Artykuły

25. urodziny Wydziału Aktorskiego wrocławskiej PWST

W poniedziałek [11 października] po raz pierwszy w historii spotkają się absolwenci wszystkich roczników Wydziału Aktorskiego wrocławskiej PWST. Okazją do spotkania będzie 25-lecie szkoły aktorskiej. Na zdjęciu: Jolanta Fraszyńska, absolwentka z 1990 r.

Wydział powstał dokładnie 15 czerwca 1979 r. jako oddział zamiejscowy PWST w Krakowie. Od tamtego czasu ukończyło go ponad 400 osób. Większość z nich będzie w poniedziałek świętować wspólnie ze swoimi pedagogami podczas uroczystości w Teatrze Polskim. Na widowni zasiądzie Jerzy Stuhr, rektor krakowskiej szkoły teatralnej. Będą też rektorzy wszystkich uczelni wrocławskich i opolskich, dyrektorzy teatrów i placówek kulturalnych oraz władze miasta i województwa. Koncert jest także otwarty dla publiczności, bilety kosztują 30 zł. Na scenie zobaczymy m.in. Jolantę Fraszyńską, Kingę Preis, Jacka Bończyka, Krzysztofa Dracza, Konrada Imielę, Mariusza Kiljana i Cezarego Żaka. Wszyscy są absolwentami wrocławskiego Wydziału Aktorskiego.

- To nie będzie koncert na serio, raczej spotkanie przyjaciół po latach, próba wspólnej zabawy i śpiewu. Nie może być mowy o reżyserii, bo nie ma czasu na próby. Aktorzy przyjadą praktycznie na dwie godziny przed koncertem. Choć to jubileusz, nie będzie uroczystej gali z recytowaniem "Pana Tadeusza" czy innej wielkiej poezji. Znalazłem inny klucz. Pokażemy, czym się zajmują nasi absolwenci, po tym jak skończyli szkołę. Są wśród nich wybitni aktorzy teatralni, ale też świetni wykonawcy piosenki aktorskiej. Nasi uczniowie robią kariery filmowe i pracują jako dubbingowcy - mówi reżyser Jerzy Bielunas.

Koncert podzielony został na cztery części: piosenka, dubbing, film oraz radio. Na początek posłuchamy klasyki piosenki aktorskiej, utworów m.in. Brechta, Piaf, Brella i Kurta Weilla. W drugiej części wystąpią znani dubbingowcy. - Do naszej szkoły zdawać będą: Myszka Miki, czyli Jacek Bończyk, Kaczord Donald/Jarek Boberek oraz Fiona/Agnieszka Skoczek-Kunikowska - wylicza Teresa Sawicka, dziekan Wydziału Aktorskiego. Kolejny punkt programu stanowić będą scenki rodem z telenoweli. Następnie w roli radiowca wystąpi Arkadiusz Jakubik, czyli Rysio z "13. posterunku". Mało kto wie, że popularny aktor to także jeden z najbardziej znanych głosów występujących w radiowych reklamach.

Jubileuszowy koncert rozpocznie się o godz. 19.

Wrocławską szkołę wspominają:

Jacek Bończyk (rocznik 1988-1992)

- Niektórzy pomstowali, że szkoła zniszczyła ich osobowość, indywidualność. Bo rzeczywiście studentów obowiązywał pewien dryl. Byliśmy praktycznie cały czas zajęci od godz. 7 rano do późnej nocy. Ale ja lubiłem szkołę teatralną. Przede wszystkim za różnorodność zajęć. Jako chłopak, który przyjechał z Wałbrzycha, mogłem poznać aktorów, których wcześniej podziwiałem na scenie. Uczyłem się szermierki, jeździłem konno, ćwiczyłem dżudo. Naukę w szkole traktowałem jak pobyt na kolonii, czas beztroski. Wyrwałem się z górniczego miasta. Miałem stypendium naukowe i socjalne. Poza tym wtedy nie myśleliśmy jeszcze, jak będziemy zarabiać. Miłostki się zdarzały, ale głównie była ciężka praca. Przesiadywaliśmy w szkole, nawet jak nie mieliśmy zajęć. Rozmawialiśmy, całymi dniami bębniłem na pianinie. Gdy szliśmy się zabawić, najczęściej wybieraliśmy klub Pad Papugami w Rynku. Tam była taka stara sala dancingowa. Tańczyliśmy z dziewczynami, a czasem robiliśmy męskie nasiadówki. Byliśmy zżyci.

Cezary Żak (1981-1985)

Studiowałem w dziwnym okresie. Na I roku wybuchł stan wojenny i chyba tylko dzięki temu udało mi się skończyć tę szkołę. Miałem dostać dwóję z elementarnych zadań aktorskich. Wtedy nie wiedziałem w ogóle, co to jest aktorstwo, dlaczego profesorowie każą mi grać jak krzesło albo kaczka. Ale po stanie wojennym dali nam wszystkim zaliczenie. A na II roku zaczęło mi się już coś układać i dostałem z tego przedmiotu nawet mocne 3+.

W 1988 r. wydział przeniósł się na ul. Jastrzębią. Ja studiowałem, gdy znajdował się jeszcze w przedwojennej willi przy ul. Jaworowej. Tam w ogrodzie rosła wielka magnolia. Wcześniej nigdy w życiu nie widziałem drzewa tego gatunku. Dla mnie to symbol wrocławskiej szkoły teatralnej. Podobne magnolie posadziłem teraz w swoim ogrodzie.

Podczas studiów poznałem swoją żonę Katarzynę. Studiowała na Wydziale Lalkarskim. Spotkaliśmy się na obozie jeździeckim. Od III roku to była taka love, że matko święta, cały rok się ze mnie śmiał. Koledzy też mieli romanse, ale przeważnie bardzo krótkie. Podejrzewam, że chodziło o to, by sprawdzić, jak to jest, szybko zaliczyć koleżankę i potem wykorzystać to w zawodzie. Imprezowaliśmy najczęściej w akademiku Oaza, gdzie mieszkała część z nas. Spotykaliśmy się też w knajpie Rumcajs przy Powstańców Śląskich. Dobrego piwa wtedy nie było, więc w dużych ilościach piliśmy białe rumuńskie wino Mamaja. Studenci szkół artystycznych w ogóle dużo chleją, żeby się psychicznie podreperować.

Konrad Imiela (1990-1994)

- W szkole przy Jaworowej ogród był kultowym miejscem, kwitła tam magnolia, kwitło też życie towarzyskie. Raz po naszej imprezie musiała interweniować straż pożarna, bo kolega zasnął na dachu. Imprezowaliśmy też w hotelu robotniczym przy Kwiskiej, gdzie szkoła wynajmowała dla nas mieszkania. Ale te imprezy szybko się skończyły, bo budziły w studentach jakąś agresję, destrukcję. Odpalali gaśnice, niszczyli drzwi. To nadwrażliwi ludzie. W szkole nauczyłem się pić wódkę. Ten był najlepszy, kto do rana bawił się na imprezie, a potem stawiał się na zajęciach. To nauczyło mnie szybkiej regeneracji sił. Kładłem się na 15 minut, a czułem, jakbym przespał całą noc.

Sercem szkoły przy Jastrzębiej była sala nr 11. Tam odbywały się najważniejsze wydarzenia dla wydziału. Innym ważnym miejscem był szkolny bufet. Pani Lucyna robiła tam wyśmienitą parówkę z serem zapiekaną. Kultową postacią był też bufetowy, pan Adam. Opowiadał, że był w klasie z Borysewiczem, i na dowód grał na basie "Karuzelę z madonnami". Nie wiem, skąd to połączenie. Kiedy byłem chory, po poradę dzwoniłem do pani Zosi na portiernię. Mama mieszkała daleko, a miałem tylko 18 lat. Zapamiętałem też pana Edwarda Lemiszkę. Prawdziwy lwowiak, portier na Jaworowej. W szufladzie miał zawsze gazetę z gołymi babami. Jak któryś student zasłużył, to mu ją pokazywał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji