Artykuły

Antypolski i antykatolicki horror

"Iwona" wg "Iwony, księżniczki Burgunda" w reż. Piotra Cieślaka w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Przygotowany przez Piotra Cieślaka na pięćdziesięciolecie Teatru Dramatycznego spektakl "Iwony" według Gombrowicza, z akcją przeniesioną w czasy II wojny światowej i niemieckiej okupacji naszego kraju, to ziejący nienawiścią do Polaków obłąkańczy horror wmawiający wszystkim dookoła, że Polacy to krwawi antysemici biegający z tasakami w poszukiwaniu Żyda i mający na to błogosławieństwo Kościoła. Królewski status Gombrowiczowskich bohaterów, króla Ignacego i jego żony, królowej Małgorzaty oraz ich syna księcia Filipa tutaj zamieniony został na status prymitywnej, ale bogatej rzeźnickiej rodziny o dość popularnym nazwisku Król prowadzącej sklep rzeźniczy, kiedyś nazywany "jatką".

Czy to aby na tej "jatce" państwo Królowie tak się wzbogacili, że mogą mieć każdego w garści? Nie jest to powiedziane wprost w tym przedstawieniu, ale wzięte na tzw. domysł widza. A widz niegłupi przecież, od razu się domyśla, że ta łopatologiczna i aż niewiarygodnie prymitywna demagogia przedstawienia ma pewnie służyć przypochlebieniu się reżysera nowej władzy. Fe, nieładnie tak się podlizywać, zatracając godność artysty oraz osoby ludzkiej i tracąc w ten sposób wiarygodność całego przedsięwzięcia. A o wiarygodności spektaklu nawet nie ma co mówić. Zarówno w warstwie wymowy ideowej, jak i w sferze artystycznej. Mimo że tytułowa Iwona, znakomicie grana przez bardzo uzdolnioną młodziutką aktorkę, niedawną absolwentkę warszawskiej akademii teatralnej Olgę Sarzyńską, jest - można powiedzieć - wręcz majstersztykiem aktorskim - nie zapobiega jednak artystycznej klęsce spektaklu. Podobnie nie ratuje przedstawienia wyrazista, z tzw. podtekstem zbudowana rola Krzysztofa Dracza, grającego paskudną postać Jana Sz., faszyzującego cwaniaka, a nawet potencjalnego sadystę.

Nic nie ratuje spektaklu, bo - poza dwoma wymienionymi wyjątkami - pozostałe role, w większym lub mniejszym stopniu, są po prostu nieudane. A już zupełne kuriozum nieudolności prezentuje Mariusz Benoit. Wprawdzie gra Cieślakowego "ojca chrzestnego", ale od Marlona Brando dzieli go przepaść tysięcy lat świetlnych. Wprawdzie gra prymitywa Ignacego Króla, ale to nie oznacza przecież, że ma grać prymitywnie. Swoje kwestie aktor wypowiada tak bełkotliwie, że niewiele można z tego zrozumieć. Jadwiga Jankowska-Cieślak, świetna przecież aktorka, nie dość że została fatalnie ubrana (czyżby złośliwość scenografki Anny Tomczyńskiej?), to jeszcze prowadzi postać Małgorzaty Król na takim diapazonie emocji, że staje się to trudne do wytrzymania i jeszcze trudniejsze chwilami do zrozumienia tego, co mówi. Ich sceniczny syn Filip Król, w wykonaniu też świetnego przecież aktora Łukasza Lewandowskiego, ubrany nie wiedzieć czemu w czarny garnitur, gra jakiś dziwny, własny monodram utrzymany w zupełnie innej estetyce. Zresztą, trudno mówić o spoistej estetyce tego przedstawienia. Reżyser nie tylko nie poradził sobie z tą nachalnie propagandową adaptacją, ale też nie znalazł dla niej ekwiwalentu teatralnego. O fatalnym prowadzeniu aktorów już nie wspomnę.

Jedyna rzecz, która jakoś łączy się ze sobą, to początek i koniec przedstawienia, kiedy to Iwona na białej materii, służącej tu za linę, przedostaje się przez mur getta na aryjską stronę. I w finale symboliczny powrót do swoich, ale już chyba w charakterze ducha, bo przecież po udławieniu się ością ryby nie żyje. Iwona u Piotra Cieślaka jest Żydówką, przybyła z getta. W głębi sceny widzimy ogromny mur. A tuż przy murze, z lewej stoi śmietnik, z prawej zaś... figura Matki Bożej patrzącej na getto. Przy figurce natomiast trzy dziewczynki ubrane w białe komunijne sukienki. Wkrótce, gdy odwracają się w stronę widowni, okazuje się, że mają twarze starych kobiet. Przez reżysera zostały nazwane wiedźmami. Co robią wiedźmy przy figurce Matki Bożej - tego nikt nie wie. Jak również nikt nie wie, dlaczego wiedźmy znalazły się w tym przedstawieniu. Czy ma to być jakiś odnośnik do Szekspirowskiego "Makbeta"? Pewnie nie, bo jest figura Matki Bożej i jest getto, więc reżyser podpowiada widzom w domyśle: Wasza Matka Boża patrzy na getto i nie przeciwdziała tej tragedii. Sami sobie dopowiedzcie resztę.

A reszta jest taka: Żydówka Iwona dręczona przez "polską hołotę antysemicką" milczy, nie odzywa się ze strachu. Oni zaś naigrywają się z niej, upokarzają ją, straszą tasakiem w rzeźni itd. Skąd ten wściekły atak antysemityzmu u młodych przecież ludzi? Reżyser podpowiada, znowu w domyśle łopatologicznym. Oto wnętrze mieszkania państwa Królów, ściany zawieszone religijnymi obrazami, a wśród nich portret przodka tej rodziny, może dziadka, przypominający Romana Dmowskiego. Reżyser zatem snuje taką tezę: jeśli się ma takiego "superantysemitę" za dziadka, to sprawa getta staje się oczywista. Tym bardziej że w przedstawieniu, którego akcja toczy się podczas niemieckiej okupacji, nie ma ani pół Niemca, są tylko Polacy-katolicy, Żydówka i getto. A skąd się wzięło to getto, skoro nie ma Niemców? No, chyba aż tak daleko w tej swojej zupełnie oszalałej koncepcji interpretacyjnej sztuki Gombrowicza reżyser nie poszedł, by wmawiać nam, że to myśmy zbudowali getto. Sztuka Gombrowicza ukazała się w roku 1938! Zatem co ma piernik do wiatraka?

Na końcu, na ekranie zawieszonym w tyle sceny pojawia się zdjęcie Zuzanny Ginczanki, żydowskiej poetki zamordowanej przez hitlerowców. Była zaprzyjaźniona z Gombrowiczem. To jej było dedykowane to żenujące przedstawienie. Jednak pojawia się pytanie: skoro Piotr Cieślak nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, zapragnął zrobić przedstawienie poświęcone pamięci Ginczanki, dlaczego sam nie napisał sztuki, tylko posłużył się tekstem Gombrowicza, który swoją "Iwonę" napisał o czymś zupełnie innym. Przecież gdyby Gombrowicz chciał, napisałby sztukę o Ginczance, miał na to sporo czasu po wojnie, zmarł wszak dopiero w 1969 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji