Artykuły

Dobry wilk nie jest zły

Czy stereotyp Złego Wilka udaje się w tym spektaklu zmienić? - o "Czerwonym Kapturku" w reż. Andrzeja Łabińca w Teatrze Lalek Banialuka w Bielsku-Białej pisze Koralina Zięba z Nowej Siły Krytycznej.

Bielski Teatr Lalek Banialuka we współpracy z Klubem Gaja wystawił "Czerwonego Kapturka" w reżyserii Andrzeja Łabińca. Dla Banialuki to kolejny udany spektakl, natomiast dla Klubu Gaja to szansa na zainteresowanie najmłodszych ekologią. Bielski klub jest znany z hasła "zwierzę nie jest rzeczą", pod którym działa i tym razem. Spektakl jest adresowany do przedszkolaków i uczniów szkół podstawowych. Dzieci, jeżeli po obejrzanym spektaklu będą chciały, mogą zaprosić ekologów do swojej placówki na zajęcia edukacyjne dotyczące zwierząt i środowiska. Projekt ten miał też oczywiście wpływ na fabułę bajki, pojawiają się w niej dwie dodatkowe postaci - Dobre Wilki, które swoimi postaciami mają łamać stereotypy o Złym Wilku.

Wątek główny pozostał niezmieniony. Czerwony Kapturek idzie do chorej Babci ze smakołykami. Po drodze spotyka Złego Wilka Kacpra w towarzystwie dwóch Dobrych Wilków. Dzikie zwierzęta wyją wniebogłosy, ale też śpiewają "dzikie" piosenki. Oprawą muzyczną przedstawienia zajął się Krzysztof Maciejowski. Muzyka gra ważną rolę w tym przedstawieniu, buduje napięcia, a teksty piosenek są zabawne i trafiają zarówno do dzieci jak i do dorosłych.

Trzy dzikie zwierzaki zachowują się iście wilczo, mają lśniące futra i maski. Jednak wilk Kacper wcale nie jest straszny, rozmawia z dzieciakami z publiczności, żartuje. Próbuje się przebrać za Babcię Kapturka i co rusz rzuca pytania ze sceny "Czy tak może być? A tak?". Dzieci oczywiście chętnie doradzają Kacprowi co do ubioru.

Eugeniusz Jachym grający złego wilka wydaje się wręcz idealny do tej roli. Jego siwa broda pasuje do szarego wilczego kostiumu, duży brzuch uwidoczniony przez futro jest wiarygodny - zmieści się w nim Babcia i Czerwony Kapturek. No i oczywiście jego głos. Pozostałe dwa wilki, które reprezentują grupę wegetarian są grane przez Marię Byrską i Wiesławę Pilarz. Aktorki tak zmieniły głosy i ruchy (z ludzkich na "zwierzęce"), że dopiero po zdjęciu masek - wilczych pysków rozpoznałam je. Rewelacyjnie śpiewały, grały czasem nieco kabaretowo. Same ich gesty, ton głosu rozśmieszały. Jak to w Banialuce bywa, spektakl jest dla dzieci, ale są momenty dla dorosłych. Czasem aktorki Byrska i Pilarz puszczały oko do starszych widzów. Mówiły do dzieci na widowni, że nie jedzą mięsa, że są wegetariankami, ale równocześnie uśmiechały się porozumiewawczo do starszej widowni, jakby mówiły: "przecież i my, i wy wiecie, że wilki jedzą mięso". Było to na tyle subtelne, że dla dzieci pozostało niezauważonym. Zwierzęta, jak to w bajce, są w pełni upersonifikowane, mają przecież imiona i mówią "ludzkim" głosem ( z wyjątkiem partii "wytych").

Zostaje jeszcze postać tytułowa, grana przez Magdalenę Obidowską. Niestety ta kreacja nie różni się od jej innych ról. Na scenie nie było małej dziewczynki, lecz dorosła kobieta, która udaje małą dziewczynkę. W porównaniu z wilkami jej kreacja wyglądała sztucznie i infantylnie. Obidowska ma bogatą mimikę twarzy, jednak używa jej nieadekwatnie do sytuacji. Będąc dzieckiem nie lubiłam aktorów tak grających, bo czułam, że mówią i poruszają się sztucznie i zastanawiałam się, dlaczego się tak dziwnie zachowują.

"Czerwonego Kapturka" warto obejrzeć w gronie rodzinnym, natomiast po spektaklu zobaczyć wystawę zdjęć zrobionych przez Artura Tabora, które znajdują się w foyer teatru. Czy stereotyp Złego Wilka udaje się w tym spektaklu zmienić? Proszę dzieci zapytać. Dodam jeszcze, że cieszę się, że w teatrze znaleziono miejsce dla projektu z ekologami i mam nadzieję, że placówki edukacyjne popatrzą przychylniej na Kluba Gaja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji