Artykuły

Proszę bez kolejki

Rozmowa z WITOLDEM PYRKOSZEM z okazji jubileuszu 50 lat pracy artystycznej.

Rz: Kiedy miał pan największą aktorską satysfakcję?

Witold Pyrkosz [na zdjęciu]: W kieleckim sklepie ekspedientka odezwała się raz do mnie: "Panie aktorze, proszę bez kolejki. Pan się śpieszy na próbę". Byłem dopiero po debiucie - w prężnie prowadzonym przez państwa Byrskich Teatrze im. Żeromskiego zagrałem Janka Topolskiego w "Lekkomyślnej siostrze" Perzyńskiego i Bicza w "Zbiegach" Auderskiej. Chyba nigdy później nie czułem się równie wyróżniony.

Utożsamia się pana z Wichurą w "Czterech pancernych i psie", Pyzdrą w "Janosiku", Balcerkiem w "Alternatywy 4", Duńczykiem w obu częściach "Vabank". Wygląda jednak na to, że zdystansował te postacie pana Lucjan w "M jak miłość". Mieszka pan, podobnie jak on, w podmiejskim domu z ogrodem, kozami i kurami?

Prawie, bo kozy już odeszły z tego świata. Zostały mi psy i koty. Syn uznał, że powinniśmy hodować kury, by mieć ekologiczne jajka z pięknymi żółtkami. Kwoki sąsiadów znoszą wprawdzie podobne, ale wyliczył, że o wiele bardziej opłaca się kupowanie paszy dla drobiu niż jaj. Sprawę rozwiązała nasza suka alaskan malamut, dusząc pewnego ranka całe nasze ptactwo domowe. Niekiedy przychodzą do mnie sąsiedzi z zagryzionymi sztukami, które, rad nie rad, odkupuję. A co do ról na małym ekranie, to są różnorodne, ale zarówno kapral, zbójnik, lumpenproletariusz, jak i emeryt, są dla mnie równie ważne.

Zdradzi nam pan, dlaczego w niektórych odcinkach serialu "Alternatywy 4" sznapsbaryton Balcerka zmienia się w pana prawdziwy głos?

Chrypę w głosie Balcerka zaproponowałem Staszkowi Barei po kilku dniach zdjęciowych. Sceny nie były kręcone chronologicznie, więc w niektórych odzywałem się z nagła normalnie. Na szczęście nikt nie zwraca na to uwagi.

Pana filmografia to 120 filmów, wśród nich "Eroica" Munka, czy "Rękopis znaleziony w Sarragossie" Hasa. Pamiętną rolę stworzył pan też w "Mecie" Antoniego Krauzego.

Ten film miał zapis cenzorski i dziewięć lat spędził na półce. Gdyby został pokazany w momencie powstania, mógłby, zdaniem znawców, startować do Oscara. W innym filmie Antka, "Prognozie pogody" - też według prozy Marka Nowakowskiego - z niezapomnianymi zdjęciami Sławomira Idziaka, zagrałem kierownika domu spokojnej starości.

Urodził się pan we Lwowie, szkołę teatralną kończył w Krakowie, debiutował w Kielcach, grał przez lata we Wrocławiu, a związał z Warszawą?

Wymienił pan drogie memu sercu miasta, choć bardziej niż za murami tęskni się za ludźmi, z którymi się żyło. Z Warszawą łączy mnie 30 ostatnich lat pracy w zawodzie - z 50 ogółem. Niełatwo oswoić się z faktem, że tak szybko minęły. Spoglądam w lustro - siwizna rzuca się w oczy, choć siły i chęci, odpukać, wciąż mnie nie opuszczają. Grałem w Teatrze Polskim i Narodowym. Byłem w Studio i Rozmaitościach, współpracowałem z Teatrem Na Woli i Komedią. Do Teatru Ochoty zaprosił mnie Jan Machulski. Graliśmy w sztuce "Humbug pt. "Starsi aktorzy dwaj", którą napisał specjalnie dla nas dwóch. Reżyserował Juliusz, jego syn. Zostałem w tym teatrze, bo jestem również w przyjaźni z obecnym dyrektorem i aktorami.

Co pan mówi młodym ludziom, którzy chcą się poradzić, czy warto zostać aktorem?

Opowiadam o pilocie, który zgłosił obsłudze naziemnej, że kończy mu się paliwo: "Co robić?". "Natychmiast wznieś się na wysokość 15 tys. metrów". "Jestem. Co dalej?". "Powtarzaj za mną: Ojcze nasz, który jesteś w niebie". A tak poważnie, zachęcam ich, by obok zawodu aktora wyuczyli się innego - bo jak się nie uda, to zawsze potem mniejszy dramat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji