Artykuły

WSPOMNIENIE: Jerzy Karaszkiewicz 1936-2004

Do dziś zdumiewa mnie, że dzień, w którym w gruzy wali się świat, jest taki jak inne. Tak samo wzeszło słońce, spacer pana z psem został tak samo zaliczony. Obiadek, drzemka popołudniowa, żadnych znaków zwiastujących. Może tylko widoczne zdenerwowanie: właśnie skończył swą pracę Teatr Nowy Hanuszkiewicza. Jerzy Karaszkiewicz, aktor Adama, głęboko to przeżył.

Udawał, że to nic, wszystko się w życiu kończy, nawet teatry, ale wolne żarty- dla aktora śmierć teatru jest często śmiercią psychiczną, z której nie łatwo się podnieść. Nie podniósł się. 17 grudnia, zwyczajnego dnia, bez ostrzeżenia powiedział tylko: "Ela, ja umieram". Karetka, reanimacja, koniec.

Przyczyny były pewnie także inne. Kłopoty z okiem, może jeszcze jakieś - ukryte. Lecz być może to właśnie utrata teatru przecięła na zawsze wszelkie perspektywy. Czasem widuję go w starych filmach, czasem ktoś wspomni jakiś jego felieton, bo dziennikarzem, gdyby nie jego miłość do teatru, byłby przednim. Żal, że nie ma Jurka. Był fajnym kumplem, wiernym przyjacielem. Dobrym człowiekiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji