Artykuły

Z obłoków na ZIEMIĘ

- Starsi ludzie są nadzwyczajni, jeśli tylko nie tracą wrażliwości, jeśli umysł im nie szwankuje. Są poetami końca. W tym wieku nawet średni aktor dzięki swojej twarzy staje się wielki. Na twarzy ma wypisane życie i to jest piękne. A jeśli ma poczucie humoru, to potrafi być nie tylko przejmujący, ale i zabawny - mówi JAN NOWICKI m.in. o filmie Jacka Bławuta.

Niedawno napisał pan książkę "Między niebem a ziemią", teraz reżyseruje spektakl "Z obłoków na ziemię". Te strefy ziemiańsko-niebieskie są panu coraz bliższe?

- Gdy ma się 68 lat, to zupełnie naturalne, że człowiek spoziera to do góry, to na dół i zastanawia, gdzie wkrótce trafi.

A pan gdzie wolałby trafić?

- No właśnie nie jestem tak całkiem zdecydowany, chyba chciałbym być trochę tu i trochę tam. Z drugiej strony patrząc na niebo tak piękne i jasne, to chyba wolałbym poszybować do góry. A myślenie o sprawach życia i śmierci nie jest tylko domeną ludzi starych. Także młodzi zastanawiają się nad tym i dobrze, bo tak jak głód nadaje sens i sprawia, że doceniamy jedzenie, tak i na wartość życia wpływa nasza świadomość finału. A ja najstarzej czułem się w wieku 26 lat, przechodziłem wtedy jakąś niezwykłą traumę.

A co dzisiaj, z perspektywy 66 lat, ma dla pana największą wartość?

- Jak powiem, że zdrowie, to będzie się pani śmiała, że to banał. Ale jednak zdrowie. Ja na szczęście cieszę się dobrym zdrowiem, więc może jeszcze dodam, że wiosna, najbliżsi, książki i zwierzęta.

Jakieś szczególne zwierzęta?

- Nie, wszystkie zwierzaki uczą nas człowieczeństwa. Ja mam dwa psy, drugiego uratowałem niedawno, znalazłem go na dworcu, więc nosi I-mię Peron, mam też dwa konie, a dwa koty, które z nami mieszkały, wolały przeprowadzić się do sąsiadów.

Kiedyś powiedział pan, że gdyby nie był pan aktorem, to zostałyby pan pisarzem.

- Ależ ja piszę regularnie. Od dziesięciu lat pisuję felietony i nie jest to takie marketingowe pisanie, jakie uprawiają ostatnio aktorzy wyciągani przez kolorowe pisemka. Ja zacząłem dawno listami do Piotra Skrzyneckiego, drukowanymi w "Przekroju", potem były felietony w "Zwierciadle", a teraz, od trzech lat w"Gazecie Krakowskiej". Ja jestem facet z innego rozdania. Cenię sobie frazę, metaforę, a dzisiaj chodzi o coś zupełnie innego. Ostry tytuł, trywialną stylistykę. Mam jednak nadzieję, że moje teksty są czytane. Sądząc po listach, emaliach, informacjach, jakie otrzymuję, ludzie potrzebują także takiego pisania. Dochodzę jednak do wniosku, że pisanie felietonów strasznie skraca życie. Ledwo oddam jeden, ukaże się on w piątek, a ja już zaczynam myśleć nad następnym i znowu jest piątek, i znowu...

Pamiętam, że odgrażał się pan, iż napisze książkę o ośmiu ostatnich latach życia mężczyzny. Rzeczywiście pracuje pan nad nią?

- To nie jest kwestia odgrażania się, marzeń czy powinności. Cały czas uprawiam swój zawód, jestem aktorem i po prostu nie mam czasu. Bo pisanie wymaga systematycznej pracy. Trzeba siąść codziennie i napisać kawałek. Ja chciałbym stworzyć własny świat, taki, w którym czułbym się bezpiecznie, coś między Myśliwskim a Hrabalem. Zanurzyć się w nim i pisać, drzeć, poprawiać i gromadzić stos kartek, ni to książki, ni to pamiętnika. Chciałbym wsłuchać się w opowieści ludzi. Bo ja mógłbym raczej podpatrywać jak piszą inni, starać się zrozumieć, nadać temu porządek, bo przecież każde życie jest jak książka. A ja mam skłonności do prostych ludzi, uważam, że są nadzwyczajni, chciałbym się obracać wśród nich, z nimi być, rozmawiać. Gdybym miał mniej pracy, wziąłbym się za to, ale akurat pracuję teraz ponad miarę. Dużo występuję, a czasu jest coraz mniej. Na dodatek to, co robię, bardzo mnie podnieca. Lubię to i kiedy jadę do Kielc ze spektaklem, to nie tylko po pieniądze.

Zagrał pan w filmie "Jeszcze nie wieczór", którego akcja toczy się w Domu Aktora Weterana w Skolimowie i który zapowiada się na wielkie wydarzenie.

- Zapowiada się rzeczywiście coś wyjątkowego. Realizuje go Jacek Bławut, młody reżyser dokumentalista, rozkochany w alkoholikach, chorych dzieciach, ale nie ma w nim takiego wilgotnego, lepkiego współczucia. On jest ich partnerem. Zgodziłem się na udział w tym filmie i nie żałowałem. Na planie była niesamowita atmosfera, panowała nabożna cisza, jak przy Wigilii. Nie było krzyków: "cisza, kamera!" Nigdy nie wiadomo było, kiedy kamera chodzi, więc trzeba być cały czas skupionym i uważnym. Cała ekipa to ludzie utalentowani, delikatni, uwrażliwieni, wyczuleni na każdy detal. Nakręcili 280 godzin materiału, z czego teraz trzeba zrobić półtorej godziny filmu.

Dla mnie to film bardzo szczególny. Jerzy przybywa do Domu Weterana w Skolimowie, obserwuje współlokatorów, poznaje ich rozmaite przypadłości i marzenia o scenie. Pojął czym jest starość, gorycz samotności. Proponuje wspólne wystawienie "Fausta" Goethego, I ja przyglądałem się i przyglądam starości. Kocham się w tych starzejących się ludziach. Bo starość potrafi być wspaniała. Starsi ludzie są nadzwyczajni, jeśli tylko nie tracą wrażliwości, jeśli umysł im nie szwankuje. Są poetami końca. W tym wieku nawet średni aktor dzięki swojej twarzy staje się wielki. Na twarzy ma wypisane życie i to jest piękne. A jeśli ma poczucie humoru, to potrafi być nie tylko przejmujący, ale i zabawny. W tym wieku ludzie przestają udawać, skrywać rzeczy, które raziły ich czy krępowały, kiedy byli młodsi. Te latające szczęki, ten dystans do własnego ciała i rzeczywistości - kocham to i Bogu dziękuję za to spotkanie.

Ile Jana Nowickiego jest w Jerzym, którego pan gra?

- Do filmu Bławut przymierzał się dziesięć lat, a w międzyczasie, ponieważ miał to być film o ludziach starych, umierali kolejni odtwórcy. Moją rolę miał grać Leon Niemczyk. Miał 80 lat i gdzie ja, nawet z tymi swoimi 68 latami, mogę się z nim równać? Ale gram tam siebie. Starzejącego się ciekawie gościa, recytującego po kościołach, tam są omówione moje role, mój Kraków. Tak jak Jerzy, który przyglądając się starszym kolegom, postanawia zrobić z nimi "Fausta", czuję, że dopiero teraz odzyskałem wolność. Nikt mi nic nie może nakazać, śmieszy mnie, gdy ktoś mówi, że coś wypada, a czegoś nie wypada robić. Nie dbam o to, co wypada, a z propozycji wybieram te, które są dla mnie interesujące. Bawię się, często mówię nieprawdę, żartuję i patrzę, jakie to robi wrażenie.

A co planuje pan na ten rok? Czego możemy się spodziewać?

- Nigdy nie miałem marzeń, bo zawsze miałem dużo roboty. Nie planuję co będę robił. Film zapewne zostanie pokazany na festiwalu w Gdyni, a do tego czasu .. Któż to wie. Jeśli będę miał czas, siądę do pisania książki, o której mówiłem. Dla mnie dzwoniący telefon jest raczej zagrożeniem, a nie szansą. Nie chcę mieć propozycji, ale jeśli pojawi się ciekawa, to niczego nie wykluczam - może to będzie film, może serial, a może wrócę do "Łagodnej", do której przymierzam się od 25 lat i wreszcie zrobię ten spektakl.

'Zobaczymy pana w kolejnych odcinkach "Egzaminu zżycia"?

- Pewnie tak, w związku z realizacją filmu poprosiłem o kilkumiesięczny urlop i teraz, po zakończeniu zdjęć kręciłem już coś w piwnicach. Przyznaję, że nie widziałem żadnego odcinka i nie śledzę historii, ale z tego, co zrozumiałem, mają się pojawić jakieś wątki związane z hazardem, kartami - to pewnie jeszcze efekt "Wielkiego Szu". Nie uniknę tego. A w serialu zjawiłem się za sprawą Hanki Seniuk. Tak jak trzydzieści lat temu, kiedy namówiła mnie do zagrania w "Czterdziestolatku", tak i teraz zaproponowała, bym zagrał faceta zakochanego w niej w czasach szkolnych. Zgodziłem się, bo towarzysko to interesujące.

Krzyż Kawalerski, Złota Maska, nagrody sypią się na pana...

-Tak, traktuję je jak kolejne krzyże. Teraz trzymam w ręce zaproszenie -Polska Fundacja Kultury przyznała mi wyróżnienie i zaprasza na wręczenie. Aja w tym samym dniu występuję w Kielcach. I wolę spotkanie z publicznością. To jest ważniejsze.

.***

Jan Nowicki

Aktor teatralny i filmowy, rocznik 1939. Jedna z najbardziej wyrazistych osobowości aktorskich. Jerzy Janicki mówił o nim: ".kobieciarz, karciarz (Szu), Książę (Konstanty), Józef K. u Kojki, kluczowy kina kreator, kapryśny kapitalista, mody kreator, korny katolik z Kowala... " W1964 roku skończył krakowską PWST i od tamtej pory jest związany z krakowskim Teatrem Starym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji