Artykuły

Filmowe sztuczki sosnowieckiej aktorki

- Teatr to rzemiosło, a w serialu może zagrać każdy. Po dwudziestu dublach w końcu się uda - mówi IWONA FORNALCZYK, aktorka.

Iwona Fornalczyk może mówić o późnym debiucie filmowym, za to od razu w doskonałym filmie. Aktorka z Sosnowca zagrała matkę pary głównych bohaterów - Stefka i Elki w "Sztuczkach" Andrzeja Jakimowskiego.

Olga z Czechowa, Gospodyni z Wyspiańskiego, Molly z Brechta w 2002 roku postanowiła zostawić Teatr Zagłębia. Iwona Fornalczyk spakowała walizki i wyjechała do Warszawy. Po trzech miesiącach pojawiła się pierwsza serialowa propozycja. Dopiero w tym roku zadebiutowała w filmie fabularnym u Andrzeja Jakimowskiego. Jego "Sztuczki" obsypano wyróżnieniami. Dostał nagrodę Europa Cinema dla Najlepszego Filmu Europejskiego na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, Złotego Lwa w Gdyni czy nagrodę specjalną jury na festiwalu w Sao Paulo.

- Rola matki Stefka i Eli w "Sztuczkach" to mój debiut filmowy. Cieszę się, że w tak dobrym filmie i u tak doskonałego reżysera - przyznaje Fornalczyk.

Wszystko zaczęło się jednak od teatru. W Teatrze Zagłębia jako czterolatka odwiedzała co jakiś czas w pracowni perukarskiej Katarzynę Rzepkę, znajomą mamy, która w drodze wyjątku pozwalała jej przymierzać peruki. Po liceum nie udało się jej dostać do warszawskiej szkoły i rozpoczęła naukę w Państwowym Studium Aktorskim Teatrów Lalek przy Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie. - Marzyłam o scenie. Dziś młodzi kończą szkołę i jadą do Warszawy robić karierę w mediach. Moje pokolenie chciało iść do teatru - opowiada Fornalczyk. Zagrała ponad trzydzieści ról, z Teatrem Zagłębia związana była przez czternaście lat. - Czułam się zmęczona. Zaryzykowałam, by zmienić coś w życiu zawodowym. Pojechałam do Warszawy. Nic tam na mnie nie czekało, prócz dachu nad głową - wspomina.

Zaczęła wszystko od początku. Przez trzy miesiące nie było pracy. Pojawiła się w końcu propozycja roli w "Plebanii", następnie w "Klanie", "Samym życiu", "Kryminalnych"...

- Teatr to rzemiosło, a w serialu może zagrać każdy. Po dwudziestu dublach w końcu się uda - przyznaje aktorka. Musiała zmienić teatralne przyzwyczajenia: nie ma pracy nad rolą, wszystko tworzy się na bieżąco i nigdy nie ma pewności czy bohater którego się gra będzie w kolejnym scenariuszu i kiedy nastąpi jego medialna śmierć. Przed kamerą liczy się prawda i oszczędność emocji. Prawda i naturalne emocje okazały się "sztuczką", która pozwala zagrać u Jakimowskiego. - I odrobina szczęścia, by dostać się do takiego reżysera na zdjęcia! Podczas zdjęć próbnych dostałam do zagrania na miejscu etiudę z kandydatką do roli mojej córki. Jakimowski rzucił hasło i trzeba było grać. Teraz wiem, że szukał w nas emocji, prawdy i improwizacji. Szukał aktorów, którzy nie grają, a po prostu są - mówi Fornalczyk.

Fornalczyk kilka lat temu zostawiła teatr, za którym powoli zaczyna tęsknić. Liczy, że jeszcze stanie na deskach i zagra którąś z postaci Czechowa czy Tennesse Williamsa. Na razie jest zawieszona między spokojnym Sosnowcem a pędzącą stolicą. - To krążenie jest męczące. Śmieję się, że jestem aktorką na telefon. Jako wolny strzelec nie mam wygody stałego etatu, sama muszę dbać o swoje interesy. - Przyznaję, są momenty zwątpienia, ale mam nadzieję, że teraz nadszedł mój czas. Nie zamieniłabym tego zawodu na żaden inny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji