Artykuły

Szczecin. Barbarzyńcy w teatralnej czytelni

Od czytania dramatu "Mortal Kombajn" Pawła Sali zaczęła się w Malarni, w ubiegły poniedziałek, Inwazja Barbarzyńców - nowe przedsięwzięcie Teatru Współczesnego.

Jego istotą jest otwarcie się na nowe obszary literatury teatralnej. Projekt nazwano efektownie i... zaczepnie. Nawiązując do wejścia na scenę najmłodszego pokolenia dramaturgowi "barbarzyńskiego" stylu ich sztuk, pełnych brutalnego iezvka codzienności.

Przedsięwzięcie adresowane jest głównie do młodych widzów (a pojawiło się ich na jego premierze naprawdę sporo), bo młodzi są pomysłodawcy i realizatorzy. Inwazją, która dokonała się po raz pierwszy, kierował Piotr Ratajczak, mający też zadbać o kolejne "ataki barbarzyńców", a wspomogli go: Bogna Podbielska - reżyserująca czytany spektakl i Iga Gańcarczyk (wszyscy z krakowskiej PWST) prowadząca dyskusję po nim. Żeby być jednak sprawiedliwym: sprawcami Inwazji są też Anna Augustynowicz i Zenon Butkiewicz, dyrektorzy TW, współtworzący ją i pilotujący.

Inna rzecz, że akurat Współczesny nie musiał się specjalnie naginać programowo do tego pomysłu, gdyż to właśnie scena przy Wałach Chrobrego - jako jedna z pierwszych w Polsce - stała się miejscem, gdzie nowa, ostra dramaturgia znalazła swe teatralne spełnienie. Że wspomnę "Młodą śmierć" Nawrockiego (1995).

I właśnie tamten spektakl - mówiący o samotności, pustce i zrodzonej z nich agresji - przypomniał w trakcie dyskusji jeden z jej uczestników. A że Współczesny wchodzi w związku z tym do tej samej rzeki? Cóż, rzeka ta sama może, ale sporo w niej wody upłynęło i inni młodzi (barbarzyńcy też) stanęli na jej brzegach.

Nie bez kozery taką popularnością cieszą się dziś sztuki ich rówieśników ukazujące świat - Polskę, tę najbliższą - za oknem: osiedlową, dresową, bezrobotną. Tak jak Sala, który w "Mortal Kombajn" - cyklu na poły reporterskich, na poły poetyckich scen - starał się opisać nasze frustracje, lęki, nadzieje. A że zrobił to językiem ulicy - gęstym od wulgaryzmów, ale i czarnego humoru, prymitywnym, ale ekspresyjnym - mógł liczyć, że będzie dobrze słyszany i rozumiany przez młodych. Także tych, dla których teatr jest (był?) czymś dalekim, sztucznym. Postaci z dramatu Sali stawiają na agresję, zło, siłę i przemoc - z tęsknoty za miłością.

Oczywiście, taki punkt widzenia (i to zauważyli dyskutanci) niesie niebezpieczeństwo upraszczającej idealizacji. Bo ci, co terroryzują miasta i ulice, nie zawsze mają pod wygoloną czaszką choćby łut wrażliwości. "Mortal Kombajn" ma też i inne wady (pewną naiwność, przewidywalność, sentymentalizm), lecz na czytanej szczecińskiej premierze - trzymał widzów (słuchaczy?) w ogromnym skupieniu. Opinie po spektaklu - także wśród tych, co nie zostali na dyskusji - były bardzo pozytywne. Młodzież zdawała się być zaskoczona tym, że ze sceny teatru mówi się do niej tak bezpośrednio, Jej" językiem.

Przedstawienie - zgodnie z założeniami - miało formę surową, choć i... celową. Wykraczało poza granice próby czytanej, nie było też "słuchowiskiem do oglądania". Aktorzy - siedząc - i tylko zmieniając miejsca w różnych grupowych konfiguracjach - na ogół unikali identyfikacji z rolą. Raczej czytali tekst niż grali (choć bywało różnie: np. Joanna Kupińska, Grzegorz Falkowski - próbowali psychologicznego wizerunku, a Robert Gondek, Wiesław Orłowski stawiali na dystans). Unikali gestu, porozumienia wzrokowego. Ale delikatne przełamanie tej konwencji w kilku przypadkach (ruch, ton głosu, wymiana spojrzeń) stwarzało tym mocniejsze wrażenie, iż kryjące się za słowami emocje są żywe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji