"Hamlet" po XX Zjeździe
Krakowski "Hamlet" w inscenizacji Zawistowskiego trwa trzy godziny. Ani minuty dłużej. Jest lotny i przejrzysty, napięty i drapieżny, współczesny i konsekwentny, ograniczony do jednej sprawy. Jest dramatem politycznym w całości i bez reszty. "W królestwie duńskim coś się psuć zaczyna". Taki jest pierwszy akord nowej aktualizacji "Hamleta". A potem głuche i trzykrotne: "Dania jest więzieniem". I wreszcie wspaniała scena rozmowy grabarzy, wolna od metafizyki, brutalna i jednoznaczna. Grabarze wiedzą, komu kopią groby. "Szubienica - mówią - mocniej jest zbudowana niż kościół".
Ze sceny pada najczęściej słowo "śledzić". Śledzą tutaj wszystkich, bez wyjątku, i śledzą stale. Polo-niusz, wielki minister przy królu zbrodniarzu nawet za własnym synem wysyła do Francji pachołka. Szekspir był rzeczywiście genialny. Posłuchajmy ministra:
Wpierw o Duńczyków w Paryżu
się pytaj,
Skąd są, któż oni, jak i gdzie
mieszkają,
Z kim się zadają, z czego żyją.
Wtedy,
Gdy już wyśledzisz ową kręta-
ninę,
Że znają syna, wejdź w bliższe szczegóły
I już nie stawiaj zbyt dokładnych
pytań...
Na zamku w Elsynorze za każdą kotarą ktoś się kryje. Dobry minister nawet królowej nie ufa.
Szekspir był rzeczywiście genialny. Znowu posłuchajmy ministra:
Prócz matki, która już z samej
natury
Bywa stronnicza, jeszcze jeden
słuchacz
Winien, dyskretnie podsłuchać rozmowę...
Bezpieczeństwo na zamku w Elsynorze przeżera wszystko: małżeństwo, miłość i przyjaźń. Przez jakie piekielne doświadczenia musiał przejść Szekspir w czasie spisku i stracenia Essexa, aiby zobaczyć jak działa Wielki Mechanizm. A może był jasnowidzem? Posłuchajmy króla. Oto wezwał młodych przyjaciół Hamleta:
...Więc proszę was obu,
Zechciejcie pewien czas pozostać
tutaj
Na naszym dworze i swym towarzystwem
Do zabaw wciągać Hamleta
i zbadać
Przy sposobności - jeśli wam się
uda -
Jaka go boleść niewiadoma trapi.
Razem byliście chowani w dzieciństwie
I od tej pory jesteście tak bliscy
Jego młodości i jego nastrojom.
Może zdołamy jeszcze go uleczyć.
Szekspir był rzeczywiście genialny. Nawet słowa zostały te same: "Pomóżcie nam towarzysze, może zdołamy jeszcze go uleczyć" Do tej wielkiej gry wciągnięta zostaje i Ofelia. Podsłuchują jej rozmowy, wypytują, przejmują listy, jest równocześnie cząstką Mechanizmu i jego ofiarą. Bo polityka ciąży tutaj nad każdym uczuciem i nie ma od niej ucieczki. Wszystkie postacie dramatu są nią zaczadzone. Dokładnie tak samo jak my. Mówią tylko o polityce. Aż do obłędu.
Hamlet kocha Ofelię. Ale wie, że jest śledzony i ma ważniejsze sprawy na głowie. Ta miłość powoli wycieka z niego. Nie ma na nią miejsca w tym świecie. Dramatyczny okrzyk Hamleta: "Ofelio, idź do klasztoru!" skierowany jest nie tylko do Ofelii, skierowany jest również do tych, którzy podsłuchają kochanków... Dla nich oznaczać ma potwierdzenie przybranego szaleństwa. Ale dla Hamleta i dla Ofelii oznacza, że w świecie, gdzie panuje zbrodnia, nie ma miejsca na miłość. Tak właśnie ustawił tę scenę reżyser.
Hamlet odczytany został przez Zawistowskiego jednoznacznie i z przerażającą jasnością. Niewątpliwie jest to "Hamlet" uproszczony. Ale również niewątpliwie jest to "Hamlet" najbiższy naszym doświadczeniom i tak sugestywny, że kiedy po przedstawieniu sięgam do tekstu, widzę w nim tylko dramat o politycznej zbrodni. Na klasyczne pytania, czy Hamlet obłęd udaje czy też jest obłąkany, odpowiada krakowskie przedstawienie:
Hamlet obłęd udaje, chroni się na zimno w maskę szaleństwa, aby dokonać zamachu stanu; Hamlet jest obłąkany, bo polityka, kiedy wypiera wszystkie uczucia, jest sama szaleństwem.
Nie mogę nic zarzucić tej interpretacji i nie żal mi wszystkich innych Hamletów: moralisty, który nie może przystać na jednoznaczne granice dobra i zła; intelektualisty, który nie może znaleźć dostatecznej racji działania, filozofa, dla którego istnienie świata jest wątpliwe.
Wolę od nich tego młodego chłopca, który jest zarażony polityką, pozbawiony złudzeń, sarkastyczny, namiętny i brutalny. Nie przeżywa wątpliwości moralnych, ale, nie jest prymitywny. Chce wiedzieć, czy ojciec został naprawdę zamordowany. Duchowi nie może w pełni zaufać. Szuka bardziej przekonujących dowodów i dlatego organizuje próbę z psychologicznym tekstem, którym jest teatralna inscenizacja zbrodni. Ma obrzydzenie do świata i dlatego poświęca Ofelię. Ale nie cofa się przed zamachem stanu. Wie jednak, że zamach stanu jest trudny. Rozważa wszystkie "za" i "przeciw". Jest urodzonym konspiratorem. "Być" - oznacza dla niego pomścić ojca i zamordować króla; "nie być" - zrezygnować z walki.
Rzecz ciekawa, że do bardzo podobnych konkluzji dochodzi Hans Reichenbach, który w ostatniej książce wydanej przed śmiercią "Nadejście filozofii naukowej" poświęcą niespodziewanie monologowi Hamleta dwie stromiczki. Reichenbach był jednym z najwybitniejszych współczesnych neopozytywistów i zajmował się zastosowaniem teorii przewidywania do poszczególnych dyscyplin. W monologu Hamleta widzi on wewnętrzny dialog między logikiem a działaczem politycznym. Jest to rachunek prawdopodobieństwa moralnej słuszności czynu. Bez doświadczeń wojennych i powojennych nigdy by tych dwóch stroniczek nie napisał uczony neopozytywista.
Ale krakowski Hamlet jest współczesny nie tylko przez aktualizację problematyki zbrodni politycznej i wyostrzenie realiów Wielkiego Mechanizmu. Jest nowoczesny w swojej psychologii i dramatyczności. Rozgrywa się pod wielkim ciśnieniem, tak jak nasze życie. Odarty z wielkich monologów, wypruty z wszelkiej oipisowości ma w sobie gwałtowność współczesnych konfliktów. Przemieszanie polityki, erotyki i kariery, brutalność reakcji, szybkość rozwiązań. Są w tym "Hamlecie" black-outy współczesnego kabaretu politycznego. Wielki szyderczy dowcip. Cytujmy Szekspira:
KRÓL
Hamlecie, gdzie jest Poloniusz?
HAMLET
Na wieczerzy.
KRÓL
Na wieczerzy? Gdzie?
HAMLET
Nie tam, gdzie on je, ale tam,
gdzie jego jedzą.
Ten dowcip mógłby figurować w "Małym słowniku nadrealistów". Ma tę samą stylistykę. I tak samo dwa dna, z których jedno jest szydercze, a drugie okrutne. Albo ta króciutka lekcja oportunizmu politycznego, która mogłaby być wzorem dla prawdziwego teatru satyryków. Cytujmy Szekspira. Zawsze należy cytować Szekspira.
HAMLET
Czy widzisz, ten obłok w kształcie wielbłąda?
POLONIUSZ
Na Boga. Naprawdę w kształcie wielbłąda.
HAMLET
Zdaje mi sią, że podobny jest do łasicy,
POLONIUSZ
Grzbiet ma jak łasica.
HAMLET
Albo jak wieloryb
POLONIUSZ
Zupełnie jak wieloryb.
i na planie dowcipu. I dlatego nie nuży. Ani przez chwilę nie doświadczasz tego upokarzającego u-czucia, że siedzisz na arcydziele, że musi ci się ono podobać, a tymczasem żre cię piekielna nuda i tylko wyglądasz przerwy. Krakowski "Hamlet" wciąga w akcję jak wielka kryminalna powieść. Jest arcydziełem, ale nie przestaje być "Zbrodnią na zamku w Elsynorze". Trzyma w napięciu aż do końca.
Przy całej odmienności koncepcji intelektualnej "Hamleta" Zawistowski wiele przejął z filmowej techniki Oliviera, z jego widzenia szekspirowskich bohaterów. Punktowe światło spełnia tę samą funkcję co zbliżenie w filmie. Wyosobnia postać, skupia uwagę na jej twarzy, zmusza do skrętu i dramatyzuje. Uwalnia od machiny scenicznej, jest już metaforą. Kantor chce skupić całą uwagę na aktorze, buduje dekorację, która by go zmuszała do ruchu, ale sama dla siebie pozostała neutralna. Masa schodów i u samego szczytu sceny baszta jak srebrny pancerz.. Kostiumy są nasycone barwą: czerń i czerwień, granat i wszystkie szarości. Giermkowie ubrani są w barwy Wisły, pewno z okazji pięćdziesięciolecia klubu. Ale sztuka nie jest kostiumowa. Głowa aktora pozostaje nowoczesna. I w tym widzę także wzór filmu. Hamlet ma krótko przystrzyżoną ciemną grzywkę nad czołem, niemal jest Fanfanem. Ofelia nosi koński ogon. Bohaterowie demonstrują świadomie typ nowoczesnej urody. I dlatego są bliscy. Noszą renesansowy kostium, ale są współcześni. Są żywi.
Krakowski "Hamlet" jest pierwszym udanym przeniesieniem doświadczeń teatru Villara. Jego teatralnej stylistyki i jego ideologii. Jego metody aktualizacji arcydzieł klasyki przez uwspółcześnienie namiętności. Ten "Hamlet" w Starym Teatrze jest bardzo młody.
Jest młody przede wszystkim aktorsko. Leszek Herdegen ma autentyczną świeżość gestów i wynurzeń. Nic z teatralnej rutyny. Jest zbuntowany jak młodzi chłopcy z "Po Prostu", ale jednocześnie w sobie coś z wdzięku Gerard Philippe'a. Ma niewygaszoną pasję. Jest chwilami dziecinny w swojej gwałtowności. Jest niewątpliwie prymitywniejszy od wszystkich dawnych Hamletów. Jest cały w działaniu, nie w refleksji. Jest wściekły. To młody skandalista, który się upaja własnym oburzeniem. Ale odzyskał zdolność do czynu. To Hamlet po XX Zjeździe. Jeden z wielu.
Z dwóch krakowskich Ofelii widziałem Horawiankę. Miała w sobie wiele współczesnej nerwowości, od pierwszych scen świadoma, tylko pozory słodyczy i niewinności, bardziej erotyczna niż zmysłowa. Horawianka nie zakroiła swojej Ofelii tragicznie i nie w pełni udźwignęła wielką scenę szaleństwa. Drugiej Ofelii, którą gra młodziutka Ciesielska, niestety, nie widziałem. Słyszałem tylko wiele zachwytów.
Wstrząsająca w tym przedstawieniu była Gryglaszewska jako królowa. Miała piekielne wnętrze. Przeszła przez namiętność, zbrodnię i milczenie. Musiała w sobie stłumić wszystko. Ale pod jej spokojem czuje się wulkan.
Dobrym bardzo Poloniuszem był Szymański. Bardziej obleśny niż groźny, podobny był w swoim żółtym kostiumie do mandarynów chińskiej opery. Duży kunszt recytacji pokazał Sadecki w roli Aktora. Cudzich jako Rozenkranz i Zazula jako Gildenstern z powodzeniem odegrali rolę ubeków na zamku w Elsynorze. I jeszcze doskonali grabarze: Dwornicki i Nowak.
Przekład Romana Brandstaettera zasługuje na specjalne studium. Jest jasny i brzmi doskonale. Nowoczesny Hamlet runąłby w każdym z dawniejszych tłumaczeń.