Artykuły

Czy Częstochowa i Kalina się nie kochały?

Czy Częstochowa i Kalina się nie kochały? Niewykluczone, że tak było. Gwiazda wychowała się w naszym mieście, ale nie wracała do niego i nie bardzo przyznawała do związków z nim. Częstochowa również się nimi nie chwaliła.

Pewnie gdyby wyjść na ulicę i pytać przechodniów o częstochowskie korzenie Kaliny Jędrusik [na zdjęciu], większość rozmówców byłaby zdziwiona samym pytaniem. Bo wiedza o tym, że późniejsza gwiazda urodziła się w Gnaszynie, tam chodziła do podstawówki, a potem robiła maturę w częstochowskim LO im. Słowackiego, nie jest powszechna, mają ją raczej ci, którzy pozostają bliżej spraw artystycznych. A nie stała się powszechna dlatego, że przez całe lata nikomu u nas nie zależało na propagowaniu kontrowersyjnej - było nie było - artystki.

- W moim domu rodzinnym nigdy się o tym nie mówiło - mówi Małgorzata Nowak, szefowa Ośrodka Promocji Kultury "Gaude Mater". - Aktorka nie pozostawała w sferze spraw ważnych dla moich rodziców. Tak samo była nieobecna w życiu naszego miasta. Czy ktoś w ogóle zapraszał ją do odwiedzin, występów, spotkań z ludźmi? Nie. O tym, że Jędrusik jest w części częstochowianką, dowiedziałam się dopiero, pracując w OPK.

Małgorzata Nowak uważa, że lata milczenia przerwała tak naprawdę TVP Kultura przypominająca teraz różne wcielenia Kaliny. To ona tak naprawdę zainspirowała twórców częstochowskiego Festiwalu Dobrej Piosenki im. Kaliny Jędrusik i całego kompleksu imprez "Kalinowe noce, Kalinowe dni", rozpoczętych wczoraj.

- Wiadomo, że władze partyjne za Gomułki Kaliny nie kochały - mówi Andrzej Grądman, wieloletni publicysta muzyczny. - W Częstochowie nie przypominano więc jej związków z miastem. A bardziej kołtuńska część częstochowian, którzy wiedzieli o tych związkach, odcinała się od aktorki, bo im się jej biust nie podobał. Mnie się bardzo podobał...

Grądman wspomina, jak w latach powojennych Jędrusik jako dziewczyna wpadała do klubu YMCA w III Alei. Piła kawę, flirtowała z chłopakami, była dość swobodna obyczajowo. Tańce z Kaliną publicysta pamięta do dzisiaj.

- W latach 70. i późniejszych nie było już żadnych politycznych nacisków w związku z jej osobą - dodaje Ireneusz Kozera, naczelnik wydziału kultury urzędu miasta, świadek ostatnich 30 lat instytucjonalnej kultury w Częstochowie. - Ale i wtedy do aktorki nie wychodziły z miasta jej dzieciństwa żadne zaproszenia, a i ona nie dopraszała się o gościnę. Jakby obie strony o sobie wzajemnie zapomniały. Teraz zrodziła się moda na przywracanie takich więzi, ale dawniej ludzie, którzy zrobili kariery w stolicy, nie wspominali o małych miejscowościach, z których się wywodzili (przecież Gnaszyn był wtedy zwyczajną wioską).

Trochę głębiej sięga pamięcią Maciej Batorek, prezes Towarzystwa Przyjaciół Częstochowy, które w latach 80. zaczęło zapraszać na spotkania częstochowian rozrzuconych po kraju. - Pod koniec lat 60. byłem na spotkaniu z Kaliną w częstochowskim klubie Studnia, na którym mówiło się też o częstochowskich tropach biografii aktorki - opowiada. - Potem już nie chciała przyjmować zaproszeń, choć je ponawiano, np. z klubu EMKO. Naszemu Towarzystwu ściągnięcie ówczesnej gwiazdy też już się nie udało.

Grądman zapewnia, że w latach 60. gwiazda pamiętała o mieście swoich szkolnych lat. W Warszawie istniał długo nieformalny, towarzyski klub częstochowian, którzy zrobili kariery w stolicy, czasem nawet pomagał ludziom nadal mieszkającym w Częstochowie. Należała do niego także Kalina...

- Jeśli prawdą jest, że mimo wszystko uważała Częstochowę za miasto kołtuńskie - dodaje publicysta - to miała rację. I widocznie miała po temu powody.

Robert Dorosławski, dyrektor Teatru im. Mickiewicza przyznaje, że przy swojej wielkie charyzmie Jędrusik była i pozostaje osobą bardzo kontrowersyjną. - Nie była dobrą aktorką, w jej wykonaniach wokalnych znaleźć można wiele mankamentów - ocenia. - To oczywiście moja prywatna opinia. Jako kobieta również nie jest moim ideałem. Jednak miała magiczną, elektryzującą osobowość i dzięki niej stworzyła niezapomniane kreacje. Gdyby pozostała w Częstochowie, nie wiem, czy utrzymałaby się w teatrze. Sądząc z anegdot mówiących o jej charakterku, podejrzewam, że tutejsi dyrektorzy nie mieliby do niej cierpliwości.

Dorosławski nie zgadza się, że nasze miasto zapomniało o Kalinie jako częstochowiance. Ale po chwili przyznaje, że sam był w sytuacji uprzywilejowanej: ktoś z jego rodziny był sąsiadem ciotki gwiazdy.

Od 2001 roku przy schodach wiodących na ostatnie piętro częstochowskiego urzędu miasta wisi portret Kaliny Jędrusik. Wisi obok podobizn Haliny Poświatowskiej i Ludmiły Marjańskiej. To miły gest, ale na to piętro niewielu wspina się interesantów...

Teraz trwa w Częstochowie cykl imprez poświęconych Kalinie (znakomity pomysł Gaude Mater i współpracujących z OPK instytucji). Ale koncerty i wystawy przemijają...

Żeby pamięć trwała, potrzebny jest trwały ślad - jak np. ławeczka Poświatowskiej, którą polubili młodzi częstochowianie. Tymczasem Kalina Jędrusik nie ma u nas nawet ulicy swojego imienia. Czyżby nadal pozostawała dla częstochowian osobą zbyt kontrowersyjną? Chyba już nie, bo swojej ulicy nie ma też - okazuje się - Ludmiła Marjańska, pisarka tak bliska Częstochowie w ostatnich latach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji