Artykuły

Goryl a sprawa polska

Zamiast zajmować się "sprawami najwyższej wagi", organy ścigania zamierzają ukarać właściciela restauracji czynnej 11 listopada, zbiegła z ZOO żyrafa Alicja obraziła jednego ze zwiedzających - o spektaklu "Goryl uciekł z wybiegu w ZOO i porwał kobietę" w reż. Macieja Masztalskiego grupy Ad Spectatores pisze Karolina Barańska z Nowej Siły Krytycznej.

W najnowszym spektaklu Teatru Ad Spectatores twórcy nie pozostawiają suchej nitki na CBA, ABW, politykach byłej partii rządzącej, mediach i przedstawicielach wymiaru sprawiedliwości. "Goryl uciekł z wybiegu w ZOO i porwał kobietę", komedia napisana i wyreżyserowana przez Macieja Masztalskiego, pełna jest celnych spostrzeżeń, błyskotliwych dialogów oraz ciekawych (choć prostych!) pomysłów inscenizacyjnych.

Rzeczywistość naszego kraju osiągnęła już tak wysoki poziom absurdu, że tylko irracjonalna historyjka może stać się kanwą dla diagnozy otaczającego świata. Dlatego też Masztalski skwapliwie z tej możliwości korzysta, tworząc opowieść o gorylu Konradzie (w tej roli ukryta pod małpim kostiumem Anna Ilczuk), który po ucieczce z ZOO składa zeznania obciążające dyrektora (Rafał Kwietniewski) tejże placówki. Widzowie dowiadują się o wszystkim z programu telewizyjnego "Misja specjalna" prowadzonego przez ekspansywną dziennikarkę (Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska). Jej gośćmi, poza wspomnianym dyrektorem ogrodu, są: biegły psychiatra (Agata Kucińska) i adwokat (Michał Opaliński).

To dopiero preludium do kolejnych absurdalnych wydarzeń. Zamiast zajmować się "sprawami najwyższej wagi", organy ścigania zamierzają ukarać właściciela restauracji czynnej 11 listopada, zbiegła z ZOO żyrafa Alicja obraziła wcześniej jednego ze zwiedzających słowami: "ty fajfusie, ty fajfusie", małpa śpiewa "Das ist Berlin" Marleny Dietrich i cytuje fragment Preambuły Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a na polecenie ministra sprawiedliwości (Michał Wielewicki) funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (Izabela Czyż, Paweł Kutny, Marcin Chabowski) recytują "Redutę Ordona".

Nie jest to jedyna próba ośmieszenia ABW i CBA. Rozmowy, jakie toczą ze sobą członkowie tych organów, dają barwny obraz ludzi bezmyślnych, zidiocianych, którzy są jedynie automatami do zabijania. Opowiadają o metodach stosowanych przez ich podwładnych w celu stworzenia z nich bezwzględnych i bezdusznych maszyn - mają mordować zwierzęta. Luis i Jola wspominają więc swoje pierwsze zlecenia: zabicie rybek, psa, pingwina, lwa, zebry, stada szczurów i wiewiórki. Są przy tym śmiertelnie poważni ("kiedy zabiłem chomika, coś we mnie pękło"), a na widowni co chwilę rozbrzmiewają salwy śmiechu.

Zdecydowanie do najbardziej udanych fragmentów należą sceny w studiu telewizyjnym. Dialogi, jakie toczą ze sobą dyskutanci, są niezaprzeczalnie śmieszne i błyskotliwe, a bieg rozmowy zmienia się co chwilę jak w kalejdoskopie, przeplatając cytaty z różnych utworów literackich (m.in. z "Hamleta"). Czwórka aktorów stworzyła tu wyraziste, charakterystyczne, naszkicowane grubą kreską role. Nieco gorzej wypadają sceny z udziałem ministra sprawiedliwości - jego przewidywalne, prostackie zachowanie szybko nuży, a i inwencja Masztalskiego znacznie w tych miejscach słabnie. Trochę przerysowana (niepotrzebnie!) i naiwna jest również scena przesłuchiwania Goryla przez psychiatrę.

Przedstawieniu towarzyszą dwie ciekawe projekcje na ekranie telewizora. Jedna z nich przedstawia konferencję prasową ministra, chwalącego się ujęciem dyrektora ZOO oraz sprawnym działaniem organów ścigania. Jego przemówienie przerywają momentami bardzo szybko zmieniające się zdjęcia największych ofiar polskiego wymiaru sprawiedliwości ostatnich miesięcy - Barbary Blidy i Beaty Sawickiej.

Drugą projekcją są zmontowane relacje z zagranicy (m.in. z Johannesburga, Tokio, ale także z białostockiego rynku, którym jest tu "szczere pole"), donoszące o reakcji rządzących w różnych krajach na wieść o samobójstwie ministra.

"Goryl uciekł z wybiegu w ZOO i porwał kobietę" to kolejna teatralna satyra na otaczającą nas zdeformowaną rzeczywistość. Trudno uniknąć porównań z powstałym niedawno przeładowanym "efektami specjalnymi" spektaklem "Śmierć podatnika" duetu Strzępka-Demirski (premiera w Teatrze Polskim). Okazuje się, że teatr niezależny, dysponując nieporównywalnie mniejszymi środkami finansowymi i ubogim zapleczem technicznym, jest w stanie stworzyć spektakl celniej trafiający w istotę problemu, nie tonąc przy tym w morzu pomysłów, jakich dostarczają polskie realia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji