Artykuły

Zemsta z młotkiem

Sztuka Williama {#au#2943}Mastro­simone{/#} "Aż do bólu" traktuje o tym, jak ofiara przeistacza się w kata, jak agresja i przemoc wyzwalają w człowieku zbrodnicze in­stynkty. To problem uniwersal­ny. Mastrosimone, współczesny amerykański dramaturg, wpisał ów problem w ramy bardzo współczesne i konkretne. Odwołał się mianowicie do amerykańskiej obyczajowości i prawodawstwa, które - o para­doksie - praktycznie zapewnia bezkarność gwałcicielom. Bo­haterka dramatu, Marjorie, bru­talnie zaatakowana we własnym mieszkaniu przez niejakiego Raula, nie pada ofiarą gwałtu. Raul "jedynie" usiłuje tego do­konać, nie szczędząc swej ofie­rze bólu i upokorzenia. Kiedy Marjorie udaje się zapanować nad sytuacją i obezwładnić na­pastnika, zaczyna rozumieć swe beznadziejne położenie. Ona bowiem znajduje się na z góry przegranej pozycji, nie mogąc liczyć na to, że jakikolwiek sąd wymierzy jej prześladowcy sprawiedliwość. On o tym do­skonale wie. W nakreślonym przez siebie scenariuszu ewen­tualnej rozprawy wyklucza wy­rok skazujący. I obiecuje kobie­cie, że powróci, by się zemścić. Marjorie, złapana w pułapkę bezsilności i buntu, próbuje więc zemsty na własną rękę, da­jąc jednak Raulowi pewną szan­sę, z której ten cyniczny recydy­wista nie chce skorzystać...

Dramat Mastrosimone, z oczywistych powodów nader żywo odbierany w Stanach, do­czekał się swej polskiej prapre­miery na sopockiej scenie Tea­tru "Wybrzeże". Spodziewano się po tej sztuce wiele i nie bez powodu. Ostatecznie sam temat - drażliwy, niezależnie od geo­graficznej szerokości - oraz spo­sób jego ujęcia zdawał się god­ny zaprezentowania, a dramat uznanego współczesnego autora - wart przyswojenia. Pierwsze sceny spektaklu wyreżyserowa­nego przez Adama Orzechow­skiego potwierdzają te wszyst­kie nadzieje. Duży ładunek dra­matyzmu, groza, napięcie i do­bre tempo zapowiadają sztukę świetnie napisaną, żywą i nie­obojętną. Dobry początek i do­bre zakończenie to jednak za mało, by całe przedstawienie uznać za udane.

Oglądając spektakl - który najpierw zaciekawia, a potem konsekwentnie rozczarowuje i nawet nuży, by w finale coś tam jeszcze ratować - zastana­wiałam się, gdzie tkwi błąd. W samym tekście, którego ory­ginału nie znam, czy w tłuma­czeniu, które chyba nie jest naj­lepsze? W samej sytuacji, odwołującej się do innych rea­liów, a zatem mimo wszystko niezrozumiałej? W wypadającej dość fałszywie - w sensie psy­chologicznym - postawie dwóch koleżanek Marjorie? W szcze­gólnym i raczej chybionym, przynajmniej z naszego punktu widzenia, poczuciu humoru, re­prezentowanym zwłaszcza przez Raula? W reżyserskiej nieporadności? Na każde z tych pytań można odpowiedzieć twierdząco.

Umówmy się jednak, że de­terminację bohaterki - znęcają­cej się nad niedoszłym gwałci­cielem i z rzadką perfidią wy­mierzającej mu "karę" pogrze­baczem , żelazkiem, żrącym środkiem do zabijania owadów, postępującą w myśl zasady "oko za oko" - uznamy za studium budzenia się zła, wyzwalania najgorszych instynktów. Marjo­rie, którą gra Dorota Kolak, tak właśnie swe zadanie traktuje. Robi co może, aby tę postać ocalić, uwiarygodnić. To się udaje mimo scenariuszowych mielizn. Marjorie jest zalotna, przerażona, zdruzgotana, zszokowana, szalona w nieprzepar­tym dążeniu do rzucenia swego wroga na kolana. Zdesperowana i tajemnicza, walcząca z bandy­tą i z samą sobą. Aktorstwo Do­roty Kolak broni bohaterkę przed śmiesznością. Marjorie jest tragiczna. Jej oprawca (Zbi­gniew Olszewski) to cwaniak w masce błazna, z którym wy­grać można tylko, uciekając się do ostateczności. Koleżanki -Terry (Maria Mielnikow) i Pa­tricia (Alina Lipnicka) są wła­ściwie świadkami tego pojedyn­ku, w którym mroki ludzkiej du­szy i rozdzierający dramat zyskują na scenie nadmierną chy­ba wizualną ekspresję i to w sty­lu dość komiksowym. Natura­lizm tortur, mających mieć kres w ogrodowej mogile "między pomidorami a klombem", prze­raża przez chwilę, a następnie wywołuje efekt wprost przeciw­ny. Tak jak pogrzebacz czy młotek w rękach zdesperowanej Marjorie. Jak kolacja z winem, do której zachęca Patrycja, jak­by nic się nie stało. Jak owo "przecież wszyscy jesteśmy ludźmi", wypowiedziane przez maltretowanego Raula.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji