Artykuły

Spotkania Teatrów Lalek. Podsumowanie

XIV Międzynarodowe Toruńskie Spotkania Teatrów Lalek podsumowuje Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.

Trudno doszukać się myśli przewodniej towarzyszącej całym XIV Międzynarodowym Toruńskim Spotkaniom Teatrów Lalek, niełatwo również wyznaczyć tematykę dominującą w spektaklach prezentowanych tego samego dnia. Można silić się na skojarzenia, iż jednego dnia przedstawienia łączyła muzyka, innego rdzawa kolorystyka, ale nie przynosi to raczej żadnej wartości interpretacyjnej czy porządkującej. Śmiało można jednak stwierdzić, iż ideą spajającą wszystkie prezentowane spektakle, w jeden interesujący festiwal była po prostu różnorodność, zarówno tematyczna, jak i formalna. Sam dyrektor "Baja Pomorskiego" - Zbigniew Lisowski - przyznaje, iż traktuje Toruńskie Spotkania jako przegląd z nagrodami. Nie trzeba zatem poszukiwać wydumanych ideologii przewodnich, by stworzyć ciekawy festiwal przyciągający tłumy publiczności. Program został tradycyjnie podzielony na dwa bloki: spektakle dla dzieci, prezentowane przedpołudniami oraz wieczorne przedstawienia dla dorosłych. Faktycznie, spektakle dla dorosłych poruszały tematykę oraz używały takich środków wyrazu, które są raczej nieprzystępne dla młodszych widzów. Z pewnością jednak oglądanie spektakli dla dzieci nie jest ani nudne, ani szkodliwe dla dorosłych, a wręcz przeciwnie - nawet wskazane.

Spotkanie wielu pokoleń widzów oraz różnorodność teatralnych prezentacji są zagadnieniami organizującymi cały festiwal. Tworzy to formułę, w której zobaczyć można spektakle usytuowane na dwóch biegunach teatru lalek. Teatr Green Ginger z Anglii wciągnął widzów w podmorskie głębiny. Przedstawienie "Rdza" to bardzo współczesna opowieść o alternatywnych stacjach radiowych i fabryce pasty rybnej. Brzmi absurdalnie?! Owszem, bo cały spektakl rządzi się prawami absurdu, pełen jest czarnego humoru i typowo angielskich żartów. Wykorzystuje również, modną w sztuce najnowszej, estetykę komiksu oraz zaskakuje chwytami przypominającymi montaż filmowy. Lalki wyglądają bardzo współcześnie i groteskowo, jak postaci z kreskówek. Niezwykle współczesne jest także ujęcie tematu - nie brak imprez z marihuaną, undergroundowej muzyki, estetyki punkrocka oraz problematyki genderowej. Całkowicie odmienne spojrzenie na teatr lalek zaprezentował łódzki Arlekin. Spektakl "Kwiat paproci" jest ukłonem w stronę tradycyjnego wykorzystania lalek - drewnianych, stworzonych z ogromną starannością. Polska baśń zanurza widzów w bezczasowości, może zdarzyć się wszędzie i nigdzie, prezentuje zawsze aktualne prawdy. Realistyczne stroje animatorów, skromna scenografia, klasycznie prowadzone lalki nie muszą wcale oznaczać nudy i rutyny, a na tle nieustannych eksperymentów teatralnych oczarowują swą prostotą.

Magią teatru lalek urzekały również spektakle, w których lalki tworzone były na oczach widzów. W tej kwestii prym wiedli zagraniczni goście. Barbara Mélois z Francji w "Krótkiej historii róży" wyczarowała na kameralnej scenie baśniowy, różowy świat z papieru toaletowego (sic!). Dzieciaki na widowni były zachwycone, każdemu ukazaniu się na scenie papierowej postaci, towarzyszyły spontaniczne ochy i achy. Wciągała również snuta historia - mądra, zabawna i przewrotnie współczesna baśń o tym, że nawet życie róży nie musi być usłane różami. Opowieść z morałem, który nie umyka nawet przy tak oszałamiająco pięknej kreacji świata scenicznego. Zachwycili, ale tym razem już bez morału, a raczej z serią brawurowych popisów animacyjno-muzycznych, artyści z Hiszpanii - Teatr Bambalina ze spektaklem "Kraft" [na zdjeciu]. Znów ku uciesze młodej publiczności tworzyli niezwykłe lalki z szarego papieru, początkowo wiszącego zupełnie bez życia na sznurku z tyłu sceny. Hiszpański spektakl kierował się logiką dziecięcej zabawy, był spontanicznym, żywiołowym wykwitem bujnej wyobraźni. Artyści przez całą godzinę stwarzali coś niezwykłego, tak naprawdę z niczego, a przy pomocy własnych głosów i prostych instrumentów - piszczałki, trąbki urodzinowe, a nawet taśma klejąca - akompaniowali swoim przezabawnym działaniom. Również dorosła publiczność miała okazję dowiedzieć się czegoś o anatomii, a nawet ontologii lalki. Umożliwił to "Drums - 4 dance(s)" Opolskiego Teatru Lalki i Aktora - spektakl genialny dźwiękowo, dzięki muzyce tworzonej na żywo przez zespół Perkursors, ale nie zachwycający w swej warstwie plastycznej i tematycznej, troszkę nużący dłużyznami. Choć jako eksperyment lalkowo-muzyczny, z pewnością wart zauważenia.

Jak się okazuje, najciekawsze spektakle tegorocznego festiwalu łączy jeden temat: samotność. Ma ona różne oblicza i zdecydowanie nie zważa na wiek. Samotne, zagubione, zaniedbane przez zatraconych w pracy rodziców są dzieci. Chłopiec (Marcel Górnicki) z "Pozytywki" poznańskiego Teatru Animacji sam podejmuje wyzwanie naprawienia grającego pudełeczka, będącego symbolem szczęścia rodzinnego. Ania (Monika Babula) z "Ostatniego tatusia" Teatru Lalka z Warszawy jest również dzieckiem pokrzywdzonym rodzicielskim zaniedbaniem. Samotność dotyka również dorosłych. Najintymniejszy spektakl tegorocznych Spotkań to "Historia pewnego samotnego człowieka" Ofera Amrama z Izraela. Przejmująca opowieść o mężczyźnie, którego samotność doprowadza do obłędnej miłości, zatraceniu się w związku z wyimaginowaną kobietą - lalką. To również głębokie studium samej istoty lalki, jej tożsamości. Genialne, perfekcyjnie dopracowane spojrzenie na relacje międzyludzkie, w których nie ma już miejsca na oczywistość i jednoznaczność. Wciąż ponawianym pytaniem o własne "ja" jest wreszcie, wychwalany za mistrzostwo animacji, spektakl "Baldanders" Marcina Bartnikowskiego i Marcina Bikowskiego. Bikowski przepoczwarza swe ciało w kilka postaci jednocześnie, stają się one makabrycznie absurdalnymi naroślami, które biorą animatora we władanie. "Baldanders" to również świetna literatura, Bartnikowski napisał scenariusz w oparciu o teksty Borgesa, Poego, Topora. Pozostając przy świetnej literaturze nie sposób pominąć najbardziej nagradzanego (GRAND PRIX i wyróżnienie dla lalki), spektaklu festiwalu - "Ostatnia ucieczka" na podstawie prozy Brunona Schulza, Wrocławskiego Teatru Lalek. O samotności, zagubieniu i fantastycznych światach wyobraźni Schulza wiedzą wszyscy, ale niewielu udaje się uchwycić w tak piękny i wierny sposób atmosferę i charakter jego twórczości. Plastyczność i fantastyka wizji scenicznej wprowadzają widzów w oniryczny świat, a z pietyzmem wykonane i animowane lalki są dowodem na mistrzostwo kunsztu artystów z Wrocławia.

Pozostaje jeszcze jeden spektakl, którego nie można przemilczeć - "Unica" TeheaterTanz von Dorothea Ratzel. Samotna, taneczna wyspa na morzu teatrów lalkowych. Zwiastun próby rozszerzania formuły Spotkań o taniec i projektów stworzenia w Torunia festiwalu teatrów tańca. Pomysł wprowadzony z taką nieśmiałością, że niestety, w kontekście tegorocznego festiwalu absolutnie nietrafiony. Teatr tańca jest kolejnym elementem, który przysłużył się różnorodności festiwalu, który - miejmy nadzieję - nie stanie się w przyszłości workiem, do którego będzie można wrzucić wszystko, co ma w swej nazwie słowo "teatr". Różnorodność - tym razem w pozytywnym aspekcie - budują również dodatkowe prezentacje festiwalowe, jak Przegląd Twórczości Teatralnej Osób Niepełnosprawnych, prezentacje etiud studentów czy pokazy multimedialne. Brakuje trochę dyskusji - żywiołowej konfrontacji na linii twórcy - widzowie - organizatorzy. Bez wątpienia jednak dzięki Spotkaniom teatr lalek udowadnia swoją klasę, pokazuje swą nowoczesność, oryginalność, wielotorowość poszukiwań i coraz to nowsze środki wyrazu, a także po raz kolejny przekonuje, że nie jest tylko dla dzieci. Spektakli wartych zauważenia było na tym festiwalu naprawdę wiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji