Artykuły

Łódź. Brzoza lub Łukaszewicz w Nowym?

11 stycznia mamy poznać nowego dyrektora artystycznego Teatru Nowego. Najpoważniejszymi kandydatami na stanowisko są: Olgierd Łukaszewicz i Zbigniew Brzoza.

Dlaczego oni? Bo są najbardziej znani w środowisku, a nawet wśród ludzi mniej interesujących się teatrem. Łukaszewicz ma na koncie wiele dobrych ról filmowych i teatralnych, a Brzoza - lata dyrektorowania i reżyserowania. Dlatego nawet gdyby któryś z reszty kandydatów zaskoczył komisję niezwykle ciekawą i oryginalną wizją, prowadzenia Nowego raczej nie zdobędzie przychylności większości komisji.

A kto w niej zasiada? Przewodniczącą jest Bożenna Krasnodębska (dyrektor wydziału kultury magistratu), a członkami zostali: Grażyna Bolimowska (wicedyrektor tego wydziału), Janusz Michaluk (dyrektor naczelny Nowego), Bożenna Jędrzejczak (sekretarz literacki Nowego, reprezentująca związki teatru), Teresa Makarska (aktorka, również związkowiec), a także dwaj przedstawiciele Związku Artystów Scen Polskich - Maciej Małek i Bronisław Wrocławski, znają się ze sceny łódzkiego Teatru Jaracza.

Do wybrania zwycięzcy konkursu potrzeba zwykłej większości głosów. Kandydatów jest ośmiu.

Aktor kontra dyrektor

W środowisku "mówi się", że konkurs wygra Olgierd Łukaszewicz. W prywatnych rozmowach pozostali kandydaci też wskazują jednego faworyta. Zatem prezentację zacznę od niego.

Łukaszewicz zaczynał teatralną drogę 40 lat temu w krakowskich Rozmaitościach, ale przez resztę życia był już związany ze stolicą. Od pięciu lat jest aktorem Teatru Polskiego, wcześniej grał we Współczesnym, Narodowym, Studio. Od początku został dostrzeżony przez najznakomitszych reżyserów filmowych. Dostał role w "Soli ziemi czarnej" i "Perle w koronie" Kazimierza Kutza, "Brzezinie" Andrzeja Wajdy. Talent komediowy objawił w "Seksmisji" Juliusza Machulskiego. Później pojawiał się również w "Białej wizytówce" Filipa Bajona, "Jańcio Wodniku" Jana Jakuba Kolskiego, "Królu Ubu" Piotra Szulkina. W latach 2002-05 kierował Związkiem Artystów Scen Polskich. Łukaszewicz nie ma doświadczenia dyrektorskiego. Bywał jedynie reżyserem monodramów, w których grał (ostatnio: "A kaz tyz ta Polska, a kaz ta?" według Stanisława Wyspiańskiego).

Aktorom Nowego z pewnością marzyłoby się, żeby stanowisko dyrektora powierzono Zbigniewowi Brzozie. Przez dekadę był szefem artystycznym warszawskiego Teatru Studio, ale pierwsze sukcesy miał w 1993 w naszym Teatrze Studyjnym. Za "Przemianę" wg Franza Kafki otrzymał Złotą Maskę od łódzkich recenzentów. Trzy lata później jego "Zbrodnia z premedytacją" Witolda Gombrowicza w wykonaniu aktorów Jaracza zdobyła Złotą Maskę i Grand Prix Kaliskich Spotkań Teatralnych. Studio objął po Jerzym Grzegorzewskim, który przeszedł do Teatru Narodowego. Za dyrekcji Brzozy wystawiane były niemal wyłącznie sztuki współczesnych dramaturgów ze szczególnym ukierunkowaniem na autorów Europy Środkowej i Wschodniej. Do reżyserowania dyrektor zaprosił Krzysztofa Warlikowskiego, Grzegorza Jarzynę, Piotra Cieplaka. Sam wystawił m.in. "Miłość na Madagaskarze" Petera Turriniego, "Amadeusa" Petera Shaffera i "Mewę" Antoniego Czechowa.

- Nie zależy mi na tym, żeby tu przychodzili dwudziesto- czy nastolatkowie. Chcę, żeby przychodzili ludzie inteligentni, ciekawi świata i sztuki, którą chcemy im proponować - mówił w wywiadzie na samym początku pracy dyrektorskiej. A odchodząc ze Studia twierdził tak: - Teatr powinien być kunsztowny. Opierać się na zespole, którego członkowie rozumieją się nawzajem. Zespole, który jest elastyczny, jest otwarty na zmianę teatralnego języka, nie tracąc przy tym takich wartości jak samoświadomość aktora i tego, jaką funkcję pełni w przedstawieniu. Aktor powinien opowiadać o tym, co najistotniejsze w ludzkim losie i to jest to, co powinno łączyć zespół ludzi, którzy tworzą teatr.

Dwóch ze Współczesnego

Do konkursu stanęli dwaj koledzy znający się jeszcze z czasów studiów, a później związani z warszawskim Teatrem Współczesnym. Artur Tyszkiewicz w nim reżyserował, a Norbert Rakowski - grał. Obaj teraz postanowili sprawdzić się na stanowisku dyrektora artystycznego. - Zdecydowałem się na kandydowanie, bo doszedłem do wniosku, że dojrzałem w końcu, aby pełniej wziąć odpowiedzialność za teatr, nie tylko za spektakl, ale i za kształt artystyczny - tłumaczy Artur Tyszkiewicz. - Teatr Nowy posiada świetne zaplecze techniczne. Ma też piękną tradycję. Znam repertuar i kilku aktorów.

Norbert Rakowski oprócz grania, od siedmiu lat również reżyseruje na różnych scenach (Olsztyn, Toruń, Szczecin, Kalisz). - Chciałbym zaproponować nową markę teatru poszukującego, eklektycznego z dynamiką XXI wieku. Mam siłę i chęć do tworzenia teatru nie tylko odzwierciedlającego rzeczywistość, ale takiego, który będzie zajmował się człowiekiem, a nie polityką - tłumaczy Rakowski. - Nowy najlepiej funkcjonował za dyrekcji Mikołaja Grabowskiego, który ściągnął fantastycznych młodych ludzi.

Obaj kandydaci nie uważają pracy w Łodzi za zesłanie na prowincję. Tyszkiewicz: - Reżyserowałem w Wałbrzychu, Poznaniu, innych miastach. Z perspektywy pracy w teatrach, które są nazywane prowincjonalnymi, dochodzę do wniosku, że dzieją się tam czasem ciekawsze, ważniejsze rzeczy niż w stolicy.

Norbert Rakowski też nie ma najlepszego zdania o pracy w Warszawie. - Tam nadrzędną rzeczą jest ściganie się, niekoniecznie co do jakości. To specyficzne miejsce do pracy. Łódź jest miastem na tyle prężnie rozwijającym się, że można stworzyć tutaj nowoczesny teatr - mówi.

Prze komisją zaprezentuje się również dwójka artystów dobrze znanych większości komisji. Ireneusz Janiszewski i Stanisław Brejdygant są związani z Nowym. Atut Janiszewskiego (niekoniecznie dla komisji) to młodość (rocznik 1975). Do łódzkiego teatru ściągnął go jeszcze Mikołaj Grabowski. Początkujący reżyser wystawił "Śluby panieńskie" Aleksandra Fredry i "Chorobę młodości" Ferdinanda Brucknera. Miał pomysł na kontynuowanie Sceny Młodych stworzonej przez szefa artystycznego Jerzego Zelnika, ale koncepcja nie zyskała akceptacji dyrekcji Nowego.

Z kolei Brejdygant niedawno świętował w Nowym jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Do Nowego przyjął go w gorącym okresie kontrowersyjny Grzegorz Królikiewicz. Brejdygant był jednym z jego ulubieńców, wielokrotnie stawał w obronie niechcianego dyrektora. Wyreżyserował "Biednych ludzi" Fiodora Dostojewskiego oraz dwa własne teksty "Nadludzie" i "Mniejszy brat". Ostatni z wymienionych dramatów zszedł z afisza po jedenastu spektaklach!

Jest jeszcze dwóch kandydatów. Reżyser Jacek Zembrzuski próbował sił już w poprzednim konkursie w Nowym, ponadto startował na to stanowisko w innych miastach. Z kolei Marcin Grota, który może pochwalić się bardzo dobrym przedstawieniem z naszego Jaracza - "norway.today" z 2003 r. - przez ostatnie lata był zupełnie niewidoczny.

DLA GAZETY: Olgierd Łukaszewicz, aktor Teatru Polskiego

Miło mi, że ludzie wokół uznają mnie za faworyta. To zbiega się z moją ochotą. Jestem bardzo spokojny przed spotkaniem z komisją konkursową. Przyjmę każde rozwiązanie. Naprawdę mam co w życiu robić. Już sam start w konkursie uznaję za ciekawe doświadczenie. Zmobilizowałem się, żeby przygotować plan artystyczny, dużo poczytać i przeprowadzić wiele rozmów z ewentualnymi przyszłymi współpracownikami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji