Artykuły

Gdzie się podziała zabrzańska publiczność?

Czy publiczność zabrzańskiego Teatru Nowego to gatunek wymierający? Widownia podczas popremierowych spektakli świeci nieraz pustkami i nad teatrem krąży widmo stania się sceną impresaryjną. - Wierzę, że Teatr Nowy czeka dobra przyszłość - zapewnia jednak nowy dyrektor artystyczny Zbigniew Rybka i zapowiada zmiany.

Najnowszą premierą na scenie Teatru Nowego w Zabrzu był "Porucznik z Inishmore" Martina MacDonagha, wystawiony w sobotę 19 stycznia. Kto jednak wybrał się na popremierowy, niedzielny spektakl mógł mieć wrażenie, że pomylił godzinę. Parking przed teatrem był pusty, w szatni wisiały nieliczne płaszcze, a po foyer krzątała się tylko obsługa widowni. Spektakl obejrzała garstka widzów, która nie zajęła nawet pięciu rzędów Sytuacja żenująca zarówno dla aktorów, jak i dla publiczności, która w finale klaszcze z całych sił, by jakoś zagłuszyć krępujące wrażenie pustki. A przecież popremierowy spektakl jest niezwykle ważny. To właśnie wtedy gra się nie dla zaproszonych gości, ale dla wiernej publiczności swojego miasta. Gdzie więc podziała się zabrzańska publiczność? - To, że teatr nie ma publiczności, nie jest sprawą ostatnich dni czy miesięcy. Nie chcę oceniać pracy poprzedników, ale na pewno ta scena powinna mieć zdecydowanie więcej premier. Tymczasem zdarzało się tak, że były zaledwie trzy, cztery w roku. Wydaje się też, że repertuar nie był dobierany z jedną, spójną myślą. Zabrze ma tylko jeden teatr, więc jego repertuar musi być różnorodny. Musimy zrobić wszystko, by ludzie na nowo zaczęli do nas przychodzić - mówi Zbigniew Rybka, od listopada 2007 roku dyrektor artystyczny. To przed nim stoi najtrudniejsze zadanie: postawić Teatr Nowy na nogi.

Jak dotąd Rybka zaproponował publiczności dwie premiery w tym sezonie: komedię "Wszystko o kobietach, wszystko o mężczyznach" (druga część spektaklu to polska prapremiera) oraz wspomnianego już "Porucznika z Inishmore". Na tym jednak nie koniec. Obiecywaną różnorodność ma zagwarantować jeszcze m.in. "Ożenek", nad którym pracuje Litwin Linas Marijus Zaikauskas, oraz - dla młodszej widowni - "Piękna i Bestia" w reżyserii znanego czeskiego reżysera Petra Nosalka. Wśród nowych propozycji repertuarowych ma być sztuka "Kaczmarek mo gowa", dotycząca Śląska - bez polityki i historii, lecz w wodewilowej formie.

Rybka chce również postawić na znane nazwiska. Zapewnia, że w teatrze zagoszczą Artur Barciś, który zamknie sezon spektaklem "Trzy razy Piaf", oraz Jerzy Bończak z farsą na rozpoczęcie nowego sezonu. - Rozmawiałem również z Przemysławem Wojcieszkiem, którego bardzo namawiam do współpracy. Był kilkakrotnie nagradzany na zabrzańskim festiwalu. Wojcieszek musi zapoznać się z zespołem, z miejscem, i mam nadzieję, że dojdzie do współpracy - mówi dyrektor artystyczny.

Podobnie jak repertuar, tak i zespół wymaga przemodelowania. Rybka zapowiada, że niebawem wśród aktorów pojawią się młodzi i bardzo młodzi ludzie - zaraz po szkole aktorskiej, których zdecydowanie brak w Zabrzu. - Proszę mi jednak wierzyć, że teatr ma ambitny zespół. Zespół, z którym można ten teatr zmienić - zapewnia.

Czy zabrzanie i mieszkańcy sąsiednich miast wrócą do Teatru Nowego? Przekonamy się pod koniec tego sezonu. Rybka jest dobrej myśli. - Jestem absolutnie pewien, że nie jest to scena skazana na impresaryjny charakter. Wierzę, że Teatr Nowy czeka dobra przyszłość. Śląsk jest świetnym miejscem do pracy, ma wielką publiczność, bo przecież tę publiczność należy traktować jako ogół widzów całej aglomeracji. Teraz trzeba nam jednak intensywnie popracować, by na tę publiczność zasłużyć - dodaje

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji