Artykuły

Białystok. "Czarownice..." na 50. urodziny

Gdybym był mniej skromny, powiedziałbym, że dedykuję ten spektakl sobie - wyznał Piotr Dąbrowski. Sobotnia premiera "Czarownic z Salem" [na zdjęciu] to zasłużony prezent na jubileusz 30-lecia pracy artystycznej i 50. urodziny dyrektora białostockiego Dramatu.

Dąbrowski wczoraj skończył 50 lat. 30-lecie pracy, jak sam mówi, jest nieformalne: pracuje w teatrze trzy dekady, lecz do emerytury policzy sobie nieco mniej. Przepadną czasy "pionierskie", początki działalności w Zakopanem.

Proctor 12 lat później

Latem 1984 grupa przyjaciół, absolwentów krakowskiej PWST zagrała w Zakopanem "Pragmatystów" Stanisława Ignacego Witkiewicza. "Dziesięć przedstawień zgromadziło komplety widzów (...). Teatr w Zakopanem został ustanowiony na początek, bez żadnych aktów prawnych - jedynie racją spotkania aktorów i widzów" - czytamy na stronie internetowej Teatru Witkacego, w którym Piotr Dąbrowski spędził kilkanaście lat. Grał i reżyserował. Jedną z najważniejszych ról w jego karierze stał się John Proctor w "Czarownicach z Salem" Arthura Millera. Mówi o niej "moja ukochana rola, ukochany spektakl". Nic dziwnego, że tę właśnie sztukę wybrał na swój benefis. To, że zagra powtórnie Proctora, było dla niego oczywiste. Reżyserem został z konieczności.

W duchu Dziuka

Chciał zaprosić do współpracy Andrzeja Dziuka, dyrektora Teatru Witkacego, twórcę pamiętnych "Czarownic z Salem" z 1995 roku. Dziuk odmówił. Dąbrowski sam wziął się za reżyserię. Nie ukrywa, że zależało mu na odtworzeniu klimatu "tamtego przedstawienia".

Starsi teatromani, którzy mieli okazję obejrzeć zakopiańskie "Czarownice..." (spektakl sprowadził do białostockiego Dramatu jego ówczesny dyrektor Andrzej Jakimiec), nie będą się dziwić. Zapamiętali na długo to, co wtedy zobaczyli.

Andrzej Dziuk zrezygnował z eksponowania niezwykle ważnych u Millera wątków politycznych (dramaturg odnosił się otwarcie do "polowania na komunistów", prowadzonego w USA przez senatora McCarthy'ego). Położył nacisk na relacje międzyludzkie, na grę namiętności - zbrodniczych, uzasadnianych chęcią obrony wiary i cnoty, a w istocie podszytych zawiścią i fałszem. Wydarzenia, które miały miejsce w XVII-wiecznej Ameryce, w małym miasteczku Salem, z dramatu społecznego stały się dramatem uczuć. Nic dziwnego, że tak bardzo podobały się publiczności. Nic dziwnego, że Dąbrowski tak bardzo starał się nawiązać do inscenizacji Dziuka. Nie namówił do współpracy reżysera, za to dwoje z trójki realizatorów nie odmówiło mu pomocy: scenografię przygotowała Ewa Dyakowska-Berbeka, a muzykę napisał Jerzy Chruściński.

Dramat ku przestrodze

- Zaczynając pracę nad "Czarownicami..." chcieliśmy opowiedzieć tę historię ku przestrodze - mówi Piotr Dąbrowski. - Kończymy w nieco innej rzeczywistości... Jednak zawsze istnieje groźba zaistnienia takiej sytuacji, w której grupa odmawia jednostkom prawa do życia - do poglądów, do wypowiedzi, do pracy.

Premiera "Czarownic z Salem" w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku w sobotę, o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji