Artykuły

Fuksówka czy fala?

B. ma rozprute spodnie w kroku, każą jej wejść na parapet i śpiewać: "Moja macica tańczy od rana do nocy, ty też możesz mieć macicę taką jak ja". Trwa fuksówka - rodzaj fali w akademiach teatralnych. Tak wprowadza się studentów w życie aktora - piszą Konrad Dulkowski i Dorota Kowalska w dzienniku Polska.

Oddział neurologii szpitala wojewódzkiego w Białymstoku. Błażej Piotrowski leży na łóżku przy ścianie. Szwy na twarzy, wybite zęby, zaniki pamięci. Od dziecka marzył, by być aktorem. Ale wcale nie jest pewne, że nim zostanie. Kiedy dostał się do Akademii Teatralnej w Białymstoku, jakby dostał skrzydeł. Zrobiłby wszystko, żeby tu zostać. Nie myśli o bólu. Nie widzi oszpeconej twarzy. Chce rozmawiać o swoim aktorstwie. - Ten wypadek to nie przez fuksowkę - zarzeka się. Błażej jest lojalny. Dlatego nie opowie, jak starsi koledzy wyzywali od idiotów, kazali udawać onanizowanie się, śpiewać: "Mam takiego małego", nie pozwalali się wyspać. Jednak to przez jego wypadek koledzy przerwali zmowę milczenia o tym, jak wygląda inauguracja nauki w białostockiej Akademii Teatralnej.

Tydzień wcześniej. Akademia Teatralna, Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, 12 października 2007, godzina 21.

"To wewnętrzna sprawa szkoły" - słyszymy, gdy wypraszają nas z budynku. W środku trwają ostatnie godziny tegorocznej fuksówki.

Fuksówka to tradycja wszystkich szkół teatralnych w Polsce. Fuks, czyli student pierwszego roku, przez okres dwóch tygodni musi podporządkować się starszym kolegom (nestorom). Fuksowanie miało być inicjacją, formą wprowadzenia w arkana trudnego zawodu aktora. Jest psychicznym znęcaniem się nad słabszymi, ich upodleniem. A wszystko za cichym przyzwoleniem profesorów, dziekanów, wykładowców.

Zanim nas wyrzucono, widzieliśmy sporo. Przerażenie w oczach studentów pierwszego roku. Nestorów z pogardą komentujących fakt, że wycieńczona fuksówka dziewczyna trafiła do szpitala pod kroplówkę. I absolwenta, który wraca do szkoły tylko po to, by popastwić się nad nowo przyjętymi studentami. Od jednego z nich dostaliśmy też pamiętnik z tegorocznej fuksówki.

Dzień pierwszy

Od dzisiaj nie mam imienia, płci ani tożsamości. Jestem fuksem. Nie mam prawa mieć komórki ani zegarka. Mam się przebrać za muchę; wszystkie żarty obracają się wokół gówna i bzykania. Każdy dostaje fuksówkową ksywkę. Zapisuje się ją na "duszy". "Dusza" to kawałek tektury zawieszony na szyi. Jej zdjęcie oznacza zerwanie fuksówki. Nestorzy pokazują dwie dziewczyny, które nie fuksowały. "Nikt z nimi nie rozmawia, nie zaprasza na imprezy. Zwracają się do nich na pani. Chcecie skończyć jak one?". Nikt nie chce. Trzeba trzymać się zasad. Fuksówka to wewnętrzna sprawa szkoły, co tutaj się dzieje, tutaj zostaje.

Dzień drugi

Pobudka o 5 rano, gimnastyka pod szkołą. Nie wolno zdejmować tych debilnych przebrań muchy, pod sztucznym materiałem pocimy się i marzniemy na przemian.

Potem zwykłe zajęcia. Na przerwach nestorzy już czekają pod drzwiami, gonią nas do "tramwaju". To centralne miejsce szkoły, korytarz z dwoma rzędami foteli pod ścianami.

Mamy stać w przekładańcu, jeden za drugim, ściśle, ciało przy ciele. Na okrzyk "imadło!" - ściskamy się jeszcze mocniej. Z przekładańca wychodzimy pojedynczo, na życzenie nestora: zatańcz, zaśpiewaj, zagraj kupę, mucha bzyka!

W międzyczasie mamy przygotować spektakl na zadany temat. Jakim międzyczasie?!

Wieczorem wychodzimy na scenę. Reflektory w oczy. Słyszę krzyki: "Żle, głupku! Debilu! Przez pomyłkę trafiłeś do akademii?!!".

Któreś z nas śmiechem pokrywa traumę. Ale nie wolno się śmiać. "Trumna na twarz! To ma być zabawa dla nas, nie dla was!". A zaraz: "Co taki poważny, umarł ci ktoś?".

Przez świecące w twarz reflektory nie widzę twarzy nestorów. Może tak lepiej.

Dzień trzeci

Uczymy się na pamięć: dane 80 studentów plus kadra. Imię, nazwisko, który rok, skąd pochodzi, co studiuje. Potem odpytywanie.

Dostajemy indywidualne powitania, jakie trzeba odgrywać przed nestorami. Np. C. musi udawać, że się masturbuje, i głośno jęczeć.

Restauracja w białostockim hotelu Cristal

Dwie studentki akademii. Nie dają nagrywać rozmowy. Boją się. - Tak samo bałam się od początku fuksówki - mówi pierwsza. - Tego, że nie znajdę w szkole przyjaciół, że zostanę sama. Inaczej rzuciłabym to pierwszego dnia. Z czasem zmieniają się proporcje tego, co ważne, a co nie.

- Koleżanka przez kilka dni walczyła ze sobą, zanim powiedziała, że musi zerwać fuksowkę, bo jej babcia umiera. Do końca nie była pewna, czy dobrze robi - opowiadają.

Dzień czwarty

Każdy dzień taki sam. Śpimy po 2-3 godziny na dobę. Kończą nas fuksować o 2 albo 3 w nocy.

Wypisują nam na "duszy" dziwne rzeczy: "fleja", "pipa", "grzejnik". Kolega ma "cwel". To niby odzwierciedla naszą osobowość.

Dzień piąty

Stoimy w przekładańcu, w świetle reflektorów. Kilka godzin. Ulga, gdy wywołują na scenę, chociaż wiemy, że czekają tam szyderstwa. Wywołują koleżankę. Sala buczy: "O, wyszła ta fuksiara", "Boże, tylko nie ona, ten grubas", "Sadło!". Stara się przekrzyczeć salę, ale nie potrafi.

Mieszkanie na warszawskiej Woli

Zuzanna Gaińska ukończyła białostocką akademię w ubiegłym roku. Nie fuksowała.

- Po fuksówce co prawda nikt mnie nie prześladował, było całkiem okej, ale fuksy o tym nie wiedzą - mówi Zuza. - Są zastraszeni, a nikt im nie powie prawdy, żeby nie psuć sobie zabawy.

Rocznik '99 urządził fuksom zabawę w rozstrzeliwanie. Jeden z fuksów dostał histerii na widok pistoletu przyłożonego mu do głowy.

- Natura ludzka jest z gruntu zła - mówi Zuza. - Jeśli stworzy się warunki, by ludzie mogli zachować się okrutnie, to tak się zachowają. Zuza przytacza słynny eksperyment przeprowadzony w 1971 r. przez amerykańskiego psychologa Philipa Zimbardo. 20 badanych podzielono na dwie grupy: więźniów i klawiszy. Już na drugi dzień klawisze zaczęli znęcać się nad więźniami. Nikt nie wycofał się z udziału w badaniu, chociaż mógł to zrobić w każdej chwili. Zaplanowany na dwa tygodnie eksperyment przerwano szóstego dnia, by nie doszło do tragedii. Fuksówek się nie przerywa.

Weekend

Przejmuje nas drugi rok. Jest miło. Robią nam spektakl, a potem przebierają się w nasze stroje. Teraz oni są fuksami, a my nestorami. "Trumna na twarz! Źle "poprawka!"- krzyczymy. "Przekładaniec, imadło! Źle, źle! Banda debilów!".

Ktoś mówi, że powinno nam być wstyd, że zachowaliśmy się jak zwierzęta. Ale przecież tylko graliśmy nestorów.

Poniedziałek

Wieczorem zrywają z nami fuksówkę. Zabierają nam "dusze" i nakazują zdjąć stroje. Powód? Nasze zachowanie w stosunku do drugiego roku. Nikt z nami nie rozmawia. Dostajemy przedsmak odrzucenia przez środowisko.

Niewielki pokój w wynajmowanym warszawskim mieszkaniu Maciek Szymanowicz bierze mały łyk kawy. Wysoki, szczupły, włosy na jeża. W białostockiej szkole teatralnej studiował 12 lat temu. Egzaminy zdał bez problemów. W trakcie fuksówki był przebrany za kredkę. Dostał zadanie: napaść na księgarnię. Wszedł, wrzasnął: "To jest napad!". Sklepowa chwyciła się za serce. Jakoś przeszło. Gorzej było wieczorami. Cały pierwszy rok w ciemnej sali czekał na swój występ. Wołali ich do sali pojedynczo, reflektor w oczy i pytania: "Czemu jesteś gruby, brzydki, nieutalentowany, pryszczaty, nijaki, do bani, czemu masz małe cycki, za duży tyłek?". I cały dzień: "Fuksy, jesteście beznadziejne!".

- Zerwałem fuksówkę, miałem dość tego cyrku - opowiada Maciek. Zapłacił za swoją odwagę: nikt z nim nie rozmawiał, a jak już musiał, to per pan. Został wykluczony ze studenckiej braci.

Wtorek

Przygotowaliśmy programik i każdy mówi, dlaczego chciałby wrócić do fuksówki. Jedna z fuksiar przyznaje, że nie jest w stanie znieść odrzucenia. Płacze. Po pomocy przywracają nam fuksówkę i oddają "dusze". Znów nestorzy bawią się z nami.

Chyba środa

Przestaję kojarzyć daty. Jesteśmy potwornie zmęczeni. Na wykładzie zasypia cała sala. Profesor wyjmuje aparat i robi nam zdjęcie. Mówi, że to tylko do jego kolekcji, ale potem daje je dziekanowi. Przychodzi nestor Z. Skończył już szkołę, ale nie przepuści żadnej fuksówki. Jest pijany. Wrzeszczy na nas, każe śpiewać hymn Białorusi, przerywa po pierwszej nucie. Drze się, że takich bezczelnych fuksów jeszcze nie widział. Kłaniamy mu się, on ma władzę.

Wracam po pomocy. Chcę spać, bardzo. Ale mam do przygotowania prezenciki dla nestorów - wiersze, listy, imienne zaproszenia na programiki. Jak ich nie będzie, to cała grupa może za karę robić plaściu-plaściu - nogi wyciągnięte i zjeżdżamy tyłkami po schodach. Zostają od tego siniaki na udach. Chce mi się wyć z bezsilności.

Gabinet dziekana szkoły teatralnej w Białymstoku

Dziekan Wiesław Czołpiński też kończył ten wydział. Jego fuksówka trwała dwa i pół miesiąca. Nie tak jak teraz - dwa tygodnie. Mówi, że akceptuje ją, jeśli jest formą zabawy, jeśli pozwala poznać otoczenie, studentów, profesorów i pracowników szkoły (również z imienia i nazwiska), a przy okazji przygotować swój pierwszy występ przed społecznością akademicką.

On na swojej nieźle się bawił. Biegał po szkole w przebraniu Chińczyka i człowieka z epoki kamienia łupanego jako fuks-turysta, plaściu-plaściu też robił jak wiele innych zadań fuksówkowych.

- Nie widzę w tym nic upokarzającego - mówi. - Że młodzi ludzie śpią po kilka godzin dziennie? Niedospanie jest jedną z "atrakcji" przyszłej pracy w teatrze - tłumaczy. I dodaje: - Co roku rozmawiamy z naszymi studentami na temat idei fuksówki. Jej kształt zależy od świadomości, wrażliwości i kultury osobistej studentów. Podkreślamy, że na pierwszym miejscu powinny być studia, a dopiero potem zabawa.

- A wie pan o przypadkach upokarzania, nękania i fali? - pytamy. - Nikt mi takich przypadków nie zgłaszał. Gdybym o nich słyszał natychmiast bym zareagował.

- A może ci młodzi ludzie nie skarżą się, bo boją się wykluczenia? - Bzdura. Gdyby tak było, znaczyłoby, że dali się ogłupić.

Nie wiem, który dzień

Robimy "granaty". Ręce do przodu jak w siatkówce, pad na twarz. 17 osób w małym pomieszczeniu. Jedna dziewczyna słabnie. Pyta, czy może wyjść. Nestorzy komentują, że symuluje.

B. dostaje nogami w głowę, trafia do szpitala. Podejrzenie wstrząsu mózgu. Ale wypisuje się na własną prośbę. Wraca na fuksówkę. Na przedramionach ma siniaki od kroplówki; profesorom mówi, że się uderzyła. Jest dobrym fuksem, chroni nestorów. Oni komentują, że poszła do szpitala mózg sobie przeszczepić.

Studenckie mieszkanie w Białymstoku.

Ada Konieczny, studentka reżyserii teatru lalek, przeszła fuksówkę rok temu. Wstydzi się, że dała się złamać.

- Swoją "duszę" wyrzuciłam natychmiast - mówi. - Ale niektórzy trzymają ten kartonik przez lata. Wspominają z rozrzewnieniem, jak dali się zgnoić, jakby to była pierwsza miłość. Tak samo jak wielu facetów uważa, że fala w wojsku czegoś ich nauczyła. Wypierają z pamięci upodlenie, jakiemu się poddali w imię akceptacji.

W 2003 r. jedna dziewczyna miała napisać sobie na "duszy": "Jestem niedodymana". Zerwała fuksówkę. Podczas wręczania indeksu każdego fetowano brawami. Ją powitała głucha cisza.

Adzie jedna z nestorek kazała pisać do siebie trzy listy miłosne dziennie. - Narzekała, że są za mało erotyczne. Zbuntowałam się. Pomyślałam, że będę wypisywać takie Świństwa, aż jej pójdzie w pięty.

Wkurzona nestorka kazała jej napisać na "duszy": "Jestem obślizgłą lesbą". I odczytywała na głos wszystkie listy.

Ada rozpłakała się, powiedziała, że zrywa fuksówkę. Ale przekonali ją, że to tylko gra. Wróciła. Przez trzy tygodnie słyszała, że jest do niczego, szpetna, bez sensu. Wciąż śni się jej wieczór, gdy jeden z nestorów przyszedł pijany. Podchodził i mówił coś na ucho. Ada nie chce pamiętać, co to było.

- Kiedy dzisiaj go spotykam, to mam dreszcze i chce mi się rzygać. W trakcie składania życzeń bożonarodzeniowych powiedziałam mu, że każdy nocny napad na lodówkę to jest myśl o nim. Nie zrozumiał.

Koledzy mówią, że jest przewrażliwiona. I że dodatkowe przefuksowanie dobrze by jej zrobiło.

Jaki to dzień?

Zadania w terenie. Fuksiara idzie dwa metry przed nestorami, każą jej śpiewać i tańczyć. "Podskakuj, przyda ci się, spaślaku!". Fuksiara podskakuje i śmieje się głośno. Jakoś za głośno.

Chyba czwartek

B. zostaje sama w "tramwaju", my idziemy na zajęcia. Zawsze musi być ktoś, kto zabawi nestorów. Ma rozprute spodnie w kroku, każą jej wejść na parapet. Kręci tyłkiem z tym rozprutym szwem i śpiewa: "Moja macica tańczy od rana do nocy, ty też możesz mieć macicę taką jak ja, zadzwoń o 700...". Pytam ją, dlaczego to zrobiła. "Ja już chcę tylko dobrnąć do końca, zrobię wszystko, co mi każą".

Piątek

Wieczorem kilka osób idzie pisać hymn fuksówki. Wśród nich Błażej. Dusza towarzystwa, ma łatwość wymyślania piosenek. Jedyny z samochodem, więc cały dzień jeździł w poszukiwaniu sponsorów na bal fuksówkowy. Poprzedniej doby spał dwie godziny, tej nocy niewiele dłużej. Głowa opada mu, gdy tylko usiądzie. O 3 nad ranem puszczają nas. Błażej wsiada do swojego malucha, zabiera fuksiarę i dwie nestorki, by podwieźć je do domu.

Komunikat Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku

O godzinie 3.20 dnia 13.10.2007 przy ul. 1000-lecia Państwa Polskiego samochód marki Fiat I26p kierowany przez Błażeja P., rocznik '89, zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył czołowo w nadjeżdżający z naprzeciwka bus.

Sobota

Od rana nestorzy biegają przerażeni. Jak Błażej umrze, będą kłopoty. Po przywiezieniu do szpitala majaczył i recytował listę nazwisk nestorów. Któraś z nestorek mówi, że jego stan jest ciężki. Reszta każe jej stulić ryj. Bal się odbędzie.

Oddział neurologiczny szpitala wojewódzkiego w Białymstoku

Matka Błażeja stoi przed salą. Ma mokre oczy.

Bal fuksówkowy

Występujemy przed profesorami. Musimy odegrać swoje powitania. Fuksiara wychodzi, maca się po udach i jęczy: "Jeeeedziesz mnie", spoglądając pożądliwie na nestora. Wracając, nie patrzy nikomu w oczy.

Restauracja w białostockim hotelu Cristal

Koleżanka Błażeja przekonuje, że nestorzy nie są źli. Tylko na czas fuksówki założyli zwierzęce maski.

- A może właśnie wtedy zdjęli maski ludzi? - pytamy.

- Wszkole średniej mieliśmy nauczyciela WF-u, który molestował naszą koleżankę - zaczyna cicho. - Przez tyle czasu nic nie zrobiliśmy. Moja mama nie wie, co tu się dzieje. Ale czegoś się domyśla.

Studentka wyciąga telefon z SMS-em od mamy: "Pamiętasz, jak tłumaczyłyście swojego nauczyciela WF-u? Chorego zachowania nie wolno usprawiedliwiać".

Po balu

Byłem u Błażeja. Leży na neurologii. Codziennie każe koleżance przypominać sobie ten dzień. I nazajutrz znowu, bo nie pamięta.

Pytam, czy odwiedzili go nestorzy, dziekan. Zaprzecza.

Ale może nie pamięta...

***

Katarzyna Bujakiewicz (skończyła wrocławską szkołę teatralną): - Przyszłam do szkoły z dobrej rodziny, w której nie klęło się dzieciom nad głową. Atu szok! Wyzwiska, chamskie zachowania. Nie potrzebowałam takiego wprowadzenia do zawodu. Myślę, że jeśli tylko stworzy się niektórym okazję, to pokazują swoją władzę, wyższość, mają sadystyczne ciągoty. Zwłaszcza ci o małym poczuciu własnej wartości i z kompleksami,

Anna Dereszowska (skończyła warszawską szkołę teatralną): - Być może należę do słabych psychicznie, ale fuksówka była dla mnie traumą. Źle się czułam z tabliczką ze swoim imieniem i nazwiskiem, którą nosiłam na szyi. Nie mogłam zapamiętać personaliów studentów i pracowników szkoły. Spotkania nocne i wielogodzinne stanie na baczność były bezsensowne. Jeśli fuksówka była zabawą, to ja nie bawiłam się dobrze.

AndrzejGrabowski (skończył krakowską szkołę teatralną): - Sam nie pamietam sytuacji dręczenia przez nestorów. Ale fuksówką mojej córki (właśnie skończyła szkołę) byłem przerażony. Przypominała falę w wojsku. Radziłem, żeby się zbuntowała, ale choć płakała, dotrwała do końca upokorzeń. Nie rozumiem tego, co się teraz dzieje w szkołach teatralnych.

***

Łatwo być podłym - mówi Konrad Maj, psycholog społeczny.

Trudno to pojąć: dorośli, inteligentni ludzie, a pozwalają się tak upokarzać. Zamiast dać w gębę kolegom oprawcom - płaczą.

- Ludzie potrafią sobie wiele wytłumaczyć. Trudno im się przyznać, że dali się upodlić, więc znajdują wyjaśnienie dla swojej słabości. Prowadzi to do paradoksalnej sytuacji, że im bardziej radykalna inicjacja, tym mocniej jej uczestnicy wierzą, że trafili do wyjątkowego grona. Ten sam mechanizm wykorzystują sekty. Na przykład na spotkaniach Himawanti guru kazał pić wiernym wodę, w której umył nogi. Upokarzający rytuał powoduje, że ludzie, którzy go przeszli są bardziej lojalni. Myślą: skoro zrobiłem coś tak okropnego, to znaczy, że bardzo kocham mego guru. Odnajdują w sobie misję, dla której się poświęcili.

Dałem się poniżyć na fuksówce, czyli złożyłem swoją godność na ołtarzu sztuki?

Sądzą, że skoro tyle wycierpieli to musiało byćwarto. No i oni do tej fuksówki przystępują z własnej woli. Zgodzili się na jedną "próbę", więc trudno im się później wycofać, pragną być konsekwentni. Poza tym wierzą, że inaczej grupa wyprze się ich. Człowiek jest istotą stadną, odrzucenie to najgorsza kara. A ich starsi koledzy bezwzględnie to wykorzystują. Łatwo im przychodzi bycie podłym. Nestorzy bronią mitu wyjątkowości grupy, a przez to sami się dowartościowują. Wszak akademia teatralna to nie miejsce dla każdego. Pierwszoroczniakom trzeba pokazać, kto jest starszy, bardziej doświadczony. Słowem - lepszy. Dlatego nowi

muszą przejść rytuał, którego dopełnienie powoduje, że można być uznanym za pełnoprawnego członka grupy.

Inicjacja musi wiązać się z upokarzaniem?

Nie musi, ale praktyka pokazuje, że jeśli nie ma kontroli to puszczają hamulce. Wystarczy, że pojawi się ktoś, kto będzie chciał się wyróżnić z tłumu dręczycieli i posunie się o krok dalej, niż drobne uszczypliwości. Potraktuje poniżaną osobę przedmiotowo - jako środek do osiągnięcia poklasku, a nie jak istotę ludzką. Jest to tym łatwiejsze, że odpowiedzialność rozkłada się na wiele osób. Zresztą faktycznie, takie drastyczne zachowania natychmiast podchwytują inni.

Wspomniał Pan o kontroli - przerażający jest fakt, że wszystko dzieje się przy cichej aprobacie nauczycieli akademickich.

Oni też byli kiedyś fuksami, usprawiedliwiają się, że tak jest od lat. Dlatego tak trudno wyeliminować falę w wojsku, bo któryś rocznik musiałby się wyłamać z "tradycji". Tak samo starsi studenci, którzy przeszli podobny rytuał - pamiętają, jak cierpieli, dlatego upokarzają innych. Każdy myśli: dlaczego im ma być lepiej? To zamknięty krąg, który trudno przerwać.

Władze szkoły twierdzą wręcz, że fuksówka ma same zalety: uczy pokory, dystansu do siebie, organizowania czasu.

Wychowawcy należą do tego samego kręgu ofiar, które stają się katami. Bo można komuś na zajęciach przydzielić rolę ofiary, ale trzeba zaznaczyć: nie jesteś naprawdę brzydki i głupi, masz tylko takiego zagrać. Wtedy jest szansa, że taka osoba będzie w stanie zdystansować się od granej roli. Jednak jeśli kogoś zmusza się, aby był ofiarą przez kilka tygodni, to można przypuszczać, że będzie to miało trwałe skutki psychologiczne: obniżenie poczucia własnej wartości, depresja. Powiedziałbym, że w tych szkołach sytuacja nie jest zdrowa.

Na zdjęciu: oficjalne otwarcie roku akademickiego w AT Warszawa - Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji