Artykuły

Głos pokolenia

- Polskiemu aktorowi zdarza się wyjątkowa sytuacja, jeśli trafi na scenariusz, który posiada sens - mówi MICHAŁ ŻEBROWSKI.

Jolanta Gajda-Zadworna: Można mieć pręgi na duszy?

Michał Żebrowski: Każdy nosi jakieś pręgi. Doświadczenia dzieciństwa determinują naszą przyszłość. Im głębsze, bardziej bolesne, tym mocniej wychodzą na wierzch. Scenarzysta Wojciech Kuczok i reżyserka Magdalena Piekorz postanowili nakręcić film o tym, że psychiczne okaleczenia można zatrzeć. Czasami dzieje się tak dzięki miłości - ewangelicznej, która wszystko zniesie, wszystko przetrzyma, nie znosi poklasku i nie zazdrości. Ona potrafi człowieka z piekieł wydobyć.

Piekła zgotowanego przez rodziców?

Ten film jest bardzo złożony. Mówi również o tym, jak dzieci skazane są na miłość do rodziców. I że czasami ta miłość jest bardzo trudna. Ze strony rodziców, można nawet powiedzieć, nieudolna. Ale nasz film daje nadzieję. Nie chcieliśmy nikogo dołować i męczyć. Mam nadzieję, że powstał film o sile miłości - piękny i z ducha nasz, polski.

Gdzie widzi Pan tę polskość? Uczucia są uniwersalne, a twórcy "Pręg" starali się, by opisywane wydarzenia nie rozgrywały się w konkretnych, rozpoznawalnych miejscach. Ani na Śląsku, skąd pochodzą scenarzysta i reżyserka, ani w Warszawie, gdzie w większości realizowane były zdjęcia.

Historia ojca, Tani i Wojciecha mogła się rozegrać wszędzie. Rzecz dzieje się w Polsce i nikt nam nie powie, że kogokolwiek naśladowaliśmy, a bohaterowie mówią językiem, którego polscy widzowie nie muszą się wstydzić. Oczywiście, "Pręgi" mają też wymiar uniwersalny, bo dotyczą spraw najistotniejszych pod każdą szerokością geograficzną.

Symboliczne znaczenie dla "Pręg" mają jaskinie, do których ucieka Wojciech. Jak przygotowywał się Pan do podziemnych scen?

Speleologia jest pasją zarówno Wojciecha Kuczoka, jak i operatora Marcina Koszałki. Nie jest to bez znaczenia, gdy planuje się wejście z kamerą w tak ekstremalne warunki, jakie panują w jaskiniach. Wiele pomogli mi też członkowie Zakopiańskiego Związku Grotołazów.

Co Pan czuł, będąc już w miejscu tak ważnym dla bohatera?

Zrozumiałem zamysł scenarzysty i pasję grotołazów, którzy traktują schodzenie do jaskiń jak oczyszczenie, zrzucenie z siebie złych emocji. Po wyjściu na powierzchnię człowiek zostaje uderzony taką dawką tlenu, że dodaje mu to skrzydeł.

Mistrzowsko powiela Pan na ekranie gesty, mimikę, a nawet głos filmowego ojca, Jana Frycza. Długo Pan nad tym pracował?

Intensywnie. Przed wejściem na plan miałem możliwość obejrzenia już zmontowanej, pierwszej części filmu, która opowiada o dzieciństwie bohatera i ówczesnych jego relacjach z ojcem. Wcześniej miałem szczęście pracować z Janem Fryczem. Podziwiałem i podziwiam jego aktorstwo, wychowywałem się niemal na jego warsztacie.

Dlaczego tak długo Pan czekał na współczesną rolę?

Polskiemu aktorowi zdarza się wyjątkowa sytuacja, jeśli trafi na scenariusz, który posiada sens. Ja dostałem scenariusz fenomenalny, autorstwa pisarza numer jeden młodego pokolenia w Polsce; laureata Literackiej Nagrody Nike i Paszportu "Polityki". Miałem szansę pracować ze wspaniałą reżyserką, operatorem, autorem muzyki. "Pręgi" to głos pokolenia 30-latków - ludzi, artystów, którzy w pewnym momencie się spotkali i zrobili młode, śmiałe, polskie kino o miłości.

Czy dlatego, że tak dobrze rozumieliście się na planie, postanowiliście zrobić razem kolejny projekt, tym razem teatralny?

Zapytałem Wojtka Kuczoka, czy nie napisałby dla mnie monodramu, ponieważ od kilku lat szukałem tekstu, który trafiłby w moją polskość i wrażliwość 32-latka. Zaproponował "Doktora Hausta", który jest równocześnie fragmentem jego najnowszej książki "Widmokrąg". Premierę szykujemy na 8 stycznia. Reżyseruje Magdalena Piekorz.

Odnalazł Pan siebie w dylematach psychoanalityka alkoholika?

To przede wszystkim historia rozpadu osobowości człowieka sukcesu.

Panu chyba nie grozi podobny scenariusz, skoro równowagi duchowej może Pan szukać m.in. na planie w Chinach. Czy dlatego przyjął Pan rolę w pierwszej polsko-chińskiej produkcji "Kochankowie Roku Tygrysa"?

Film Jacka Bromskiego był jedynym realizowanym latem tego roku...

...Małe sprostowanie... powstawały m.in. "Pitbull" Patryka Vegi i "Rh+" Jarosława Żamojdy...

...Jednak regres, jaki obserwowaliśmy, powinien dać do myślenia ludziom, którzy zawiadują kinem w Polsce. A na temat "Kochanków" powiem, że to oryginalne przedsięwzięcie - z racji egzotyki i doskonałego scenariusza Jacka Bromskiego.

Dzięki któremu wrócił Pan do kostiumu.

Ale nie do takiego z szabelką.

Na zdjęciu Michał Żebrowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji