Artykuły

Homoseksualizm jako źródło cierpień

Opera dzisiejsza zmierza w kierunku życia i emocji. Ważną rolę w tym procesie odgrywają reżyserzy teatralni, którzy stworzyli silne, odrębne artystyczne światy. Jednym z odnowicieli jest Krzysztof Warlikowski... - o "Eugeniuszu Onieginie" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Bayerische Staatsoper w Monachium pisze Piotr Gruszczyński w Tygodniku Powszechnym.

Dla Kasi Morstin

W bardzo ciekawej biografii Szekspira autorstwa Stephena Greenblatta opisano dzieje kształtowania się teatralnego smaku dramatopisarza. Trochę hipotetycznie, nie ma bowiem żadnej pewności, które z przedstawień oglądał mały William, ale za to bardzo pouczająco. Widowiska zdominowane były wówczas przez moralitety, w których występowały postaci symboliczne i alegoryczne. Opowiadanym historiom brakowało życia. Po scenie kroczyły tezy i schematy. Pozostałości tego teatru widać jeszcze we wczesnych sztukach Szekspira, który jednak szybko zrzucił skórę konwencji i odkrył w teatrze życie, mocne charaktery, wielkie emocje. Opera dzisiejsza przechodzi proces wylinki z konwencji, proces reteatralizacji, zmierza w kierunku życia i emocji. Bardzo ważną rolę w tym procesie odgrywają reżyserzy teatralni, którzy stworzyli silne, odrębne artystyczne światy. Wkraczając do opery przynoszą nadzieję na uruchomienie skostniałej nieszczerości operowych widowisk. Jednym z odnowicieli jest Krzysztof Warlikowski. Jego "Oniegin" wyreżyserowany na twardym monachijskim gruncie stanowi poszerzenie pola walki o nową operę.

Na scenie od samego początku włączony jest nieduży, czarno-biały telewizor, model z lat 60. Namałym ekranie zawody wjeździe figurowej na lodzie. Tańczą pary. Z trudności ąmożna usłyszeć fragmenty muzyki, oczywiście Czajkowskiego, która stała się ulubionym podkładem dla wyczynów łyżwiarzy, zwłaszcza rosyjskich. Muzyka zużyta i zdegradowana, jak wiele dzieł klasycznych, zmęczona łatwym bezmyślnym reprodukowaniem, która oddzielona od znaczeń stała się częściącoraz większej krainy kiczu. Warlikowski od początku daje mocny znak, że tylko głębokie odczytanie opery ma szansę przywrócić jej właściwy sens.

Telewizor stoi w ogromnym salonie, obok którego znajduje się drugie pomieszczenie ze stołem bilardowym. Salon przypomina kryształowe puzderko. W głębi kilka rozświetlonych maszyn do gry, jakie pętają, się po knajpach i dworcach. Bogato. Za wielkimi oknami majaczy pejzaż z billboardem Carlsberga. Jesteśmy w Ameryce, ale w rosyjskim domu. Czy matka Tatiany wydała się dobrze za mąż za granicą? Kiedy matka (Iris Vermillion) i niania (Elena Zilio) wchodzą do salonu, spokojnie obracają do siebie telewizor i pogrążająsię w swoim ulubionym zajęciu i ulubionym zajęciu wielu matek - oglądaniujaz-dy figurowej na lodzie. Nuda. Gromadzi się chór - wszyscy w ekstrawaganckich strojach z lat 60. W końcu pojawia się Olga (Elena Maximova) i Tatiana (Olga Guryakova). Olgajest nieodrodną córką matki, nosi nawet sukienkę z takiego samego materiału i pewnie tak jak ona za 20 lat będzie nachalnie młodzieżową starzejącą się kobietą, która nie zauważyła, że wygląda prze-sadniejaknaswój wiek. Siostry sięgająpo mikrofony i wijąc się w modnym telewizyjnym tańcu, śpiewająo miłości. To drugi ironizujący zabieg Warlikowskiego, który nie chce pogodzić się ze stworzonym na użytek libretta banalnym stereotypem miłosnym. A ma ku temu poważną zachętę w postaci oryginalnego tekstu Puszkina, z którego precyzyjnie wysnuł główny pomysł interpretacyjny.

Kiedy Oniegin (Michael Volle) zjawia się pierwszy raz w domu Tatiany, przynosi wielki bukiet błękitno-różowych hortensji, idealnie odpowiadających kolorom jego fulara i swetra. Prosty znak wiele mówiący o narcystycznym charakterze tytułowego bohatera. Leński (Christoph Strehl) - szczupły i bardziej znerwicowany - ma czarny garnitur i zarzucony na ramię futerał z gitarą. Za chwilę zacznie się dyskoteka. A młodzi - no cóż, nie lgną do siebie jakoś szczególnie. Zwłaszcza kiedy Tatiana zostanie z Onieginem sama. Niespodziewanie w nocy, oparta o śnieżący telewizor, napisze swój sławny list. Rano niania przyniesie sok pomarańczowy, a w telewizji pojawi się relacja z lądowania na Księżycu.

Scena, w której Oniegin odprawi brutalnie Tatianę, odrzucając jej wyznanie, ma miejsce przy opuszczonym sztankiecie z przodu sceny. W obecności uśmiechniętych dziewcząt Tatiana nie wytrzymuje chłodnej odprawy mężczyzny, w którym się zakochała bez żadnego powodu. Skacze na Oniegina, wczepia się w niego, zostaje strącona. A potem urodziny Tatiany, na które dostanie w prezencie maskotkę, wielkiego smutnego pingwina. Poczwórny taniec Olgi, Leńskiego, Tatiany i Onieginajcst pozytywkowy i beznamiętny, ale za to odbywa się przed wielką publicznością, która oczekuje miłosnego happy endu, podwójnego ślubu, finału, który olśni okładki kolorowych pism. Przypadkowo w tańcu wpadająna siebie Leński i Oniegin, przez chwilę razem tańczą. A potem dojdzie do kłótni, która rozerwie przyjaźń nierozłącznych mężczyzn, zamieni ją w wielką grę pasji. Urodziny kończy występ chippendalesów, który pogłębi jedynie żenujący nietakt sytuacji. I pocałunek Oniegina, któremu Leński wyrywa się z objęć.

W drugiej części, obejmującej dwa ostatnie obrazy opery, rządzą kowboje. Półnadzy, świetnie zbudowani, klisze homoerotycznych fantazji. Kiedy widzowie wracają po przerwie, kowboje wałkonią się na opuszczonym sztankiecie, leniwie prezentując wdzięki swoich ciał. Jest w nich dziwne połączenie melancholii i wyzywającej seksualności. Za chwilę cała scena wysłoni się błyszczącą granatową materią. W ruch pójdzie dyskotekowa lustrzana kula, rzucająca świetliste refleksy. Druga część spektaklu zdarzy się w głowic Oniegina. Ma charakter czysto subiektywny. Oniegin i Leński leżą w ogromnym hotelowym łóżku stojącym na środku sceny. W nieświeżych ubraniach i zmiętej pościeli. Gdyby były - świtałyby tapety. Leński przywołuje dni swojej młodości. Kowboje na razie dyskretnie wychodzą na dwór, za oknami zmienił się już krajobraz. Pojawiła się melancholijna stacja benzynowa. To łóżko ma być polem pojedynku. Sekundant siedzący u wezgłowia, w mundurowych spodniach i białym podkoszulku bez rękawów, jest wcieleniem macho. Ale do pojedynku nie dojdzie.

Oniegin zastrzeli Leńskiego, gdy ten gorączkowo zrzucając ubrania, będzie się próbował do niego zbliżyć. Tańcząc poloneza, do pokoju wtargną kowboje. Roztańczeni usuną ze sceny ciało Leńskiego. Oniegin cały czas mierzy do nich z pistoletu. Jego homoerotyczna fantazja jest cierpieniem. Dlatego w ostatniej scenie musi powrócić Tatiana. Kobieta może być ratunkiem dla homoseksualnego Oniegina, który nie może - no właśnie, co? - zrealizować? zaakceptować swych skłonności? Pewnie to ostatnie. Siad romantycznej wiary w ratującą wieczną kobiecość? Wspaniała Tatiana w balowej sukni odprawi Oniegina. Jej mężem jest ten sam wykonawca, który grał sekundanta (Gunther Groissbock). Nic. Zupełnie nic nie zostaje Onieginowi. Tylko papieros, którego zapali w ostatniej scenie. Nic. Niespełnione erotyczne dążenie. Homoseksualizm jako źródło cierpień?

"Oniegin" Warlikowskiego działa retroaktywnie, od początku w wykonawcach powinna być świadomość tego, co się zdarzy na końcu, od początku potrzebny jest osąd, który wyklucza beztroskę. Tak jak zdarzyło się w "Dybuku", gdzie druga część napisana przez Hannę Krall determinowała pierwszą. Ten niezbędny mechanizm nie zadziałał w monachijskiej operze. Precyzyjnie wymyślona interpretacja nie znalazła wystarczająco aktywnego oddźwięku w działaniach aktorskich, trudno też mówić o współpracy z teatralną warstwą spektaklu dyrygenta Kenta Nagano. Prowadząc wykonawców ku jak najczystszemu wykonaniu, pozbawia spektakl dramaturgii. Jego wizja "Oniegina" idealnie nadaje się na płytę, ale nie współpracuje z wizją reżysera. I nie wspiera też śpiewaków, którzy na ogół mają trudności z osiągnięciem efektów dramatycznych. Poddani zasadzie: czystość śpiewu ponad wszystko, tracą możliwość organicznego działania aktorskiego. Szkoda.

PIOTR CZAJKOWSKI, "EUGENIUSZ ONIEGIN", dyrektor muzyczny: Kent Nagano, reż.: KRZYSZTOF WARLIKOWSKI, scen.: Małgorzata Szczęśniak, choreogr.: Saar Magal, światła: Felice Ross, dramaturdzy: Miron Hakenbecki, Peter Heilker, premiera w Bayerische Staatsoper w Monachium 30 października 2007 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji