Artykuły

Bez kija i mrowiska

Artyści "wiekowi" są wypierani przez nowe generacje. Młodzież, jej język, subkultura, jaką tworzy, znajdują własne pola tożsamości. Starzy do tego są potrzebni umiarkowanie. Od zawsze jako punkt odniesienia. Lustro, w którym czasem się znajduje swoje odbicie. Do którego idzie się po radę. Niekiedy duchowe wsparcie. Środowisko byłoby miejscem polaryzacji generacji? Ale skoro go nie ma... - refleksje Wiesława Hejny, reżysera i wieloletniego dyrektora Wrocławskiego Teatru Lalek.

Artysto Mój Kochany, Wiesławie Drogi!

Myślę, że nadszedł czas, byś włożył kij w mrowisko "kulturalne" naszego nadodrzańskiego graj... grodu. Mniemam, że - bardziej z pozycji staruszka (choćby i "śmiesznego"), niż z pozycji starca, na którego jakże nieudolnie się kreujesz. Spojrzałem Ci ostatnio w oczy. Te oczy biją w patrzącego takim blaskiem, że w żadnym razie nie mogą kłamać. Do "starca" jeszcze spory kawałek drogi Cię czeka. Jako i ja czekam na Twojego "kija". Pozdrawiam. Aleksander Malak

***

Drogi Aleksandrze!

Twoja propozycja włożenia "kija w mrowisko" jest interesująca. Lecz moje nad nią rozmyślanie dotychczas tkwi zawieszone w próżni. Jak zdefiniować to mrowisko? Czy jest nim środowisko artystów, które w naszym wypadku się rozmyło? Pomimo istnienia wielu instytucji artystycznych i ruchu offowego na nieznaną wcześniej skalę? Może dzisiejsze mrowisko zamyka się w budynku artystycznej instytucji? A artyści rozproszeni mają mini środowiska, przypadkiem spotykają się z ludźmi władzy samorządowej, partii politycznych, mieszkańcami, w jakimś stopniu snobującymi się w kontakcie z twórcą?

Wiele czynników, pośrednio, wywołało zanik środowiska, takiego jakiego opisy znajdujemy przed wojną. Oczywiście tą drugą, światową. Po wojnie zaś w czymś podobnym mieliśmy okazję uczestniczyć. Artyści różnych branż mieli miejsce spotkań, swoje mrowiska, na które dziś patrzy się grymaśnie.

Mechanizmy wyzwolone w nowej, współczesnej rzeczywistości, legły u podstaw przemiany obyczaju, również w środowisku artystycznym. Po części nowe instrumenty rynkowe, polityka uwolniona z więzów dyspozycji i nakazu, a w części ingerencja w kruchą powojenną ciągłość istniejącego środowiska artystycznego spowodowały rozpad, tego co rozumieliśmy jako środowisko.

Trudno obecnie mówić o środowisku artystycznym, które w środku miasta przejawiałoby swoje istnienie. Artyści chodzą swoimi ścieżkami. Czy szukają nowej formuły objawienia tożsamości? Takie sygnały pojawiają się coraz częściej.

W procesie atomizacji można dostrzec oddziaływanie czynników polityki personalnej. Zarówno w obsadzie stanowisk administracyjnych, jak też w obszarze ogólnej, tak zwanej, polityki kulturalnej. Wcale to nie znaczy, że czyjekolwiek działanie dominuje nad wolą czy potrzebą zebrania się w środowisko. Raczej występuje zjawisko "odpuszczenia". Brak siły kreatywnej, która inicjowałaby, czy. sprzyjała, potrzebie tworzenia środowiska. Bo przecież, w znacznym stopniu, "samo się dzieje".

Wymyka się z pola widzenia artysta wymagający warsztatu pracy, wsparcia często choćby werbalnego. I, co ważniejsze, odpowiedniej atmosfery, sprzyjającej artyście i jego środowisku. W tym także tworzenia warunków, aby to środowisko się umacniało. Tak błahe zdarzenie, jak zbanalizowanie obchodów Międzynarodowego Dnia Teatru, który mógłby być świętem radosnym, jest miarą oceny środowiska.

Parcie artysty w kierunku większej metropolii jest czymś zwyczajnym. Zdolność wyważenia relacji pomiędzy potrzebą artysty, jego rozwojem, poszukiwaniem przez niego lepszego miejsca na mapie kulturalnej a tworzeniem warunków rozwoju tu, na miejscu, może być swoistą sztuką. Jak każdą sztukę i tę trzeba chcieć uprawiać.

Artyści "wiekowi" są wypierani przez nowe generacje. Młodzież, jej język, subkultura, jaką tworzy, znajdują własne pola tożsamości. Starzy do tego są potrzebni umiarkowanie. Od zawsze jako punkt odniesienia. Lustro, w którym czasem się znajduje swoje odbicie. Do którego idzie się po radę. Niekiedy duchowe wsparcie. Środowisko byłoby miejscem polaryzacji generacji? Ale skoro go nie ma...

Nurt permanentnej quasi-rewolucji młodzieżowej towarzyszy nam jako naturalne dopełnienie. Gwałtowna propaganda infantylności wywraca proporcje, niezamierzenie zmienia relacje. Reklama objawionej młodości zdaje się teraz zbierać swoje żniwo. Młodzi artyści słusznie szczycą się swoimi osiągnięciami. Ich drogi twórcze, ładunek myślowy, rozmach w odkrywaniu świata nieuchronnie zmierzają ku wyznaczaniu nowych horyzontów. Rzeczywiste odkrycie artystyczne lub jego brak, nie mają przy tym znaczenia. Spoiwem towarzyskim, a więc i środowiskowym, nie musi być wartość dzieła, lecz sam fakt jego pojawienia.

Starzy są ubabrani tak czy inaczej w przeszłości, którą trzeba odrzucić, by jak przystało, w nowych warunkach, budować nową przyszłość. Rewolucja nie może wygasnąć. Gorzej będzie, kiedy młodzi wyjadą na saksy, a los rewolucji będą musieli przejąć starzy. Cóż oni wtedy zrobią? Co oni zrobią?

Starzy nowej przyszłości budować już nie mogą albo nie chcą. Wszak nie wiadomo, kto na kogo, kiedy i po co... Na wszelki wypadek krąg niewinnych jest ograniczony.

Tak więc, Drogi Aleksandrze, po pierwsze nie bardzo wiem, do czego się odnieść, chcąc ów kij włożyć w mrowisko. W celu, jak rozumiem, poruszenia mrówek. Po drugie, żeby powstało środowisko artystyczne wraz z całą otoczką przyjaciół, sympatyków, fanów, pochlebców, miłośników itp., itd., musi być miejsce, gdzie owi by się skupiali. W społeczeństwach bardziej uporządkowanych, np. Czesi czy Niemcy, w byle wiosce mają gospodę. W niej zbierają się okoliczni mieszkańcy i jest ona miejscem tworzenia podstawowego środowiska społecznego danej zbiorowości. Nasi artyści, intelektualiści, dziennikarze, pisarze, poeci, filmowcy, nie mają jednego miejsca, gdzie mogliby się spotykać. Mnogość kawiarenek daje doskonałe warunki wyboru miejsca intymnego. Czy to jest Twoje mrowisko? Jeśli tak, nie ma potrzeby wchodzić, tam z przysłowiowym kijem.

Na skrzyżowaniu ulic w centrum miasta kiedyś była artystyczna kawiarnia. Obecnie jest tam sklep z butami. Ta zmiana zagospodarowania miejsca, które chyba było kawiarnią skupiającą środowisko artystyczno-intelektualne, wydaje się być znakiem czasu.

Ale jest też inny znak: Na przedstawieniach premierowych teatru szkolnego PWST widownia zapełnia się młodzieżą z miasta. Jeśli uzmysłowimy sobie pustą tam salę widowiskową przed kilkunastu laty i pełną dziś, mamy miarę czasu.

Czy tak rodzi się nowe środowisko? Czy, jak chcesz, mrowisko? Jeżeli tak, któraś z tamtych mrówek powinna użyć kija. Co będzie tym kijem? Jeśli z czasem oni zechcą przedłużyć swoje spotkania, ich częstotliwość, stworzą jakiś program. Za niewielkie pieniądze będzie można zjeść klubowy obiad, wypić co trzeba, a mrowisko "samo się zrobi". My siadajmy na przyzbie i czekajmy.

Serdecznie Cię pozdrawiam - Wiesław Hejno [na zdjęciu].

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji