Artykuły

Skrót z Szekspira

Szekspirowski "Sen..." jest tak skonstruowany, że czytelnik prędko zaczyna mylić ze sobą zakochane pary. Reżyser przedstawienia postanowił tę sprawę utrudnić tak bardzo, jak to możliwe - o "Śnie nocy letniej" w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.

Problemem najnowszej produkcji Łaźni Nowej jest brak przyczyny, dla której powstał spektakl. Szekspirowska opowieść została już, to fakt, wielokrotnie przenicowana w teatrze: eksponowano jej feeryczność, baśniowość, okrucieństwo - co się komu podobało. Jacek Jabrzyk jednak nie zdecydował się na podkreślenie żadnego z tematów zaznaczonych w dramacie Szekspira. W efekcie powstało przedstawienie lekkie, zgrabne, zabawne, dobrze skrojone - i o niczym.

Już na poziomie fabuły spektakl kuleje. Nie znając treści dramatu żaden widz nie domyśliłby się, że Oberon nakazał Pukowi skropienie oczu Tytanii i kochanków sokiem z niezwykłego kwiatu. Sporo zamieszania sprawia też obsadzenie wielu ról jednym aktorem (np. Sławomir Sośnierz gra Tezeusza, Oberona i Framugę, oraz granego przez Framugę Lwa), trudne do uzasadnienia inaczej, niż tylko niewielką obsadą spektaklu. Aktorzy ze wszystkich sił starają się wygrać ze swych postaci te tematy, które uznają za najważniejsze. Rozmnożenie ról jednak nie służy skupieniu wykonawców, bohaterowie przestają być wyraziści dla widza, nie są zróżnicowani, mylą się i nakładają na siebie. Szekspirowski "Sen..." jest zresztą tak skonstruowany, że czytelnik prędko zaczyna mylić ze sobą zakochane pary; reżyser przedstawienia postanowił tę sprawę utrudnić tak bardzo, jak to możliwe.

Minimalistyczna scenografia (kilka rurek emitujących barwne światło, lustrzane słupy) wystarczyła, by zaaranżować przestrzeń akcji. Wielofunkcyjna i rozłożona na wiele planów przestrzeń podziemi Łaźni Nowej to walor tego przedstawienia, z którego reżyser rzeczywiście skorzystał zaledwie kilka razy. Zwykle każe aktorom biegać od jednych drzwi do drugich, bez celu, bez próby nadania znaczenia tym sprintom.

Jabrzyk zaangażował do spektaklu studentów szkoły teatralnej i aktorów krakowskich scen. Zaskoczeniem było oglądanie Sławomira Sośnierza, który po nienajlepszych rolach w Teatrze Bagatela, w podziemiach Łaźni Nowej potrafił autentycznie rozśmieszyć przymierzając się do roli Lwa w przygotowywanym przez rzemieślników spektaklu, by zaraz potem, wchodząc w rolę Oberona, skupić na sobie czujną uwagę widza. Podobny poziom zaskoczenia jakością pracy wywołać może rola (czy też role) Bolesława Brzozowskiego, inne od zwyczajowych trzecich planów i ogonów, które przychodzi mu grać w macierzystym Starym Teatrze.

Prawdziwą szansę na zabłyśnięcie mieli przede wszystkim młodzi aktorzy. Nie wszyscy z niego skorzystali. Trio kobiece to niepokojąca, zagadkowa i wcale nie modelowo piękna Helena Mirosławy Żak, zmienna i niedefiniowalna Hermia Kariny Grabowskiej-Fiałek oraz nierówna, nie do końca wymyślona, ale stosunkowo spójna Tytania Agaty Myśliwiec. Dopełnieniem tej trójki jest niepokojąca elfka Karoliny Sokołowskiej, ostentacyjnie nieeteryczna, intensywnie obecna. Słabiej prezentują się mężczyźni. Mateusz Janicki (Demetriusz) i Krzysztof Wieszczek (Lizander) nie są w stanie uwiarygodnić postaci kochanków na tyle, by widz uwierzył, że Hermia i Helena cokolwiek w nich dostrzegają. Młodzi mężczyźni są szpanerscy, ostentacyjnie niedbali, małomówni. Nie ma w nich żaru i energii, która działałaby magnetycznie na kobiety.

Najjaśniejszy punkt wieczoru to Puk Tomasza Nosińskiego (występującego na zmianę z Łukaszem Mazurkiem). Jest ułożony, nie ma w nim szaleństwa czerwcowej, upalnej nocy, ale to tylko pozór. Jego głos hipnotyzuje, a jego śpiew (wykonuje "Hope there's someone" z repertuaru Anthony and the Johnsons) obezwładnia i porywa. Towarzysząca mu na wiolonczeli Sokołowska współtworzy atmosferę skupienia i powagi, oboje nieoczekiwanie wprowadzają do spektaklu ton serio.

Wszystko to jednak: umiejętności aktorów, przestrzeń, w której grany jest spektakl, oszczędna scenografia i włożony w spektakl wysiłek nie budują niczego ponad skrót z Szekspira. Skrót dokonany wybiórczo i nieumiejętnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji