzyła jednak w estetyce swojego pokolenia i dawnej epoki. Nie sprzyjał jej duch czasu, rzeczywistość bowiem zmieniała się - pojawiła się kontrkultura lat sześćdziesiątych i do głosu doszło młode pokolenie, a wraz z nim inna estetyka muzyczna. Gdynia jednak zawsze kochała pionierów, a taką była Baduszkowa. Wielkim jej osiągnięciem było to, że doprowadziła do zbudowania nowoczesnego obiektu pod Kamienną Górą. Nie zdążyła już tworzyć w tym "wychodzonym u władz" i wymarzonym teatrze. Zmarła w wieku zaledwie 59 lat, 15 grudnia 1978 r., gdy mury już stały i wyposażane były wnętrza.

W lutym 1979 r. dyrekcję teatru władze województwa powierzyły Andrzejowi Cybulskiemu, a uroczystego otwarcia nowej sceny dokonano 21 lipca. Dyrektor podkreślał, że jego teatr nie będzie Broadwayem ani Wiedniem, więc w repertuarze dominowały sztuki polskie. Andrzej Cybulski, chociaż deklarował teatr "rezonansu społecznego", był w trudnej sytuacji. Z jednej strony, legenda Baduszkowej i małe doświadczenie teatralne, z drugiej strony, napięta sytuacja polityczna w kraju, czas przełomu, nadziei i narodzin Solidarności, a za chwilę kataklizm stanu wojennego. Co i za co grać?

Działalność i dokonania teatru mierzymy kategoriami artystycznymi, jednak żaden nie funkcjonuje w próżni społecznej i kulturowej. Powinien przekazywać prawdę, piękno i wzruszać widownię. Spektaklem, który spełniał te warunki była wystawiona w grudniu 1980 r. "Kolęda Nocka" [na zdjęciu] Ernesta Brylla i Wojciecha Trzcińskiego ze scenografią Mariana Kołodzieja. Zwróciła uwagę całej Polski na Gdynię i dodała skrzydeł zespołowi artystycznemu. Między sceną i widownią zaiskrzyły pozytywne emocje, poczucie prawdy i jedności. Poprzeczka oczekiwań na kolejne wydarzenia artystyczne poszła więc w górę.

Jednak dla Wybrzeża i Gdyni, gdzie wiatr od morza szybko przynosił nowiny ze świata, jedna poruszająca premiera podczas czteroletniej kadencji Cybulskiego to było za mało. Oczekiwano czegoś więcej. Tym bardziej że najnowocześniejszy jak na tamte czasy obiekt teatralny w Polsce, zaprojektowany przez Daniela Olędzkiego i Józefa Chmiela, z jedną z największych scen w kraju, nie wykorzystywał swojego potencjału. Z uwagi na zbyt małą widownię, od początku był też nieekonomiczny, ale kto, bu dując ten obiekt (i nie tylko ten), myślał wówczas o ekonomii? Społeczeństwu, a więc i teatrowi na początku lat 80. na wszystko brakowało pieniędzy, ale nawet gdyby były, cóż były warte i co można było za nie kupić? Z pewnością nie prawa autorskie do współczesnych zachodnich musicali. Natomiast skala możliwości inscenizacyjnych i technicznych w stosunku do poprzedniej sceny była kolosalna.

Największy kapitał, potencjał i siła Teatru Muzycznego w Gdyni tkwiły jednak w jego sprawnym i wszechstronnie wyszkolonym zespole artystycznym i zasilanym co roku młodymi adeptami Studia Wokalno-Aktorskiego. Ten zespół wiedział, co się gra za żelazną kurtyną. Pancerz polskich sztuk muzycznych, jaki Cybulski musiał teatrowi narzucić, uwierał nie tylko artystów. Mająca aspiracje otwarta społeczność Wybrzeża nie chciała już oglądać przeciętnych artystycznie i często nudnych polskich "musicali". Andrzej Cybulski poddał się i pod koniec 1982 r. złożył rezygnację. W teatrze zapanował kryzys.

Sensacją było pojawienie się na początku 1983 r. Jerzego Gruzy, który, jak się wkrótce okazało, w Gdyni dokonał tego, co wydawało się w Polsce niemożliwe. Ale o tym w sobotnim dodatku Gazety "Moja Gdynia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji