Artykuły

Winy nieodpuszczone

O tym, że Krzysztof Globisz potrafi świetnie pracować ze studentami aktorstwa nie trzeba chyba nikogo szczególnie przekonywać. Wystarczy przypomnieć bardzo udany spektakl dyplomowy z 2005 roku - "Kapelusz pełen deszczu". Tegoroczny dyplom "Elektra - Twarze" tę tezę potwierdza. Przedstawienie jest nie tylko bardzo ciekawą propozycją teatralną, ale też pozwala aktorom zaprezentować cały wachlarz ich umiejętności - o spektaklu "Elektra - Twarze" w reżyserii Krzysztofa Globisza w krakowskiej PWST pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl prezentowany jest na Scenie Teatru Ludowego na ulicy Starowiślnej. Przestrzeń przypomina opuszczone stare mieszkanie - jest niewielka, pusta, zakurzona. Przed wejściem na salę, w której toczyć się będzie akcja - widzowie przechodzą przez starą, zniszczoną łazienkę: wanna, umywalka, niegdyś białe, dziś już poszarzałe i niemodne kafelki. Miejsce gry jest zaaranżowane dużo bardziej szkicowo i, dzięki temu, wieloznacznie. To seria czarnych, pnących się ku górze podestów; z prawej strony ściana z białych kafelków, w głębi dwie szyby (za jedną z nich kryje się studio radiowe ze spikerką - Chryzotemis), a nad tym wszystkim zawieszony zardzewiały rzeźniczy hak, po bokach - zielona kurtyna. Całość przywodzi na myśl opuszczony lokal przechowujący ślady przebrzmiałej rodzinnej intymności, z czasem przemieniony w rzeźnię. Jest to jednak również studio radiowe i nie kryjące swej teatralności miejsce gry.

Wieloznaczność tej przestrzeni idealnie współgra z wieloaspektowością spektaklu. Pierwsza część utrzymana jest na najwyższym rejestrze emocjonalnym, w atmosferze sennego koszmaru, horroru, rzezi. Elektra (Karolina Sokołowska) - surowa i brutalna, opętana pragnieniem zemsty i żądzą krwi zdaje się wyzbyta cech swojej płci - nie jest kobietą, lecz mścicielką - zdecydowaną i bezlitosną. Jej przeciwieństwem są Chryzotemis (Zuzanna Skolias) i Klitajmestra (Marta Ledwoń/Wanda Skorny). Obie świadome swojej seksualności, przesadnie zmysłowe, pragną zawieszenia win, przezwyciężenia dręczącego je rodzinnego koszmaru. Chryzotemis w ślad za matką, chce spełnienia się w roli kobiety jako kochanki i matki. Klitajmestra dręczona koszmarami przeszłości, próbuje pokonać wyrzuty sumienia przybierając pozę eleganckiej, beztroskiej, bogatej damy. To między tymi trzema kobietami toczy się walka. Elektra bowiem ze wszystkich sił, różnymi sposobami regularnie wybija je z chwiejnej stabilności i wygodnych ról. Krzyczy, bije, znęca się, straszy, przekonuje, lub ironicznie wpisując się w sztuczne konwenanse - snuje przy matce pełen zagadek scenariusz planowanego morderstwa. Całość toczy się w atmosferze chaotycznej, chorobliwej, niemal zwierzęcej walki - na granicy obłędu. Wrażenie to tworzone jest w dużej mierze przez światło oraz dźwięki. Skąpana w blasku o kolorze trupiej zieleni lub krwawej czerwieni przestrzeń wypełnia się krzykiem - niekiedy przetworzonym przez megafon, lub mikrofon - dopełnianym muzyką: raz serią zgrzytów i szumów, z wyciem zwierząt prowadzonych na ubój w tle, innym razem operowymi ariami w brawurowym wykonaniu Chryzotemis, lub rytmicznymi melorecytacjami Klitajmestry i Elektry.

Pierwsza część kończy się w punkcie kulminacyjnym, gdy Elektra i Orestes (Tomasz Nosinski) odmawiają modlitwę zemsty, czyli sparafrazowany pacierz - "Ojcze nasz". Jednak po przerwie atmosfera stopniowo opada: groza zamienia się w makabreskę, rzeźniczy hak w wieszak na ubranie, a brutalna rzeź w program kryminalny, w którym widzowie telewizyjni, czy słuchacze radiowi mogą za pomocą smsów głosować, kto ich zdaniem jest ojcem Orestesa - Agamemnon, czy dowodzący tego z całych sił Egist (Michał Kocurek). Emocje ustępują logicznemu, niemal detektywistycznemu odtwarzaniu przeszłości. Elektra, która po zamordowaniu matki nie ma już siły kontynuować swego planu zbrodni - oddaje tok wydarzeń w ręce mężczyzn. Jednak jej następca - Orestes jest zagubionym, niedojrzałym chłopczykiem - przerażonym całą sytuacją, niepewnym swej tożsamości, opuszczonym przez siostrę i jedynego przyjaciela - Pyladesa (Macieja Maciejewskiego) w najważniejszym momencie. Kiedy ubrany w za szerokie spodnie podtrzymywane przez staromodne, chłopięce szelki bije domniemanego ojca białą torebką - jego agresja jest nie tyle zemstą (bo jej motywy zostały podważone), co wybuchem rozpaczliwej bezradności.

W świecie spektaklu "Elekta - Twarze" tradycyjnie pojęty tragizm jest niemożliwy. W pierwszej części - rytualny mord przyrównany zostaje do rzeźniczego uboju, w drugiej zemsta zmienia się w absurdalną makabreskę, w której motywy zbrodni zostają podważone, a mściciele stają się marionetkami rozpętanego nie wiadomo przez kogo mechanizmu, w którym więcej jest znaków zapytania, niż faktów. Bohaterowie wybici z pewności o słuszności swoich działań - przemieniają się w śmieszne ofiary przypadku, których nie stać już ani na patos, ani nawet na wcześniejsze okrucieństwo. Jedyne, co pozostaje prawdziwe to cierpienie, złość, poczucie niesprawiedliwości i samotność - nie do przezwyciężenia, nie do ukojenia. Źródło tych uczuć jest jednak tak dalekie, tajemnicze i niepewne, że właściwie traci na znaczeniu, pozostawiając bohaterów w egzystencjalnej pustce - przerażającej, ale w gruncie rzeczy banalnej. Kondycja mitycznych herosów sprowadzona zostaje do czysto ludzkiego poziomu, a tragicznie losy do kroniki policyjnej. Dzięki temu obniżeniu tonu - historia rodzinna staje się jeszcze bardziej dotkliwa i przerażająca.

"Elektra - Twarze" to świetny spektakl i bardzo udany dyplom aktorski. Zrealizowany przy użyciu najprostszych środków teatralnych, znakomicie wykorzystuje możliwości nieskomplikowanych zabiegów scenicznych: zmiana atmosfery przez kolor oświetlenia, wielofunkcyjność wyrazistych rekwizytów w ascetycznej przestrzeni itp. Dzięki temu na pierwszy plan wysuwają się aktorzy. A w ich gronie trudno kogoś szczególnie wyróżnić. Choć Karolina Sokołowska w nietypowo zinterpretowanej roli Elektry skupia na sobie zdecydowanie najwięcej uwagi, swoją kreacją nie przysłania innych. Każdy z aktorów bardzo konsekwentnie i świadomie kształtuje swoje postaci nadając im niebanalne, wyraziste rysy, ale zachowując swobodę oraz ironiczny dystans do kreowanych przez siebie bohaterów i ich losów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji