Artykuły

Warszawa. "Cesarz" na urodziny Kapuścińskiego

Wyjątkowy spektakl z wyjątkowej okazji: w siedzibie "Gazety" Jolanta Olszewska [na zdjęciu] pokaże jutro monodram oparty na książce Ryszarda Kapuścińskiego "Cesarz". Okazją jest 76. rocznica urodzin zmarłego przed rokiem pisarza.

Od wydania "Cesarza" upływa w tym roku 30 lat. Sam autor pisał, że to "książka o tym, jak udział we władzy demoralizuje, deprawuje i wykrzywia". "Cesarz" doczekał się szeregu wznowień, blisko 30 wydań zagranicznych i wielu adaptacji teatralnych. Jedną z nich jest monodram Jolanty Olszewskiej, aktorki Teatru Dramatycznego. - To była pierwsza z książek Ryszarda Kapuścińskiego, jaką przeczytałam. Byłam tuż po szkole teatralnej, ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, by traktować "Cesarza" jako materiał teatralny. Tym większa była moja trema, ale i radość, gdy po latach ten tekst do mnie powrócił, gdy mogłam się z nim zmierzyć aktorsko - mówi.

To spektakl kameralny - dziewczyna z plecakiem przychodzi pod drzwi starego pałacu i próbuje odtworzyć, zrozumieć historię tego miejsca. Wchodzi w kolejne role sług: poduszkowego, woreczkowego, moździerzowego, w świat rytuałów doprowadzonych do absurdu, aby przyjrzeć się etiopskiemu cesarzowi i jego dziwnemu światu, który stworzył.

- Pamiętam przedstawienie, gdy na widowni był sam autor. Trema zżerała mnie ogromna. Miałam wrażenie, że spektakl zaczął się gdzieś poza mną. Dopiero po kilku minutach zapanowałam nad emocjami, które znów przybrały na sile, gdy na finał, na oklaskach został wywołany pan Ryszard - wspomina Jolanta Olszewska.

Nie kryje, że i przed jutrzejszym spektaklem czuje tremę: 4 marca przypada 76. rocznica urodzin zmarłego przed rokiem autora "Cesarza".

"Cesarz", monodram Jolanty Olszewskiej - wtorek, 4 marca, siedziba "Gazety Wyborczej", ul. Czerska 8/10, godz. 19. Wstęp wolny

Alicja Kapuścińska, żona pisarza

- Moment napisania pierwszego zdania każdej nowej książki poprzedzał czas niepokoju. Ryszard chodził, coś notował, kreślił, poprawiał, darł kartki. Czekał. Znów coś pisał, znów poprawiał, znów kreślił. Aż wreszcie ulga: jest pierwsze zdanie. Są następne. "To był mały piesek rasy japońskiej. Nazywał się Lulu. Miał prawo spać w łożu cesarskim" - w "Cesarzu". A w moim ulubionym "Hebanie": "Przede wszystkim rzuca się w oczy światło. Wszędzie - światło. Wszędzie - jasno. Wszędzie - słońce". Nie pytałam, jak mu idzie pisanie. Po prostu pewnego wieczoru zszedł na kolację i przy kuchennym stole przeczytał mi te pierwsze zdania. Zdecydował, że będzie pisał w odcinkach - początkowo dla "Kultury", później dla "Gazety Wyborczej". Dzwoniono z redakcji, nieuchronnie zbliżał się dzień, kiedy musiał zanieść kolejny fragment. To go dopingowało, narzucało dyscyplinę.

"Cesarz" jest najczęściej wystawianą jego książką. Pamiętam spektakle z różnych scen, m.in. z Łodzi, z Warszawy. Na jedną z premier wybrałam się z moją przyjaciółką Ewą. "Czy ty wiesz, że zanim aktorka powiedziała swoją kwestię, ty szeptałaś każde słowo?" - spytała po spektaklu. Nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji