Artykuły

Danton i kukiełki rewolucji

"Sprawa Dantona" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim (Scena na Świebodzkim) we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Jan Klata w "Sprawie Dantona" rozbiera na części mechanizmy wszelkiej rewolucji. Opowiada historię procesu, który obdarza człowieka wolnością wyboru, ale też odkrywa przed nim obszary odpowiedzialności, o których nie śnił.

Używając tekstu Przybyszewskiej, Jan Klata rozbiera na części mechanizmy rewolucji. Tworzy uniwersalną opowieść o jądrze rewolucji, matrycy wspólnej wszystkim gwałtownym przemianom od czasu Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Przemianom, które pozornie sprowadzając się do walki o idee, głęboko zmieniają sposoby myślenia pokoleń. Zaczynają przerastać tych, którzy dali im pierwszy impuls.

Popielata cera, znoszony surdut i siwe, mimo młodego wieku, włosy - oto, co rewolucja zrobiła z Robespierre'em. Mężczyzna sam o sobie mówi, że jest jej uosobieniem - jak ona romantyczny i roztrzęsiony, czasem ze strachu przed samym sobą wchodzi pod koc. Daleko mu do blichtru Dantona - wypomadowanego prostaka, który idei używa do mamienia ludu. Wykorzystuje niestabilnego emocjonalnie poetę Desmoulinsa do wypisywania w gazecie rewolucyjnych tekstów, których on sam nie rozumie. Rewolucja nie spędza mu snu z powiek, zawsze ma jakiś grosz z konszachtów z obcym rządem, przyjemności dostarcza mu traktowana na podobieństwo ludu - czyli instrumentalnie - żona.

Klata swoją inscenizację okroił ze scen masowych, oglądamy rozmowy toczące się u szczytu władzy. Masy symbolizuje Eleonore - Marianna, kobieta dobosz, która prześladuje Robespierre'a. Jest jego wyrzutem sumienia - zarówno w kontekście osobistym - to kobieta, której homoseksualista nie potrafi pokochać, ale też symbolizuje wolność narodu, który za moment zostanie złapany w sidła terroru. Reżyser eksponuje także inne kobiety: prostą Lucile, żonę Desmoulinsa oraz przebiegłą Louise Danton, która nie przejmuje się losem męża, gdy ten ostatnie dni spędza w więzieniu. Wszystkie wypadki obserwujemy na scenie wyściełanej szarymi trocinami, na której ustawiono kartonowo-blaszane budy przypominające brazylijskie fawele - symbole porewolucyjnego raczkującego porządku.

Klata efektownie nawiązuje do współczesności. W ręce Robespierre'a i jego załogi wkłada piły tarczowe. Świetny Marcin Czarnik to Robespierre o wielu twarzach: przesycony rewolucyjną ideą, ale i nieprzystający do reszty wybitny intelektualista, którego zniewala odsłonięte ramię poety Desmoulinsa. On i jego ludzie to kukiełki rewolucji. Narzędzie, które uwolniło ich spod władzy króla, nakłada na nich odpowiedzialność za losy narodu. Nie są w stanie jej udźwignąć, więc rewolucja zaczyna żyć własnym życiem. Oni także są bohaterami najważniejszej sceny spektaklu, w której przy niepokojących dźwiękach "Revolution 9" The Beatles aktorzy miotają się po scenie opętani ideą, która przejęła nad nimi kontrolę i odcięła ich od możliwości wyboru.

Swoją rolę konsekwentnie do bólu buduje Wiesław Cichy. Jego Danton potrafi przewidzieć skutki swoich czynów i pogodzić się z nimi. Jest dojrzalszy (Klata dodał mu dwadzieścia lat), ale i cyniczny. Te dwie role w oczywisty sposób nadają koloryt całemu spektaklowi, jednak nie da się nie zauważyć także świetnego Bartosza Porczyka jako Desmoulinsa, intrygującego Wojciecha Ziemiańskiego jako Saint-Justa czy nagradzaną brawami przy każdym pojawieniu się na scenie Kingę Preis w roli Eleonore-Marianny.

Reżyser zręcznie używa groteski. Danton wraz z załogą porusza się jak John Travolta w "Gorączce sobotniej nocy", w tle słyszymy "Do you really want to hurt me" Culture Club. Groteskowy, mechaniczny jest seks, określający relacje między bohaterami - świetnie pokazuje to scena zbliżenia Desmoulinsa, jego żony i Robespierre'a.

Właśnie poprzez muzykę, wyuzdaną seksualność czy detale typu napis "no logo" (odniesienie m.in. do "No logo" - biblii antyglobalistów autorstwa Naomi Klein) Klata mówi o współczesnych rewolucjach: seksualnych, obyczajowych czy ustrojowych. Za Przybyszewską eksponuje także rolę mediów, które masom zastępują myślenie. Pojawia się motyw rewolucji mentalnej: rodzi się inicjatywa obywatelska, kobieta jako obywatel czuje się na siłach, by walczyć o wolność męża.

Banałem byłoby napisać, że Klata po raz kolejny pokazał swoją odwagę, mentalną suwerenność i umiejętność operowania detalem. Tym razem pokazał także, że stać go na uniwersalną, prostą opowieść o sprawach niedotykających bezpośrednio polskiego podwórka. Ten brak dosłowności ujawnia aktualność tematu rewolucji, która raz rozpoczęta okazuje się nie mieć końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji