Artykuły

Drugie życie teatru

W chwili, gdy świat pogrąża się w poważnym kryzysie, oczekiwanie od twórców wyłącznie artystowskich działań jest mocno fałszywe. Najważniejsze osiągnięcia współczesnego teatru niemieckiego, francuskiego, holenderskiego, brytyjskiego, a teraz także polskiego dowodzą, że teatr nie estetyzuje, lecz objaśnia rzeczywistość - pisze Maciej Nowak we Wprost.

Od lat polski teatr nie kipiał taką energią jak obecnie. Każdy tydzień przynosi premiery rozpalające publiczne emocje. Miesiąc temu byli to "Szewcy u bram" według Witkacego w reżyserii Jana Klaty (TR Warszawa), a tydzień temu "Czarownice z Salem" w reżyserii Izabelli Cywińskiej (Teatr Powszechny w Warszawie). Teraz mamy "Śmierć podatnika" 28-letniego dramaturga Pawła Demirskiego (Teatr Polski we Wrocławiu). Po drodze była jeszcze "Lustracja" Krzysztofa Kopki (Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy) i "Nordost" w reżyserii Grażyny Kani (Teatr Polski w Bydgoszczy). Cechą charakterystyczną każdej z tych realizacji i w ogóle współczesnego polskiego teatru jest mocne zaangażowanie w politykę i życie społeczne. Odróżnia to Polskę od doświadczeń innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie teatr ugrzązł w tradycyjnych, scenicznych konwencjach. Polscy reżyserzy i dramaturdzy reanimują publiczny dyskurs, którego uwiąd w ubiegłej dekadzie destrukcyjnie wpłynął na nasze wspólne życie. Jan Klata wywołuje furię mediów pytaniami o sens społeczeństwa aideologicznego, Izabella Cywińska przypomina o polowaniu na polityczne czarownice w Ameryce lat 50., a Grażyna Kania analizuje procesy zachodzące we współczesnej Rosji. Chyba żadna inna dziedzina sztuki nie wyraża dzisiaj tak wyraźnie inteligenckiej misji współodpowiedzialności za losy kraju i świata.

Teatr muzeum

Po 1968 r., kiedy powoli rodził się w Polsce ruch opozycji demokratycznej, nasz teatr uczestniczył w debacie politycznej. Podejmując skomplikowaną grę z cenzurą i partią komunistyczną, reżyserzy starali się powiedzieć publiczności o swej niezgodzie na brak demokracji. Wielu najbardziej znanych artystów teatru stało się aktywnymi działaczami opozycji i "Solidarności". I wielu z nich w stanie wojennym znalazło się w więzieniach. Najbardziej niepokorni dyrektorzy stracili pracę, niektórzy musieli wyjechać za granicę. Większość artystów zrezygnowała z dalszych wypowiedzi o charakterze politycznym, zapominając w efekcie o społecznej i politycznej misji polskiego teatru, jaka przyświecała mu od dwóch stuleci. W konsekwencji stanu wojennego polski teatr usnął na kilkanaście lat. Przestał być płaszczyzną wspólnej dyskusji.

A na przełomie lat 80. i 90. było o czym dyskutować. Nastąpiła drastyczna zmiana systemu gospodarczego i politycznego, znaleźliśmy się w nowej sytuacji międzynarodowej, zakwestionowano tradycyjne style życia i relacje społeczne, pojawiło się bezrobocie, drożyzna i bezdomność. Zderzyliśmy się ze zjawiskami wcześniej nawet nie nazywanymi - agresją w rodzinie, wyzyskiem kobiet, pedofilią, homofobią, wykluczeniem społecznym, korupcją polityczną. Przez kilka lat teatr milczał, ograniczając swoją aktywność do tradycyjnych tematów i środków wyrazu. Był trochę teatrem salonowej psychologii, trochę niszą dla eksperymentów formalnych. Grywał kulturalnych autorów w kulturalny sposób, podtrzymując mit, że nic wokół nas się nie zmieniło. Powoli przechodził do kategorii zjawisk muzealnych i anachronicznych. Lubianych przez kulturalne ciocie i studentki polonistyki. Stał się jednym z czynników konserwujących nowy system polityczny, w którym nikt poza grupami interesów ekonomicznych nie miał prawa mieszać się do polityki. Postawy apolityczności i autonomii okazały się pozorem. Nawet unikając dyskusji politycznej, teatr w politykę się wmanewrował. I znalazł się po stronie niegodnej jego tradycji i ambicji.

Odzyskany głos

Przesilenie nastąpiło w roku 1997. Grupa młodych reżyserów zainicjowała nowy teatralny dyskurs. Anna Augustynowicz, Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Jan Klata, Michał Zadara i Maja Kleczewska wprowadzili na naszą scenę bohaterów, którzy przeżywali dylematy współczesności. W ich pojedynczych, przeciętnych losach dostrzeżono zwiastuny groźnych zjawisk społecznych. Tych samych problemów zaczęto też szukać w tekstach klasycznych, które dzięki temu poddane zostały drastycznej rewizji. Pojawili się nowi autorzy, którzy opisywali polską rzeczywistość inaczej niż media głównego nurtu. To takie nazwiska jak: Michał Walczak, Przemysław Wojcieszek, Paweł Demirski, Paweł Jurek, Paweł Sala, Krzysztof Bizio, Małgorzata Sikorska-Miszczuk, Marek Pruchniewski, Marek Modzelewski, Szymon Wróblewski.

Zaczęto wtedy używać takich określeń, jak lewica czy klasa społeczna, by dać precyzyjny opis zjawisk, które wspólnie przeżywaliśmy. Polski nowy teatr w ciągu ostatniej dekady trafnie wyrażał niepokoje Polaków, których nie potrafili dostrzec politycy i publicyści głównego nurtu. Dlaczego zaangażowaliśmy się w konflikt zbrojny w Iraku i Afganistanie? Jakie są istotne powody przystąpienia Polski do Unii Europejskiej? Bieda, nietolerancja, manipulacja przez media, klerykalizacja, nadużywanie historii, fasadowa demokracja. Czy Polsce grożą nowa rewolucja i fala terroryzmu?

Oczekiwanie od twórców wyłącznie artystowskich działań jest mocno fałszywe

Te pytania i tematy zostały wprowadzane do debaty publicznej kolejnymi premierami nowego teatru. Lekceważone przez establishment, były zwiastunami kryzysu społecznego, w którym znalazła się Polska w ostatnich latach. Nowy teatr dobrze wypełnił swoją misję. Gdybyż tylko umiano w odpowiednim czasie właściwie odczytywać jego świadectwa, miast oburzać się brzydkim słownictwem.

Teatralne odrodzenie

W chwili, gdy świat pogrąża się w poważnym kryzysie, oczekiwanie od twórców wyłącznie artystowskich działań jest mocno fałszywe. Najważniejsze osiągnięcia współczesnego teatru niemieckiego, francuskiego, holenderskiego, brytyjskiego, a teraz także polskiego dowodzą, że teatr nie estetyzuje, lecz objaśnia rzeczywistość. Idzie ramię w ramię ze sztukami wizualnymi, filmem i literaturą. Dzięki artystom wiemy o sobie rzeczy, do których nie umiemy się przyznać w badaniach socjologicznych, których nie potrafią wyrazić media.

Oczywiście, teatr nie jest w stanie rozwiązać problemów, które ujawnia. Może natomiast być miejscem, gdzie obywatele będą rozmawiać z sobą i o sobie. Poprzez swą dialogiczną naturę jest do takiej dysputy dobrze przygotowany. Ma po temu środki artystyczne, bogaty repertuar tekstów dawnych oraz dobrych aktorów, reżyserów i dramaturgów. Ma też mocny autorytet kulturowy i wcale niemałe pieniądze, pochodzące z publicznej kasy. W sposób naturalny jest miejscem, w którym można okazać zainteresowanie współczesnością, wyrazić to, co w niej jeszcze niewyrażalne nieopowiedziane, a bolące i budzące konflikty. Premiery ostatnich miesięcy i reakcja na nie są tego najlepszym świadectwem.

Na zdjęciu: "Szewcy u bram" w reż. Jana Klaty, TR Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji