Artykuły

Tygiel młodych

Ostatni rok w dolnośląskich teatrach był obiecujący. Mimo, że nie powstał spektakl na miarę "Transferu!" Jana Klaty, zobaczyliśmy parę ciekawych, komentowanych na arenie ogólnopolskiej, produkcji - piszą Katarzyna Kamińska i towo w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

"Piętnaście najodważniejszych spektakli z dwunastu krajów" - tak się reklamował Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog, który miał być najważniejszym tegorocznym wydarzeniem teatralnym nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w Polsce. Tygodniowy maraton, który upłynął pod hasłem "Sztuka nie jest niczym innym jak przesadą i zniekształceniem" pokazał jak nieskończona jest inwencja współczesnych twórców w reinterpretacji klasyki. Zobaczyliśmy kilka świetnych propozycji jak "Życie snem" zrealizowane przez belgijską grupę NTGent ze słynnym Johanem Simonsem na czele, czy kontrowersyjny "DOMlalki", który nowojorscy awangardziści z teatru Mabou Mines przerobili na feministyczny manifest. Obok objawień na Dialogu pojawiły się też propozycje nudne i bezbarwne jak "Trzy siostry" w reżyserii Andreasa Kriegenburga, czy "Noże w kurach", które zrealizował Łotysz Gatis Smits. Bardzo dobrze na ich tle wypadły polskie produkcje Jana Klaty, Michała Zadary, Pawła Miśkiewicza czy Krzysztofa Warlikowskiego.

Strzałem w dziesiątkę okazał się legnicki festiwal "Miasto". Pomysł Jacka Głomba - dyrektora legnickiego teatru, podchwycili zagraniczni twórcy. Na początku roku przyjechali do Legnicy, by wybrać jedną z zapomnianych przestrzeni (w tym hale produkcyjne zakładów dziewiarskich i posowiecki bunkier) i na wrześniowy festiwal przygotowali spektakle nimi inspirowane. Powstały przedstawienia różnorodne stylistycznie, sam festiwal był świetnie przygotowany pod względem organizacyjnym. Oprócz oryginalnej, ściągającej ogólnopolską krytykę imprezy, Dolny Śląsk zyskał także spektakl "1612" - współprodukcję Grupy Ad Spectatores i słynnego moskiewskiego Teatru doc.. Opowieść o czasach Wielkiej Smuty zebrała świetne recenzje w Moskwie, szczególnie docenieni zostali polscy aktorzy.

Swoją pozycję na teatralnej mapie Polski ugruntował także Brave Festival. Choć na poświęconej pieśni i jej miejscu w kulturze, imprezie zdarzyły się programowe wpadki, całość kolejny raz okazała się interesującym, prowokującym do dialogu wydarzeniem. Potwierdziła to także frekwencja - na większości prezentacji sale wypełnione były po brzegi.

Imprez nie brakowało też poza Wrocławiem: Jeleniogórskie Spotkania Teatralne, Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych czy Wałbrzyskie Fanaberie Teatralne sprowadziły na Dolny Śląsk najlepsze polskie spektakle (w tym np. "Albośmy to jacy tacy" Piotra Cieplaka) i przedstawicieli teatralnej awangardy.

Tygiel młodych

Dolny Śląsk w ostatnim roku jak magnes ściągał dużą grupę młodych reżyserów. Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego, na nich oparł repertuar, ale nie przerodziło to się w sukces. Zaprosił do pracy w swoim teatrze m.in. Agnieszkę Olsten, Remigiusza Brzyka, czy Monikę Strzępkę. Ta ostatnia zrealizowała dwa teksty Pawła Demirskiego - jednego z najgorętszych nazwisk polskiego teatru ostatnich lat. Ani ich polemika z Mickiewiczowskim dziełem - "Dziady. Ekshumacja", ani farsa "Śmierć podatnika" nie dorównały obsypanej nagrodami wałbrzyskiej produkcji "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł". Zawiodło też pierwsze wrocławskie przedstawienie Przemysława Wojcieszka. "Zaśnij teraz w ogniu" - połączenie love story z szekspirowską tragedią - okazało się spektaklem przeciętnym i mało wciągającym. Ostatnia premiera teatru - "Juliusz Cezar" w reżyserii Brzyka, ucznia Krystiana Lupy to jedna z najciekawszych propozycji tego sezonu. Pomysł był tu ważniejszy, niż ilość scenicznych udziwnień, które zdawały się zdominować pozostałe produkcje Polskiego. Bez wątpienia największym sukcesem okazała się jednak "Smycz" - monodram, który Bartosz Porczyk zrealizował we współpracy z reżyserką Natalią Korczakowską.

Jednak ostatnie premiery przyćmiło zamieszanie związane z zapowiedziami odwołania dyrektora Polskiego, któremu Urząd Marszałkowski zarzucił rozrzutność w wydatkach. Twórcy związani z teatrem i współpracownicy "Notatnika teatralnego" zorganizowali rozbuchaną akcję w obronie szefa sceny.

Ostateczny głos w sprawie losu Mieszkowskiego należy do Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury, który współfinansuje teatr. Zdrojewski odłożył decyzję na koniec sezonu.

Na dwóch wrocławskich scenach pracował także Michał Zadara, najpopularniejszy w tym sezonie twórca teatralny. Z okazji sześćdziesięciolecia Teatru Współczesnego wystawił bardzo dobrą "Księgę Rodzaju 2", gorsze recenzje zebrała gombrowiczowska "Operetka", którą wyreżyserował w Teatrze Muzycznym Capitol.

Ożywienie do Teatru Jeleniogórskiego wniósł jego nowy dyrektor Wojtek Klemm, wieloletni asystent Franka Castorfa - jednego z najbardziej wpływowych niemieckich reżyserów teatralnych. Brawurowo zrealizował "Karierę Artura Ui", do pracy w Jeleniej Górze zaprosił pionierów młodego pokolenia: Łukasza Kosa czy Natalię Korczakowską. W Legnicy Krzysztof Kopka podjął bardzo ważny temat w autorskiej "Lustracji". Wydarzeniem sezonu na wałbrzyskiej scenie było "Ja jestem Zmartwychwstaniem" Przemysława Wojcieszka, kameralne, wyciszone przedstawienie o wierze, wierności ideałom, miłości.

Kameralnie i eksportowo

Ostatni rok obfitował w udane kameralne projekty, nie brakowało wydarzeń okołoteatralnych. Rozpędu nabrały czytania dramatów zarówno na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego, jak i te organizowane przez Grupę Centrala 71. Młodzi wrocławscy aktorzy rozpoczęli cykl improwizacji w Mleczarni.

Teatr Muzyczny Capitol na Małej Scenie najpierw ruszył "Pokój z lodówką" - cykl autorskich wieczorów przygotowywanych przez artystów teatru. Z czasem pojawiły się na niej ciekawe recitale jak "rzecze Budda Chinaski" Justyny Szafran, czy "Ojcom i matkom wbrew" z piosenkami Kurta Weilla. Także we Wrocławskim Teatrze Lalek powstała świetna "Medea" - efekt pracy reżysera Tomasza Mana, aktorki Jolanty Góralczyk i zespołu Karbido. Na Scenie Inicjatyw Aktorskich Teatru Współczesnego powstają spektakle tworzone przez mini-zespoły aktorskie, jak świetny "Traktat" Gabriela Gietzky'ego. Jedną z ciekawszych propozycji tego roku okazało się "Ciało" - autorski projekt Bajki Tworek, Małgorzaty Fijałkowskiej-Studniak i Macieja Cierzniaka.

Ostatni rok to także czas znaczących sukcesów zagranicznych. "Stolik" formacji Karbido okazał się jednym z najpopularniejszych spektakli olbrzymiego edynburskiego Fringe Festival. Ich wizyta w Szkocji zaprocentowała propozycjami występów na całym świecie, muzyczne widowisko dostało świetne recenzje, zespół nawiązał kontakty z promotorami. W Edynburgu zaprezentował się także wrocławski Teatr Pieśń Kozła.

Kolejnym zagranicznym sukcesem okazała się "Smycz", za którą Porczyk otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską na Dublin Fringe Festival, a także "Cesarskie cięcie", którym Teatr ZAR podbił serca amerykańskiej publiczności.

Trudno wyróżnić jedno z teatralnych wydarzeń 2007 roku jako najważniejsze czy najlepsze. Ciągła obecność najodważniejszych twórców teatralnych, dobrze rokuje na dwanaście kolejnych miesięcy - oby były pełne nowatorskich i ważnych produkcji. Teatr dramatyczny ma się dobrze - warto pomyśleć o ożywieniu zapomnianych gatunków - teatru tańca czy piosenki.

Na zdjęciu: "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" w reż. Moniki Strzępki, Teatr im. Szaniawskiego, Wałbrzych 2007 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji