Artykuły

Asy kina wracają do gry

Kutz i Morgenstern znów chcą kręcić filmy. Panowie najwyraźniej pozazdrościli werwy i uporu 82-letniemu Wajdzie. Oscarowa nominacja "Katynia" i zapowiedzi mistrza, że wcale nie zamierza odpoczywać, zbudziły w filmowcach uśpioną żyłkę rywalizacji - pisze Magdalena Łukaszewicz-Rigamonti w Polsce.

- Nawet wołami. Nikt mnie nie zaciągnie. Za stary jestem na robienie filmów - tak jeszcze kilka miesięcy temu zarzekał się 79-letni reżyser Kazimierz Kutz [na zdjęciu]. Autor takich głośnych obrazów, jak "Sól ziemi czarnej" (1969) czy "Zawrócony" (1994) dziesięć lat temu zarzucił reżyserowanie fabuł na rzecz polityki.

Teraz były senator, a ostatnio zapalony poseł, odgraża się, że jeszcze w tym roku zekranizuje "Cholonka", kultową na Śląsku powieść autorstwa Horsta Eckerta, której akcja toczy się na przedmieściach Zabrza w latach 30. i 40.

W razie spełnienia tej zapowiedzi Kutz nie będzie jednak najstarszym aktywnym zawodowo polskim reżyserem filmowym. Siedem lat starszy od niego jest Janusz Morgenstern, który kilka dni temu szumnie ogłosił, że po 22 latach przerwy znowu zabiera się za kręcenie.

Reżyser m.in. fabuł "Do widzenia, do jutra" (1960) i "Kolumbów" (1970) oraz seriali "Stawka większa niż życie" (1967) i "Polskie drogi" (1976-1977), w przyszłym tygodniu wchodzi na plan "Mniejszego zła".

Będzie to ekranizacja powieści Janusza Andermana sprzed dwóch lat zatytułowanej "Cały czas". - To tylko kilka dni zdjęciowych. Potrzebuję mieć w filmie zimę. Resztę nakręcę w maju - mówi rześki 86-latek. I dodaje niczym zestresowany debiutant: - Nic więcej nie będę opowiadał, bo się boję, że zapeszę. Ale zdradzę, że już się nie mogę doczekać.

Starsi panowie najwyraźniej pozazdrościli werwy, uporu i efektów 82-letniemu Andrzejowi Wajdzie, jak oni przedstawicielowi pokolenia, które pierwsze kroki w filmie stawiało z górą 50 lat temu.

Tegoroczna oscarowa nominacja dla filmu "Katyń" i zapowiedzi mistrza, że wcale nie zamierza odpoczywać, tylko kręcić kolejne fabuły, na nowo zbudziły w filmowcach uśpioną w ostatnich latach, liczącą sobie pół wieku żyłkę rywalizacji.

Kiedyś obaj byli jego asystentami. Kutz przy "Pokoleniu" (1954), a Morgenstern przy "Popiele i diamencie" (1958). Razem asystowali Wajdzie przy nagrodzonym Złotą Palmą w Cannes "Kanale" (1956). Wspólnie też stworzyli znany na całym świecie nurt zwany szkołą polską filmową i przez lata walczyli swoimi filmami o względy publiczności i przychylność krytyków, również europejskich. I prawie zawsze wygrywał Wajda.

Na przyszły sezon zapowiada się walka raczej wyrównana, bo każdy z reżyserów planuje film niskobudżetowy i kameralny (żadna z fabuł sędziwych mistrzów nie będzie kosztowała więcej niż pięć milionów zł).

Podobieństw jest więcej. Wszystkie scenariusze mają swój literacki pierwowzór i zostały napisane przez samych reżyserów. Z "Cholonkiem" Kutza i "Mniejszym złem" Morgensterna, opowiadającym o przebiegłym pisarzu, który nigdy nie napisał żadnej książki, ale za to chętnie podpisywał się pod pracami innych, konkurować ma "Tatarak" Wajdy.

To z kolei będzie filmowa wersja opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. W głównej roli - starzejącej się doktorowej Marty - Wajda zamierza obsadzić Krystynę Jandę. Ogłosił też, że sam zagra jedną z ważnych ról.

Praca na planie filmowym ma ruszyć pełną parą pod koniec maja, a fabuła - według zapowiedzi Wajdy - trafi do kin już jesienią. To tempo absolutnie ekspresowe.

- Ja już nie mam czasu. Ale kiedy zaczynam robić film, zapominam o tym, ile mam lat. Za każdym razem czuję się jak młody reżyser, który chce zrobić naprawdę dobry film - tłumaczy dziennikowi "Polska" Wajda. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby pod tym zdaniem podpisali się Kutz i Morgenstern, i sami również wystąpili w swoich pełnometrażowych opowieściach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji