Artykuły

Syrena niezmordowana

- Jako senator będę chciała walczyć o edukację kulturalną dzieci i młodzieży. Zniknął przecież teatr dla dzieci i młodzieży. Bardzo słaba jest też edukacja muzyczna, a takie inicjatywy jak koncerty cioci Jadzi w filharmonii należą do rzadkości - mówi BARBARA BORYS-DAMIĘCKA, dyrektor teatru Syrena w Warszawie.

Czy żywotność stylu i charakteru takiego teatru jak Syrena nie jest zadziwiającym fenomenem przy tak szybkim starzeniu się konwencji artystycznych, szczególnie teatralnych?

- Konwencje teatralne jako takie w ogóle się nie starzeją, choć się zmieniają i przemodelowują się. Nie zestarzały się ani farsa, ani pantomima, ani dramat, ani tragedia, czy kabaret. Kabaret zakorzenił się w Syrenie i nic w tym dziwnego, jako że teatr ten stworzył Jerzy Jurandot, wybitny poeta-tekściarz, jak mówiono przed wojną, człowiek, który napisał słowa do większości przebojów śpiewanych w polskich filmach przedwojennych. Pisał skecze i monologi dla wybitnych artystów, pracował w Qui Pro Quo i innych kabaretach warszawskich, a po wojnie jako jeden z pierwszych podjął się kontynuowania tej tradycji. Teatr Syrena stworzył w Łodzi, ale z myślą przeniesienia go do Warszawy wówczas pełnej gruzów. Wszyscy jednak chcieli do tych gruzów powrócić. Jurandot stworzył teatr taki, w jakim najlepiej się czuł - farsowo-monologowo-piosenkarski. Pozyskał do tego starą gwardię, która przetrwała wojnę i nowych, młodych, którzy okazali się zdolni i twórczy. Mam na myśli np. Edwarda Dziewońskiego, Alinę Janowską, Hankę Bielicką, mało jeszcze wtedy znaną z estrady, a raczej jako aktorka dramatyczna Teatru Współczesnego. Słynne monologi Hanki Bielickiej zrobiły furorę. Po przeniesieniu się teatru do Warszawy, do siedziby przy Litewskiej, którą sami aktorzy własnymi rękami wyremontowali, do Jurandota dołączyli jako rada artystyczna Antoni Słonimski, Janusz Minkiewicz, który występował na deskach tego teatru jako konferansjer razem ze Stefanią Grodzieńską, Janusz Osęka, Marian Eile, późniejszy założyciel i redaktor naczelny "Przekroju", Jan Brzechwa.

Czy ówczesny teatr Syrena można nazwać kabaretowym?

- Kabarety po wojnie nie rodziły się jak grzyby po deszczu. Było za to coraz więcej programów estradowych, tzw. składanek. Z kabaretów przedwojennych ciągle śpiewano przeboje, ale powstawały skecze, monologi, piosenki charakterystyczner satyryczne, żarty i dowcipy sceniczne.

Syrena grała wiele takich składanek dając możliwość popisów aktorskich, kreując gwiazdy estrady. Jeśli chodzi o piosenkę, to dziś preferujemy raczej piosenkę poetycką, ale gramy też farsy, komedie muzyczne, musicale, światową klasykę muzyczną typu "Opera za trzy grosze". Obok Okudżawy czy Wysockiego gramy komedie i farsy, klasykę polską i światową. Przymierzamy się do piosenek Marka Grechuty i mamy w planach kabaretowe piosenki ekspresjonizmu niemieckiego. Gramy też polską klasykę muzyczną, czyli "Żołnierza królowej Madagaskaru" w opracowaniu Juliana Tuwima i z muzyką Tadeusza Sygietyńskiego. Wystawiamy też sztuki takich współczesnych autorów jak Ryszard Marek Groński, czy Cezary Harasimowicz, dotykające naszego życia społeczno-politycznego. Dziś kabaret jako gatunek klasyczny nie istnieje. Nie ma takiego kabaretu jak Qui Pro Quo, Dudek - czy kabaret Zenona Wiktorczyka, ale pojawia się satyra polityczna w spektaklach "Won", czy "Pecunia non olet". To komedie współcześnie napisane, o nas, społeczeństwie tu i teraz. Jak widać w jednym teatrze przy dobrym zespole aktorskim można osiągnąć wielkie zróżnicowanie repertuarowe, które mogłoby całkowicie zadowolić w pierwszym rzędzie mieszkańców Śródmieścia i Mokotowa. Cechą charakterystyczną Syreny było to, że jego dyrektorzy byli na ogól autorami piszącymi, którzy traktowali ten teatr jako swój autorski. Dotyczyło to Jurandota, Gozdawy i Stępnia, Witolda Filiera, czy Zbigniewa Korpolewskiego.

Kontynuuje Pani ich tradycje?

- Nie do końca, choć też jestem osobą piszącą. Moim głównym zadaniem, gdy tu przyszłam, było zmodernizowanie teatru pod względem architektonicznym i technicznym, jako że był w opłakanym stanie, z przestarzałym sprzętem. Chciałam też mieć młody, prężny, dobrze tańczący i śpiewający, a przy tym dobrze wykształcony zespół aktorski. Oczywiście zapraszamy też doświadczone gwiazdy do ról, których nie mogą udźwignąć młodzi ludzie. Kultywujemy zasadę "mistrz i czeladnik", która zawsze zdaje egzamin.

Mówiono, że modernizując teatr dokonała Pani herkulesowego dzieła...

- Jestem spod znaku Skorpiona, więc jestem osobą bardzo zawziętą, zdecydowaną i konsekwentną. Uznałam, że nie mogę pracować w warunkach, jakie zastałam, w tym zapachu stęchlizny bijącej ze zmurszałej widowni i obić foteli. Chyba podobne odczucia miała publiczność, choć nigdy nie miałam ambicji, żeby mieć tylko ekskluzywną publiczność oczekującą na złocone klamki i kryształowe żyrandole. Chodzi o to, żeby otoczenie sceny nie niszczyło dobrych wrażeń widza. Dziś nasza publiczność ze średniej wieku 75 lat obniżyła się do czterdziestki, bo przychodzi wielu młodych ludzi. Organizujemy też rokrocznie sylwestra dla naszej publiczności, na który przyjeżdżają nawet goście zza granicy. Przy okazji sylwestra organizujemy też aukcję charytatywną.

Wspomniała Pani swego czasu, że zawodowo ukształtował Panią Andrzej Munk. Na czym polegał ten wpływ?

- Studiując w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi znalazłam w Munku swojego mentora. Prowadził zajęcia z filmu dokumentalnego, a ja bardzo interesowałam się tym gatunkiem. Munk stwierdził, że mam wszystkie zadatki na dokumentalistkę, bo jestem dociekliwa, cierpliwa i lubię zajęcia z montażu. Tak się jednak złożyło, że w tym okresie ruszała telewizja, która była u nas nowalijką. Postanowiłam zobaczyć to studio przy placu Powstańców, zachwyciłam się możliwością robienia programów na żywo. Powiedziałam o tym Munkowi

decydując się podjąć pracę w Telewizji Polskiej, a on powiedział: "Dziecko, to jest eksperyment techniczny, to się długo nie utrzyma. Wszyscy pójdą do przodu, a ty zostaniesz z tyłu". Nie zraził mnie jednak do telewizji i zaczęłam w niej pracować jako stażystka na stanowiskach od pomocnika operatora do asystenta reżysera. Później pracowałam jako jego asystentka przy realizacji filmu dokumentalnego z udziałem małej Julii Przybosiówny "Spacerek staromiejski". Dostałam wiele trudnych zadań przy tym filmie, np. zorganizowanie marszu watachy psów, które wabiłam serdelkami na ulicy Szeroki Dunaj. Munk był twórcą rzetelnym, skromnym i o dużym kunszcie artystycznym, bardzo wymagającym.

Była Pani przez wiele lat reżyserem telewizyjnym i ma Pani na swoim koncie dziesiątki spektakli Teatru Telewizji. Kto był ważniejszym twórcą tych spektakli - reżyser, czy reżyser telewizyjny?

- Na kształt spektaklu prawie całkowity wpływ ma reżyser telewizyjny. Reżyser telewizyjny może zamysł reżysera oddać w sposób pełny, może go poprawić i może go zepsuć. Teatr Telewizji to połączenie sztuki teatru ze sztuką filmową i telewizyjną. Chodzi o to, by widz oglądając spektakl nie widział szwów realizacyjnych. Aleksander Bardini, który należał do reżyserów, z którymi pracowałam najczęściej, mówił mi, że on bierze na siebie pracę z aktorami, ale ja muszę wziąć na siebie obowiązek rozpisania tego. na kamery i nadanie spektaklowi kształtu Teatru TV.

Czy jest szansa na przywrócenie Teatrowi Telewizji przynajmniej części dawnej rangi?

- Musi się zmienić stosunek kierownictwa telewizji publicznej do kultury i przywrócenie należnej jej rangi. Na pewno niedobry jest pościg za tzw. oglądalnością i rywalizacja w tym względzie z telewizjami komercyjnymi. Trzeba uświadomić sobie wagę Teatru Telewizji, który był nie tylko teatrem dla koneserów, ale potężnym materiałem edukacyjnym. Nie każdy ma okazję przyjechać do dużej aglomeracji, żeby obe, rżeć takich aktorów jaK Holoubek, Gajos, czy Trela. Cenne było też przed laty słowo wstępne przed spektaklem uczulające widza na to, co cenne. Jako senator będę chciała walczyć o edukację kulturalną dzieci i młodzieży. Zniknął przecież teatr dla dzieci i młodzieży. Bardzo słaba jest też edukacja muzyczna, a takie inicjatywy jak koncerty cioci Jadzi w filharmonii należą do rzadkości. Pyta pan, dlaczego upadł teatr. Młodzi ludzie, którzy przyszli gremialnie do telewizji po tym, jak upadła kinematografia, przyszli bez znajomości warsztatu telewizyjnego. Oni nie chcieli tworzyć dzieła w studiach, ale we wnętrzach naturalnych, a Teatr Telewizji z dekoracją w studiu nie pociągał ich jako forma dla nich anachroniczna. Jako reżyser "Stawki większej niż życie" jeszcze w wersji teatralnej stosowałam wstawki plenerowe. Potrzebne są jednak generalne odrodzenie telewizji, powrót do niej zasady fachowości oraz jej odpolitycznienie. Na kierownicze stanowiska potrzeba fachowców.

Dziś rozpoczynają się obchody 60-lecia teatru Syrena. Dlaczego postanowiła Pani zainaugurować je premierą "Powróćmy jak za dawnych lat" według tekstów Jerzego Jurandota?

- Jako ojcu "założycielowi" Teatru Syrena, jego wybitnemu dyrektorowi i autorowi znakomitych tekstów należy się hołd.

Dziękuję za rozmowę.

BARBARA Borys-Damięcka - ur. w Warszawie. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej im. Leona Schillera w Łodzi, dziś zwanej Filmówką. Zawodowo ukształtował ja wielki reżyser filmowy, a także wybitny dokumentalista; legendarny Andrzej Munk. W1958 r. rozpoczęła prace w raczkującej wtedy telewizji. Przez 38 lat wyreżyserowała ponad 200 spektakli Teatru Telewizji, a także wiele spektakli muzycznych, poetyckich oraz dla dzieci i młodzieży. Pełniła także kierownicze funkcje w TVR m.in. jako wiceprezes. Od stycznia 1997 n jest dyrektorem teatru Syrena w Warszawie. Jest też prezesem Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów w Polsce. Laureatka wielu nagród. Wśród zrealizowanych przez nią licznych spektakli Teatru Telewizji warto wymienić m.in: przedstawienia Teatru Sensacji ("Stawka większa niż życie"), Teatru Kobra ("Pocztówka z Buenos Aires"), a także realizacje tak głośnych spektakli dramatycznych jak "Ruy Blas" V. Hugo (1972), "Kanera Artura Ui" B. Brechta (1976), "Matka" Witkacego (1976), "Don Juan" Moliera (1974), "Warszawianka" St. Wyspiańskiego, "Czarownice z Salem" A. Millera (1979), "Nieboska komedia" Z. Krasińskiego (1982) i wiele innych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji