Artykuły

Teatr z muzyką w tle

"Jutro" w reż. Eweliny Pietrowiak i "Kolonia karna" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w Operze Wrocławskiej na Festiwalu Musica Polonica Nova. Pisze Magdalena Talik w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Dwa nowe spektakle Opery Wrocławskiej wystawione w ramach trwającego właśnie festiwalu Musica Polonica Nova to doskonała lekcja muzyki współczesnej.

Warto być na niej obecnym, nawet jeśli nie jest to nasz ulubiony przedmiot. "Jutro" Tadeusza Bairda i "Kolonia karna" Joanny Bruzdowicz to jednak kawałek historii polskiej muzyki. Obydwa dzieła, choć powstały w drugiej połowie lat 60. (najbardziej płodnym dla polskich kompozytorów okresie), znacząco się zresztą różnią i reżyserzy obydwu spektakli mocno je skontrastowali.

Debiutująca w operze Ewelina Pietrowiak była wcześniej asystentką Mariusza Trelińskiego. Ślad tamtej współpracy widać w oszczędnej scenografii, jaką zaprojektowała do "Jutra" [na zdjęciu] Tadeusza Bairda. Poza kilkoma symbolicznymi elementami scena jest właściwie pusta. Dzięki temu uwaga skoncentrowana jest na świetnej muzyce Bairda. Czas obszedł się z nią łagodnie, wciąż potrafi być dla słuchacza atrakcyjna.

Zdumiewa, że od warszawskiej premiery "Jutra" minęło ponad 40 lat i przez ten czas nikt nie pokusił się o ponowne wystawienie dzieła. A to prawdziwie wartościowy utwór, także jeśli chodzi o libretto Jerzego Sity na podstawie Josepha Conrada. Na naszych oczach rozgrywa się kameralny dramat niewidomego Jozuego (Stanisław Kufluk), jego córki Jessiki (Dorota Dutkowska) i Oziasa (Wiktor Gorelikow), który czeka na powrót syna, wmawiając dziewczynie, że chłopak z pewnością ją pokocha. Harry (rola mówiona aktora Łukasza Brzezińskiego) to jednak playboy i utracjusz, który wracając, liczy tylko na finansowe korzyści.

W spektaklu Pietrowiak jest kilka niedociągnięć (zwłaszcza zbyt nachalnie zaznaczony kontrast między Harrym a czekającymi na niego ludźmi), ale najistotniejsze, że reżyserka wyeksponowała muzykę Bairda i podporządkowała jej akcję. Nieco odmiennie niż Marek Weiss-Grzesiński w "Kolonii karnej" Joanny Bruzdowicz na podstawie Franza Kafki. Jego inscenizacja to świetnie zrobiony teatr, dla którego muzyka jest raczej tłem. Mamy wrażenie, że oglądamy dokumentalny film z amerykańskiej bazy w Guantanamo, gdzie więźniów czekają tylko tortury i poniżanie. Na pierwszym planie króluje opętany ideą porządku oficer (świetny Łukasz Rosiak), który oprowadza po swoim "królestwie" wstrząśniętego badacza (Andrzej Kalinin).

Weiss-Grzesiński zrobił spektakl dla melomanów o mocnych nerwach, zamknął go za kratami, a widzowie, zamiast w fotelach, siedzą na plastikowych krzesłach na scenie. Mniej zapada w pamięć muzyka, choć Rosiak śpiewa świetnie i wprowadza w pełen napięcia nastrój. Pod względem brzmieniowym, mimo upływu czasu, broni się raczej "Jutro". Dobrze, że powraca na scenę. Czas, by znowu zachwycić się muzyką Bairda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji