Artykuły

Don Juan na katafalk

"Don Juan" w reż. Marcina Jarnuszkiewicza w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expresie Ilustrowanym.

Zanim na premierę przyjdą widzowie, dyrektor artystyczny dokonuje czegoś na kształt odbioru produkcji. Jerzy Zelnik, kończący obowiązki szefa artystycznego Teatru Nowego, bez wątpienia wiedział, co jest grane, bo gra tam główną rolę...

"Don Juan" Moliera w realizacji Marcina Jarnuszkiewicza to nie wypadek przy pracy. To katastrofa. Poza paroma plastycznie efektownymi obrazami widz dostaje spektakl pusty w środku - wyprany z myśli, pozbawiony bohatera-legendy, archetypu wszystkich kochanków, buntowników łamiących normy, estetów szukających piękna.

Don Juan z Nowego, co chwila wdrapujący się na łoże z zasłonką, okazał się bliski Babci, która w "Tangu" Mrożka nieustannie zapędzana jest na katafalk.

Nowy szef artystyczny Zbigniew Brzoza głosi publicznie, że w tym teatrze nie ma co i nie ma kto grać. Odchodzący dyrektor dał mu do ręki kolejny mocny argument. Molier odczytany przez Jarnuszkiewicza to Molier jakby nie przeczytany przez adaptatora. To prawie 150 minut dziur wypełnionych przemarszami przez scenę, opuszczaniem i podnoszeniem na przemian tiulowej "moskitiery" albo ściany z dykty oraz dumaniem nad ruchomym obrazkiem, który może jest telewizorem, a może oknem w apartamencie... z widokiem na morze. Co reżyserowi przychodziło na myśl, to upchnął między pauzami, zmianami pościeli, wynoszeniem mebla po meblu. Pustkę próbował zagłuszyć muzyką (nieustanie wraca motyw "La donna e mobile" z "Rigoletta"). Pewnie zaplanował, że te przeczekiwania każdy wypełni sobie intelektualnymi igraszkami z własną wyobraźnią i wiedzą o Don Juanie. Miałoby to sens, gdyby scena nadawała jakikolwiek kierunek myśleniu o dandysie bez zasad, który wierzy tylko w siebie, ma za nic normy moralne i religijne, ufa własnym wyobrażeniom o wolności. Za to wszystko właśnie zostaje ukarany piekielną męką. Ale reżyser darował mu karę wyznaczoną przez Moliera. Jako ostatnie słowa każe mu wyznać: "całe moje ciało staje się niewidzialnym płomiennym żarem". Słowem, sam stworzył sobie piekło, sam się ukarał.

Twórcze odczytywanie klasyki to prawo i siła teatru. Układanka z fragmentów sztuki Moliera, jaką oglądamy na scenie, wprawia jednak w osłupienie. Don Juan Jarnuszkiewicza i Zelnika jest żałosnym starcem, którego stać tylko na zmianę peruk i wdrapanie się na katafalk. Don Juan artysta, koneser piękna, kochanek (wyśpiewana scena miłosnej rozgrywki z Karolką i Małgośką wprawia wręcz w zakłopotanie) prezentuje się rozpaczliwie.

Swojej postaci próbuje bronić Bartosz Turzyński jako sługa Sqanarel, ale reżyser pozbawił go słownych potyczek z Don Juanem, stawiając na monolog o potrzebie wiary religijnej. Żal Don Juana, żal widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji