Artykuły

Nie używam słowa sukces

Ledwie jaki polski teatr, zespół, artysta wróci z występów za granicą albo i już podczas ich trwania - czytamy po wszystkich gazetach wielkie tytuły głoszące o ogromnych międzynarodowych sukcesach "na­szego" teatru, "naszego" zespołu, "naszego" ukochanego artysty. Zwery­fikować trudno, wierzyć miło. Jeśli się człowiek trochę powłóczy po świecie, to wie, jakie to nieraz by­wają te "nasze sukcesy", w jakim towarzystwie, przez kogo promowa­ne, niestety. I diabli biorą, bo po­dobne enuncjacje o "oszałamiają­cych sukcesach" "naszego" Iksa (na­zwisko znane redakcji) w remizie dla drobnych sklepikarzy odbierają ufność, ba - wręcz deprecjonują sukcesy i osiągnięcia autentyczne, rzeczywiście niepodważalne miejsce i rangę polskiej sztuki teatralnej na giełdzie światowej. Deprecjonują w odbiorze krajowym zasługi także tych teatrów i przedstawień, tej pol­skiej sztuki teatru, której w istocie słowo "sztuka", międzynarodowa estyma rzeczywiście ze wszech miar się należy.

Toteż nie używam słowa sukces. Odnotowuję jedynie trochę faktów.

Krakowski Stary Teatr zakończył właśnie pod egidą Pagartu najwięk­sze w naszej historii tournee, zarazem w ogóle największe dotąd tour­nee polskiego teatru po Ameryce Południowej. Grał "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego w reżyserii Andrze­ja Wajdy z Jerzy Radziwiłowiczem i Jerzym Stuhrem w rolach prowadzących. Sześć tygodni występów w Wenezueli, Kolumbii, Argentynie i Urugwaju, trzydzieści spektakli. Udział w VII Festival Internacional de Teatro, Caracas '88 - wznowionym po kilku latach przerwy, naj­większym i najbardziej prestiżowym festiwalu kontynentu; udział w Festival Iberoamericano de Teatro, Bogota '88 - zorganizowanej w czterystupięćdziesięciolecie stolicy Kolumbii panoramie dokonań teat­rów z dwudziestu paru krajów kilku kontynentów; udział w Muestra Interniacional de Teatro, Montevideo '88 - festiwal, który podczas kil­kuletniej nieobecności Caracas na światowej scenie festiwalowej, pa­sował stolicę Urugwaju na jedną z centralnych scen międzynarodowych konfrontacji teatralnych w Ameryce Łacińskiej; trzytygodniowe występy w Buenos Aires pod pat­ronatem znanego Teatro Municipal General Sam Martin; w stolicy Ar­gentyny, bezdyskusyjnie kluczowym centrum, teatralnej metropolii kon­tynentu.

We wszystkich tych krajach i miastach bilety na przedstawienia Starego Teatru wykupione były do ostatniego miejsca. Na wszystkich tych festiwalach powszechna opinia uznawała Wajdowską "Zbrodnię i karę" za absolutny "top", artystycz­ny punkt odniesienia międzynarodo­wej konfrontacji. W Caracas, już w trakcie festiwalu, musiano zorga­nizować dodatkowe przedstawienie, W Bogocie, już po oficjalnym za­kończeniu festiwalu ...dodano doń jeden dzień, aby "Zbrodnde i karę" na specjalnym spektaklu mogło obejrzeć teatralne środowisko mia­sta. W Montevideo nieoficjalnie... przedłużono festiwal o trzy dni, kie­dy okazało się, że związany kont­raktem w Argentynie Stary Teatr nie jest w stanie przyjechać do Urugwaju wcześniej. Nie od wczoraj znam wielkie międzynarodowe festi­wale i to wiem na pewno: takie sy­tuacje są po prostu niebywałe.

W Bogocie, w Buenos Aires sze­roka oprawa "Zbrodni i kaiy", w kinach retrospektywne przeglądy filmów Wajdy, w środowisku polo­nijnym aktor Starego Teatru, Ka­zimierz Borowiec, występuje z dwo­ma monodramami, wystawa polskie­go plakatu teatralnego.

We wszystkich największych gazetach argentyńskich recenzje z pol­skiego przedstawienia. Wszystkie w tej samej tonacji. Oto niektóre ty­tuły z prasy argentyńskiej, która w poprzednich latach - wedle świa­dectwa polskiego ambasadora Jana Janiszewskiego - bynajmniej nie bywała tak jednomyślna w tonie ocen innych polskich teatrów: "Wielki teatr światowy", "Wielka kreacja Dostojewskiego przez zespół Wajdy", "Dostojewski i wspaniałość Wajdy", "Dwóch aktorów monumen­talnych przewodzi polskiemu zespo­łowi w "Zbrodni i karze" "Dwóch genialnych intepretatorów w teat­ralnej "Zbrodni i karze", "Polski monument teatralny. Wielki geniusz Dostajewskiego odtworzony przez inny geniusz - Wajdy". Ten ostatni to tytuł recenzja w "El Cronico Comercial", pióra Cesara Magrini, naj­większego autorytetu w argentyń­skiej krytyce teatralnej, znawcy o renomie międzynarodowej.

Magrini wymienia znane mu z filmografii Wajdy cechy i motywy twórczości artysty - "bohaterstwo, cierpienia, opieka, deklikatmość, wolność świadomości, w obronie której artysta zawsze występował"... "Umierałem z chęci zobaczenia Wajdy jako reżysera teatralnego - pisze Magrini - Inscenizacja jest olśniewająca. Taniec tragiczny pośród przenikalnych zrujnowanych ścian scenografii Krystyny Zachwatowicz. Raskolnikow Jerzego Radziwiłowicza to "nieskończone bogactwo ekspresji". Jerzy Stuhr - "aktor najwięk­szego kalibru w ramach wyraźnego stylu realistycznego, potwornie groź­ny i jednocześnie sympatyczny". Bernadeta Machała-Krzemińska ja­ko Sonia "świetnie oddaje ideę cier­pienia niewinnego, posiada słodycz i emocjonalizm". "Wyśmienity jest Razumichin Krzysztofa Globisza i inni- jeżeli chodzi o poziom - bez żadnego wyjątku. Nie mogę nie wspomnieć niemej siły, która emanuje z tragicznej twarzy Kazimierza Borowca". Magrini konkluduje: "W tym zespole każdy gest, grymas, ruch, są najwyższą lekcją sztuki ak­torskiej, interpretacji przesyconej spontanicznością. Dzięki aktorom i Wajdzie, dzięki sztuce teatru, barie­ry językowe zniknęły. Jeżeli to wszystko dociera do widza, który nie rozumie ani słowa po polsku, za­wdzięcza on to czystej genialności reżysera, który przekracza każdą przeszkodę. Polska "Zbrodnia i kara" jest przeżyciem wyjątkowym, i to nie tylko teatralnym, ale przede wszystkim artystycznym i humani­stycznym".

W "La Prensa", "La Nacion", "Clarin" oceny podobne: "Wydarze­nie artystyczne w wielu aspektach", "perfekcjonizm", "bezbłędna reżyse­ria i trzy zachwycające (formidable!) interpretacje aktorskie", "niewyba­czalnym błędem jest nie zobaczyć tego przedstawienia".

By nie wyglądało to na stronni­czość, powstrzymuję się od własnych ocen. Przeto jeszcze tylko trochę cytat-w, opinii czołówki krytyki ar­gentyńskiej. "Bez naruszania sensu powieści - sama esencja zagadnienia", "Gra konfliktów, która prze­wija się w całej twórczości filmowej Wajdy. Teatr to dla Wajdy wielka konfrontacja idei i ludzkiego charakteru, aby w tej walce zbliżyć się trochę do prawdy". "Wydobyta cała aktualność zagadnienia Dostojewskiego. Bezbłędna adaptacja, pełna rygoru, a przecież jasno oddająca węzłową ideę. Pogłębiona świado­mość uniwersalizmu Dostojewskiego i znajomość genezy zbrodni politycz­nej". "Scenografia Krystyny Zachwatowicz reformuje tradycyjną scenę. Realizm i metaforyczność za­kurzonych okiennych szyb". "Świat­ło Edwarda Kłosińskiego umożliwia unikanie bohaterów lub wydobywa ich obecność; filmowe elementy na­rracji", "Radziwiłowicz gra w sposób mistrzowski. To samo Stuhr, wręcz brawurowy, w stopniu rzadko spo­tykanym we współczesnym teatrze, z równocześnie precyzyjnie wystu­diowaną naturalnością". "Jerzy Stuhr jest olśniewający". "W niedu­żej w tym przedstawieniu roli Soni Bernadeta Machała-Krzemińska gra w sposób na tyle elokwentny (wyrazisty), by zarysować pełną po­stać". Radziwiłowicz wszczepia w swego bohatera całe wewnętrzne rozchwianie Raskolnikowa w wiel­kiej konfrontacji z siłą interpretacji Stuhra. Jego Porfiry posiada osobo­wość pasjonującą i chybotliwą ni­czym Raskolnikow. Sonia - to rów­nowaga wewnętrzna". "Gra całego zespołu jest dla nas wielką lekcją aktorstwa". "Zespół aktorów ideal­nych, w którym nie ma małych ról. Każda scena, każdy gest grany jest z precyzją partii szachowej. Każdy został głęboko przeanalizowany, wielki rezultat długiego procesu badawczego".

Nie używam słowa sukces - chyba zbyteczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji