Artykuły

Z reguły nie ulegam modom

- Cieszę się, że udało mi się przekonać moich studentów do tego, by trzymali wysoki ton podczas tego spektaklu, by zbliżali się do tragedii, a nie rozgrywali małego realizmu. Chciałem, by na zakończenie mojego rektorowania w tej szkole, by przed moim odejściem z niej wybrzmiał artystycznie ton wysoki - mówił JERZY STUHR przed premierą "Sędziów" w PWST w Krakowie.

Przed nami premiera "Sędziów" Wyspiańskiego w Pańskiej reżyserii, dyplomu studentów IV roku Wydziału Aktorskiego krakowskiego PWST. Za nami Rok Wyspiańskiego i krakowski festiwal poświęcony twórczości poety. Nie spóźnił się Pan troszkę z tą premierą?

- Bardzo poważnie rozchorował mi się student. Czekaliśmy na niego pół roku, bo jego udział w tym spektaklu był dla mnie ważniejszy od wszelkich festiwali. A poza tym uroczyste zakończenie obchodów Roku Wyspiańskiego odbędzie się podczas marcowego koncertu w Muzeum Narodowym, więc tym spektaklem włączymy się w tę uroczystość. Przedstawienie będzie też reprezentowało naszą szkołę podczas Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi, gdyż "Klątwa" w reżyserii Anny Polony schodzi już z afisza.

"Klątwę" właśnie i "Sędziów" połączył Pański mistrz, Konrad Swinarski, w jeden spektakl i czterdzieści lat temu w Starym Teatrze powstało legendarne juz dziś przedstawienie...

- I wtedy też zaczęła się moja przygoda z "Sędziami". Przysłuchiwałem się rozmowom Konrada z aktorami na planie, bo jak pamiętamy powstał też przecież znakomity film ze świetnymi zdjęciami mojego przyjaciela, niedawno zmarłego Edwarda Kłosińskiego. Myślałem o tym utworze bardzo długo i teraz, podczas odbioru tego dyplomu, profesor Jacek Popiel utwierdził mnie swoimi słowami w wieloletnim przekonaniu, że "Sędziowie" są jedynym utworem Wyspiańskiego, który może być zrozumiały na całym świecie.

Czy ta historia żydowskich rodzin, która zdarzyła się we wsi galicyjskiej pod Lwowem, a zaczerpnięta została przez Wyspiańskiego z kronik sądowych i zapisana w formie antycznej tragedii, to materiał, którym udało się Panu zainteresować młodych ludzi?

- Nie było łatwo. Bałem się, bo wiedziałem, że zanim ich "zarażę" tym utworem, minie dużo czasu. Musiałem przecież wyjaśniać całe tło historyczne współistnienia, symbiozy społeczności polskiej i żydowskiej na przełomie wieku XIX i XX. Przecież młodzi ludzie nie mają dziś o tym pojęcia. Temat jest delikatny, nauczyciele w szkole chyba boją się o tym mówić... No więc wszystko, krok po kroku, tłumaczyłem, opowiadałem, wyjaśniałem. I dopiero gdy poczuli tę polsko - żydowską atmosferę tamtych lat, wtedy zaczęliśmy rozczytywać wątek zbrodni - zresztą niezwykle odważnie przez Wyspiańskiego pokazanej. Historia kryminalna zderzona z nieznanym dla nich, ale jak się okazało bardzo ich interesującym tłem historycznym wciągnęła młodych ludzi i pracowali zawzięcie. W zrozumieniu tematu pomogła im dyskusja, wręcz konflikt, jaki powstał wokół książki Jana Grossa "Strach". Kłopoty językowe, rozczytywanie znaczeń nieznanych słów, czytanie Biblii i tam szukanie wielu odpowiedzi - to była bardzo ciekawa przygoda. A poza tym moi studenci stanęli przed bardzo wysoko postawioną poprzeczką, bo zagranie tragedii antycznej w sposób prawdziwy, wiarygodny, nie jest łatwe. Dla młodej dziewczyny, kończącej studia, przed którą życie stoi otworem, zagranie w sposób prawdziwy bohaterki pragnącej śmierci - to są poważne wyzwania aktorskie. Muszę przyznać, że miałem szczęście, gdyż trafiłem na grupę studentów, którzy w większości przypadków są psychicznie i fizycznie porównywalni z bohaterami. To im nieco ułatwiło wykonanie tego piekielnego zadania aktorskiego.

"Sędziowie" to rzecz o grzesznej miłości, o namiętności, o gniewie i losie

hiobowym. Ale przede wszystkim o sumieniu. O winie i możliwościach jej odkupienia...

- To prawda, ale dla mnie przede wszystkim o religii. To jest dramat dwóch wielkich religii: żydowskiej i katolickiej. To jest opowieść o Bogu srogim: "Oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę" i o Bogu miłosiernym, który przebacza grzesznikowi. W tym tekście jest wiele filozoficznych i religijnych tematów do rozczytania i, zrozumienia. Temu poświęciliśmy masę czasu. Potem dopiero zabraliśmy się do układania tych skomplikowanych klocków fabularnych i aktorskich.

Widzę, że nie uległ Pan modzie uwspółcześniania klasyki i nie czekają nas "Sędziowie" np.... w sali rozpraw?

- Z reguły nie ulegam modom. A poza tym ten tekst kompletnie się nie nadaje do przenoszenia na grunt współczesny. To jest opowieść metafizyczna, która dzieję się gdzieś w czarnej dziurze, czyli wszędzie. Cieszę się, że udało mi się przekonać moich studentów do tego, by trzymali wysoki ton podczas tego spektaklu, by zbliżali się do tragedii, a nie rozgrywali małego realizmu. Chciałem, by na zakończenie mojego rektorowania w tej szkole, by przed moim odejściem z niej wybrzmiał artystycznie ton wysoki. Mam gorącą nadzieję, że tak się stało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji