Artykuły

Darowano mi życie

- Nie interesuje mnie powielanie tego, co już zrobiłam. I nie interesuje mnie granie, jak to nazywam "od drzwi do okna", polegające na ładnym wyglądaniu i podawaniu tekstu. Granie musi być dla mnie też frajda i zabawą. I taką frajdę można znaleźć w charakterystycznych rolach - mówi warszawska aktorka DOROTA STALIŃSKA.

Znakomita polska aktorka o niesłychanie wyrazistej osobowości, wysoko ceniona, wielokrotnie nagradzana, także utalentowana poetka. Czeka na scenariusz filmu kinowego, który byłby napisany specjalnie dla niej. Oglądaliśmy ją w serialach "Niania", "M jak miłość" i filmie "Ryś". Na rynku ukazały się na DVD jej najlepsze role w filmach "Krzyk", "Debiutantka", "Bez miłości", "Miłość ci wszystko wybaczy".

Wydaje mi się, że masz w sobie wielką energię, która leczy...

- Dostałam ją po śmierci klinicznej od mamusi w niebie... i dzisiaj pomagam bardzo wielu osobom. Podobno w którymś z poprzednich wcieleń byłam uzdrowicielem.

Nie zastanawiałaś się, dlaczego właśnie tobie przydarzają się różne dziwne zdarzenia?

- Już nie! Od wielu lat nie miałam żadnego wypadku, żadnej operacji, jestem absolutnie zdrowym człowiekiem, nic mnie nie boli, mam wreszcie zdrową wątrobę, dobrze śpię... Widocznie musiałam tyle razy wszystkiego doświadczyć, żeby móc rozpoznać swoją misję... Mam pięć razy darowane życie.

Co jest podstawą dobrego zdrowia?

- Zdrowe odżywianie. Będę żyła sto lat, bo muszę pomóc wielu ludziom i w związku z tym mam wiele do zrobienia. Chciałabym wprowadzić nowy przedmiot w szkołach - organizm i odżywianie. Nasze Ministerstwo Zdrowia powinno zmienić nazwę na Ministerstwo Chorób, bo tam nikt nie mówi o profilaktyce. Mamy chore społeczeństwo i trzeba zrobić coś, żeby ono nie chorowało. Ludzie muszą mieć wiedzę na temat żywienia i przemysłu spożywczego. Ludzie muszą wiedzieć, jakie trucizny jedzą.

Poświęcasz się tak bardzo dla innych, a prywatnie ciągle jesteś sama,

- Nie jestem sama. Od 19 lat u boku mam fantastycznego syna. Jestem matką samodzielną, ale nie samotną. Pan Bóg był dla mnie i nadal jest bardo łaskawy, bo dał mi dotknąć absolutu miłości, dał mi przeżyć wielkie uczucia, których jednak nie mógł przy mnie pozostawić na zawsze, bo miał dla mnie inną misję do spełnienia. Jest nią działanie na rzecz innych ludzi.

Całe życie walczyłaś, żeby pozyskać czyjąś miłość, żeby udowodnić, że jesteś jej warta. Wiele twoich związków rozpadło się. Czy nadal wierzysz w miłość?

- Nie ma życia bez miłości. To miłość jest głównym motorem mojego życia i wszelkich działań. Pojmuję miłość znacznie szerzej niż tylko jako związek damsko-męski.

Jesteś mimo wszystko szczęśliwą osobą?

- O tak! Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa! Mam świetnych przyjaciół i wspaniałego syna. Życzę każdej matce, żeby miała tak rewelacyjny kontakt ze swoim 18-letnim dzieckiem. Paweł jest dla mnie przyjacielem, partnerem i wsparciem. Bawimy się razem, cieszymy się razem i pracujemy razem. Rozmawiamy ze sobą o wszystkim, szanujemy się, nigdy się nie okłamujemy. Dzisiaj widzę, jak wyrósł mi dorosły, fantastyczny mężczyzna. Nauczyłam go wszystkiego. Jest całkowicie niezależny, jeździ swoim samochodem, zarabia własne pieniądze... mimo że dopiero w tym roku zdaje maturę.

Ale Pawłowi też zdarzają się wypadki...

- Paweł również ma misję do spełnienia i musi swoją normę wyrobić, żeby uratować innych ludzi. Od 10 lat poświęcam mnóstwo czasu i energii swojej fundacji "Nadzieja", działającej na rzecz bezpieczeństwa na polskich drogach. Za swoje działania dostałam od Boga największą nagrodę... w postaci życia mojego syna, który dwa lata temu miał tragiczny wypadek samochodowy.

Jak to się stało?

- Pięcioro młodych ludzi jadąc samochodem wpadło na drzewo uciekając przed dzikiem. Wszyscy przeżyli, a tydzień wcześniej cztery osoby zabiły się tam przez... dzika.

Wciąż nadal potrafisz cieszyć się życiem?

- Gdy ktoś tak jak ja, był po drugiej strome i tyle razy otarł się o kalectwo, wie, że życie jest piękne, a każdy jego dzień jest wart radości. Chciałabym nauczyć tego ludzi, szczególnie młodych. Jeśli wychodzisz do świata i ludzi z uśmiechem, to świat i ludzie ten uśmiech oddadzą. Ludzie tak rzadko potrafią się zatrzymać, spojrzeć w niebo i pomyśleć, że gwiazdy świecą tylko dla nich. Dopóki potrafisz to dostrzec, to... twoje życie ma sens.

Która z ról filmowych jest ci najbliższa?

- Wszystkie są mi bliskie, wszystkie je lubię i cenię, ale najbardziej chyba cenię sobie rolę Marianny w "Krzyku"... Dlatego, że była najtrudniejsza. Najtrudniej jest zagrać osobę o kompletnie innej niż nasza konstrukcji psychofizycznej, z kompletnie innym systemem myślenia i wartościowania, zagrać osobę z nizin społecznych popełniającą straszne rzeczy, tak aby widz obdarzył ją sympatią i jej współczuł, aby żałował, że taką fajną dziewczynę tak stłamsiło życie...

Co zadecydowało, że zgodziłaś się zagrać sprzątaczkę Kurę w komedii "Ryś"?

- To oczywiste. Są twórcy, którym się nie odmawia. I właśnie do nich należy Stasio Tym.

Lubisz zadania charakterystyczne jak np. przezabawna nauczycielka Euzebia Trefl w "Niani"?

- Nie interesuje mnie powielanie tego, co już zrobiłam. I nie interesuje mnie granie, jak to nazywam "od drzwi do okna", polegające na ładnym wyglądaniu i podawaniu tekstu. Granie musi być dla mnie też frajda i zabawą. I taką frajdę można znaleźć w charakterystycznych rolach. A poza tym poprosił mnie o zagranie tej roli reżyser serialu Jurek Bogajewicz. Mam do mego ogromny sentyment. Zrobiliśmy na studiach nasz pierwszy film "Po prostu", który zdobył

jakieś ważne nagrody na festiwalach filmów amatorskich. Bardzo chciałabym ten film kiedyś zobaczyć, bo nigdy go nie widziałam... może ktoś go ma? I da znać, że go ma?

Chętnie występujesz też w roli samej siebie, co oglądaliśmy w serialu "M jak miłość".

- Tak, zagrałam Dorotę Stalińska walczącą o bezpieczeństwo. Pani Ilona Łepkowska uznała szczęśliwie temat bezpieczeństwa za ważny na tyle, by go poruszyć w serialu. I chwała jej za to. Dzięki temu 12 milionów ludzi dowiedziało się, jak wiele w kwestii bezpieczeństwa zależy od nas samych i jak ważne są odblaski.

Zdecydowanie za długie są u ciebie przerwy pomiędzy poszczególnymi rolami serialowymi i filmowymi. Nie przejmujesz się nimi?

- Nie, mam jak widzisz ogromnie dużo ważnych rzeczy do zrobienia dla ludzi. Pewnie, że tęsknię do dobrej roli w dobrym filmie, lecz to też musiałby być film ważny nie tylko dla twórców, ale przede wszystkim dla ludzi. Ale jakoś nie widzę tych propozycji... będę chyba musiała sama sobie taki film napisać. Mam przed sobą jeszcze ciągle jakieś 50 lat, więc wierzę, że zdążę.

Na zdjęciu: Dorota Kamińska i Joanna Koroniewska w spektaklu "Love me tender".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji