Artykuły

Polskie opery współczesne według Conrada i Kafki

"Jutro" w reż. Eweliny Pietrowiak i "Kolonia karna" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w Operze Wrocławskiej na Festiwalu Musica Polonica Nova. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Opera Wrocławska stawia na nową muzykę. Piątkowe premiery dwóch jednoaktówek - "Jutra" Tadeusza Bairda oraz "Kolonii karnej" Joanny Bruzdowicz - zainaugurowały 26. Festiwal Musica Polonica Nova.

Spektakle, które na stałe wchodzą do repertuaru Opery Wrocławskiej - "Jutro", do bólu realistyczna konfrontacja marzeń z rzeczywistością, oraz "Kolonia karna", dosłowny obraz wypaczania zasad wymiaru sprawiedliwości - miały stworzyć jedną całość. Jedności jednak nie było, otrzymaliśmy dwa odrębne spektakle, o różnym rzemiośle muzycznym i reżyserskim.

Wydarzeniem jest inscenizacja zapomnianego dzieła Tadeusza Bairda. "Jutro" to dramat muzyczny w I akcie, z librettem Jerzego S. Sity według noweli (pod takim samym tytułem) Josepha Conrada z 1902 roku. Jedyne dzieło sceniczne Bairda (1928-1981) - który wraz z Kazimierzem Serockim i Janem Krenzem tworzył grupę kompozytorską Grupę 49, inicjatora Warszawskiej Jesieni, autora muzyki do filmów i spektakli teatralnych - powstawało w połowie lat 60. Prapremiera odbyła się w 1966 roku w ramach X Warszawskiej Jesieni, spektaklem w reżyserii Aleksandra Bardiniego dyrygował Witold Rowicki. Po latach utworu Tadeusza Bairda słucha się znakomicie. Dramat oparty na technice serialnej nasycony jest charakterystycznym dla kompozytora "romantyzmem", śpiewnością, liryką frazy, dbałością o tekst.

Czym jest dzieło Bairda? - pyta młoda reżyserka Ewelina Pietrowiak, asystentka Mariusza Trelińskiego, reżyserująca niedawno "Sonatę jesienną" Bergmana w Teatrze Ateneum w Warszawie. Podpowiada: "Muzyczną psychodramą, kameralnym dramatem na ogromną orkiestrę, troje solistów i aktora, dziwną, romantyzująco-współczesną operą, a może zapisanym w nutach seansem w teatrze". Wszystko to odnajdziemy we wrocławskiej inscenizacji. Tekst Sity według Conrada dał reżyserce doskonałe narzędzie do stworzenia prawdziwego scenicznego dramatu, w którym każda z czterech postaci jest charakterystyczna i na swój sposób tragiczna.

Do trojga śpiewaków dołączono partię mówioną. Inscenizacja Pietrowiak jest wręcz minimalistyczna ("akcja" rozgrywa się gdzieś nad brzegiem morza), ledwie naszkicowana, otwarta, dająca przestrzeń i oddech, grająca światłem i kolorem. Niedopowiedziana. W dziele Bairda śpiewacy muszą być znakomitymi aktorami, inaczej wystawienie nie ma sensu. Tutaj prawie się to udało. Co znamienne śpiewacy - Anna Biernacka (Jessica), Maciej Krzysztyniak (Jozue), Wiktor Gorelikow (Ozias) - okazali się lepszymi aktorami od Roberta Wrzoska kreującego partię mówioną (Harry'ego), poprowadzoną bez nuty zagadki i mistyki towarzyszącej dialogom pozostałej trójki. Dramat Bairda, który i w muzycznej partyturze ma wiele smaczków, bardzo dobrze poprowadził dyrygent Tomasz Szreder.

"Kolonia karna" Joanny Bruzdowicz (ur. 1943) - dramat w I akcie według opowiadania Franza Kafki, z librettem Jarosława Simonidesa i kompozytorki - powstała na zamówienie Opery w Pradze. Z powodów politycznych do premiery w 1968 roku nie doszło i dramat wystawiono w Tours w 1972 roku ("Kolonię" pokazano także w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1995 roku).

Opowieść Kafki - rozgrywająca się gdzieś na wyspie w kolonii karnej, rządzonej przez wojskowych sadystycznie znęcających się nad więźniami - jako temat na operę wydaje się pomysłem co najmniej kontrowersyjnym. Brutalna opowieść w wersji scenicznej jest przygnębiająca. Temat otrzymał jednowymiarową inscenizację, nachalną, dosłowną, dość obojętną. Grypsy (zachowania znane np. z więzień amerykańskich w Iraku) budzą niesmak. Publiczność siedzi na scenie, akcja rozgrywa się w gigantycznej klatce. Muzycznie dzieło Bruzdowicz nie dorównuje językowej ulotności Bairda, nie pasjonuje, nie wciąga, pozostawia niedosyt. Trudno się go słucha, mając przed oczyma traumatyczne sceny.

Wystawienia oper współczesnych zawsze wiążą się z ryzykiem. Trzeba jednak je podejmować, choćby po to, by przywracać scenie takie arcydzieła jak "Jutro". A nie mam wątpliwości, że wrocławska inscenizacja utworu Tadeusza Bairda powinna na stałe wejść do kanonu oper współczesnych.

Festiwal "Musica Polonica Nova" potrwa do 22 lutego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji