Artykuły

Lalka, tudzież człowiek

II Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalkowych dla Dorosłych Lalka też człowiek w Warszawie. Pisze Kamila Mścichowska w Teatrze.

II Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalkowych dla Dorosłych

Lalka też człowiek.

Warszawa, 22-28 października 2007

"Teatr lalek nie jest wstępem do prawdziwego teatru" - napisał w programie festiwalu Marek b. Chodaczyński - prezes Unii Teatr Niemożliwy organizującej zdarzenie. Zespoły grające w warszawskim Teatrze Stara ProchOFFnia w większości potwierdzają tę opinię. Na dwóch scenach obejrzeliśmy czternaście przedstawień, a dodać do tego należy mini spektakle w wykonaniu aktorów Unii ("Opowieści budujące z historii świętej zebrane" - quasi-wykłady filozoficzne według profesora Leszka Kołakowskiego) oraz pokaz etiud i filmów animowanych. Ponad połowa przedstawień czerpała z materii literackiej, pojawiły się m.in. "Sny" Wyrypajewa, "Krwawe gody" Federica Garcii Lorki czy "Łagodna" Dostojewskiego. Można było zobaczyć spektakle oparte na własnych scenariuszach oraz odwołujące się do legend, folkloru, wątków biblijnych. Nieprzystającym do żadnej kategorii, znakomitym projektem okazał się "Wieczór eksperymentów" Tadeusza Wierzbickiego. Artysta wykorzystuje w swoich instalacjach formy świetlne i cieniowe. Używa własnych technik, tworząc warstwowe kolaże i witraże elektrostatyczne. Ekran, figury wycięte z folii i światło padające pod odpowiednim kątem dają złudzenie przestrzeni, które trudno ująć w słowa.

Zgodnie z nazwą festiwalu, obok zespołów polskich zaprezentowali się twórcy z Białorusi, Czech, Francji i Niemiec. Kilku wykonawców pojawiło się po raz drugi, przywożąc inne propozycje (Papiertheater fur Mich, Teatr K3, Niezależna Inicjatywa Aktorska "Iwan i Maria") lub te same (Teatr Ad Spectatorcs - Agata Kucińska).

W odróżnieniu od zeszłorocznej edycji, tegoroczny festiwal miał charakter konkursowy: nagrody przyznawało profesjonalne jury (Hanna Baltyn, Krystyna Żuchowska, Tadeusz Nyczek), studenci Wydziału Wiedzy o Teatrze (za najlepszą pointę) oraz publiczność. Ta ostatnia nie zawiodła organizatorów, zapewniając (nad)komplety na większości pokazów. Gospodarzy wspierała grupa wolontariuszy, a stylową oprawę muzyczną tworzył pianista Marek Żurawski. Trawestując hasło festiwalowe, można wyróżnić przedstawienia, w których dominuje "lalka, tudzież człowiek".

Nagroda aktorska "za wyrażenie teatru lalką" to najlepsza rekomendacja dla lalkarzy-solistów: Agaty Kucińskiej ("Sny") i Adama Walnego ("Misterium Narodzenia"). W przedstawieniu opartym na tekście Wyrypajewa cztery lalki zamknięte w niewielkich przeszklonych boksach opowiadają surrealistyczne historie, które stopniowo splatają się ze sobą, znajdując finał w piekle - "pokoju bez drzwi, gdzie nie ma snów". Kucińska perfekcyjnie animowała ludzi wielkości dłoni, modulując barwę głosu. Tematy kolejnych epizodów wybrzmiewały wciemności. Intrygująca, oparta na współbrzmieniach muzyka Sambora Dudzińskiego wypełniała niewielką Scenę Kazamaty. Aktorka potraktowała postaci z dystansem - Dziewczyna w ciąży odczepiała swój brzuch i siadała na nim, jak na piłce; Chłopak, który marznie, dotykał drutu wystającego mu z głowy, zastanawiając się, do czego służy. Dyplom absolwentki wrocławskiej PWST to nie tylko prezentacja świetnego warsztatu, ale też znakomita inscenizacja niełatwego tekstu o potrzebie ciepła, miłości, o zdolności odczuwania.

W inny klimat przeniósł nas swoim spektaklem Adam Walny. Autorska interpretacja Bożego Narodzenia została osadzona w tradycji teatru jarmarcznego, plebejskiego. Wykonawca wzbogacił dobrze znany scenariusz o oryginalny wstęp i pointę utrzymane w stylistyce biblijnej. Losy postaci z historii świętej zyskały akcenty humorystyczne, a marionetki nietypowe atrybuty: Elżbieta miała od pasa w dół odwrócone wiadro - znak bezpłodności, Pan Jezus miał rower, a Maryja - akwarium w brzuchu.

W osobnej kategorii należy umieścić przedstawienia, w których główną rolę grał człowiek. Bardzo dobrą (mimo że pokazaną w zastępstwie "Najmniejszej kobiety świata") propozycją okazało się przedstawienie czeskiego Teatru Krepsko "Oto nadchodzi mademoiselle Malinowa". Opowieść o dziewczynie zafascynowanej ulubioną piosenkarką i pragnącą pójść w jej ślady (co uniemożliwia brak talentu) została rozegrana w całkowitej ciemności. Widzowie mogli zobaczyć tylko to, co wykonawczyni oświetlała dwoma ukrytymi w dłoniach światełkami. Kasjerka-starucha, amerykański macho, dziewczyna o wrażliwości dziecka - to tylko niektóre wcielenia czeskiej aktorki (właściwie był to monodram), które wydobywała na świat, oświetlając całość lub część twarzy. Zapał i optymizm przepływały ze sceny na widownię, a pięknie sfałszowana piosenka dźwięczała w uszach.

Pokazem kunsztu aktorskiego były również "Małe kręgi na rzece" francuskiego zespołu Eclats d'Etats. W przestrzeni quasi-laboratorium śledziliśmy działania hiperprecyzyjnej ogrodniczki. Wszystkie przedmioty były zminimalizowane - kropla wody z konewki starczała do podlania ziarenka w doniczce wielkości naparstka. Spektakl robił wrażenie dzięki świetnej współpracy pary aktorów, którzy rozmowę zastępowali serią nieartykułowanych dźwięków, wypowiadając tylko pojedyncze słowa po polsku. Prawa fizyki podane w takiej lormie zamiast przerażać, budziły ciekawość, także dzięki użyciu technik multimedialnych. Może spektakl był trochę za długi, a może, nazbyt przyzwyczajeni do dialogu, nie doceniamy formuły "nie zadawać pytań, nie udzielać odpowiedzi".

Przegląd tendencji festiwalowych zamykają spektakle, w których aktor i lalka współdziałają ze sobą na (niemal) równych prawach. Dzieje się tak w pozakonkursowych "Wypominkach" Teatru K3. Prosta, surowa scenografia (drewniane ławy, skrzynia z mini-ołtarzem w środku), śpiew, słowa i emocje - to materia przedstawienia opartego na "Krwawych godach" Federica Garcii Lorki. Od słów refrenu "Sąsiadki, było tak..." rozpoczynają się kolejne rozdziały tęsknych miłości Matki, Zony i Narzeczonej. Każdą postać odtwarza aktorka, trzymając w dłoniach drewnianą lalkę. Elementem muzycznym są śpiewane a capella pieśni ludowe (autentyczne utwory z okolic Suwalszczyzny), przypisane najważniejszym chwilom życia - weselu, odejściu z domu czy umieraniu.

Odmienna stylistyka została zastosowana w spektaklach Białostockiego Teatr Lalek - "Fasadzie" i "Baldandersie". Do przybyłych na to ostatnie przedstawienie zwraca się aktor, a w zasadzie aktorzy, bowiem Marcin Bartnikowski animuje głowę lalki przyczepioną do barków. Po chwili Dwugłowy odsłania krwistą zasłonę klatki i oglądamy demona Baldandersa (Marcin Bikowski). Obaj młodzi lalkarze wyprowadzili na scenę bestiarium z "Zoologii fantastycznej" Borgesa. Przed naszymi oczami staje więc zastęp potworów, w które wciela się demon. Na widowni wyczuwalne jest napięcie. Ogromnym plusem spektaklu jest też wykorzystanie różnych technik grania lalką. Jest mały, kłótliwy robał (umieszczony na palcu), mieszkaniec kieszeni Baldandersa, co i raz go ostrzegający. Jest niezmiernie brzydka kobieta(umieszczona na ręce aktora), która toczy z Baldandersem swoisty pojedynek. Bikowski animuje ją perfekcyjnie. Ona z nim tańczy, wiruje, flirtuje. Jest

wreszcie skrzynka z kilkoma rozmawiającymi ze sobą głowami. Ten doskonały spektakl wygrał XIII Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Doceniło go również festiwalowe jury, przyznając nagrodę "za wyrażenie teatru lalką", oraz publiczność, honorując Grand Prix.

Obok znakomitych przedstawień pojawiły się propozycje mniej wybitne, artyści bez charyzmy, nijakie fabuły. Była to na szczęście znikoma część tegorocznego festiwalu, który stanowi kolejny krok do wyrugowania z powszechnej świadomości tożsamości: teatr lalkowy teatr dla dzieci. Pozwala również odpowiedzieć zdecydowane "tak" profesorowi Henrykowi Izydorowi Rogackiemu, który przed rokiem na łamach "Teatru" (nr 1/2007) zastanawiał się, "Czy dorośli polubią lalki?".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji