Artykuły

Chowa się za swoje role

- Nie ulega modom. Nie gra w telewizyjnych serialach. Nie pcha się na afisz - o ZBIGNIEWIE ZAPASIEWICZU pisze Krzysztof Kucharski.

"Talentu nie mam

Jeśli tak o sobie powiedział Zbigniew Zapasiewicz [na zdjęciu], to znaczy, że porządek świata szlag trafił. Ale Wielki Aktor uzasadnia owo stwierdzenie z właściwą sobie logiką i przewrotnością.

Uważa, że talent to jest coś, co się ma bez uczenia. Dlatego, jego zdaniem, można mówić, że talent miał Mozart, bo już jako paroletni brzdąc siadał przy fortepianie i grał - nie ucząc się wcześniej - zasłyszane lub improwizowane na poczekaniu melodie.

- Ja wszystkiego musiałem się starannie nauczyć - mówi aktor. - Krok po kroku. Czasami z olbrzymim, niewyobrażalnym wysiłkiem. A to znaczy, że talentu nie mam...

Jest w tym gładko przeprowadzonym dowodzie tylko doza kokieterii, a może skromność, czy też nadzwyczajny racjonalizm?

Znany, a anonimowy

Zacznijmy od tego, że Zapasiewicz nie pasuje do dzisiejszych czasów. Bardzo nie pasuje. Nie ulega modom. Nie gra w telewizyjnych serialach. Nie pcha się na afisz. Nie ma go na reklamowych billboardach. Chowa się za swoje role. Najczęściej teatralne. Nie udziela setek wywiadów, a gdy już to się stanie, rozmawia tylko o sprawach związanych z uprawianym zawodem. Unika publicznego wyrażania opinii o innych. Nie jest bohaterem plotek ani ozdobą licznych bankietów. Ostatnio jego nazwisko pojawia się w prasie tylko w związku z jakąś dużą rolą filmową - to jest raz na trzy, cztery lata. O teatralnych rolach piszą tylko specjalistyczne periodyki, bo obowiązuje mniemanie, że teatr jest domeną wybranych. Jego siedemdziesiąte urodziny, które obchodził 13 września, prasa odnotowała niewielkimi notkami, a przecież jest jednym z największych polskich artystów.

A kto to taki?

Namówiłem zaprzyjaźnioną nauczycielkę, by spytała swoich uczniów, z czym kojarzy im się nazwisko Zapasiewicz. Przeważały dwie odpowiedzi, że to jakiś sportowiec albo naukowiec. Gdy się dowiedzieli, że to aktor, spytali, w jakim gra serialu. Bo ci, którzy w serialach nie grają, z pewnością aktorami nie są. Logiczne. To jest dowód, że wartościowe filmy i sztuki teatralne powinny być pokazywane jak najbardziej po północy. Gdy skończą się wszystkie seriale.

Zapas, jak go nazywa całe prawie środowisko, ma jednak na dowód swojego aktorskiego kunsztu najlepsze papiery. Przemawia też za nim sztafeta pokoleń. Jest siostrzeńcem aktora Jana Kreczmara i reżysera teatralnego Jerzego Kreczmara. Był uczniem Aleksandra Zelwerowicza, dziś patrona warszawskiej Akademii Teatralnej. Był potem asystentem swojego wuja Jana, profesora, i praktykował u prof . Aleksandra Bardiniego. Teraz sam jest profesorem tej artystycznej uczelni.

W grudniu ubiegłego roku ukazała się, bez wielkiej pompy i reklamy, książka Zapasowe maski, której pierwotny tytuł brzmiał Zapasiewicz od A do Z. To luźne zapiski, anegdoty, wspomnienia, wywiad rzeka z zarysem biografii. A kronikarze zapisali, że debiutował po kolei: na scenie Teatru Młodej Warszawy rolą Ewarysta Galois w Ostatniej nocy dokładnie 10 października 1956 roku, na ekranie telewizyjnym rolą Martina w Cichej nocy w roku 1960, a na dużym ekranie rolą młodego księdza w Wianie w roku 1963.

Aktor jak wojownik

Aktorstwo Zapasiewicza świetnie ujmuje zdanie Petera Brooka, wybitnego angielskiego twórcy, reżysera: - problem prawdziwie aktorski, to problem samuraja; w każdej chwili być wyćwiczonym, gotowym do odparowania ciosu, ale jednocześnie pozostać luźnym i prostym.

Dlatego może dla polskiego intelektualisty, czytającego literackie rarytasy, nurzającego się niepotrzebnie w poetyckich strofach, na przykład, bohater Zbigniewa Herberta Pan Cogito ma twarz Zbigniewa Zapasiewicza.

A Pan Cogito - Pan Myśl, to jedna z największych fascynacji warszawskiego aktora, który uważa, że jeśli ktoś wybrał się na spacer z bohaterem poematu Zbigniewa Herberta, będzie tak spacerował zawsze. Z Panem Cogito nie tylko zmierzył się w radiu, by w roku 1981 zagrać go w telewizji i po dziesięciu latach znów wrócić z bohaterem Herberta na szklany ekran, wciąż jeździ z nim po całej Polsce i do teatralnych sal ściągają tłumy. Tak się dzieje, choć aktor swojej twarzy użyczył wielu historycznym postaciom. Grał przecież Napoleona Bonaparte, Goethe'go, króla Jana Kazimierza, Jana Kochanowskiego, księcia Konstantego, Paganiniego, Piłata, Józefa Piłsudskiego, Aleksandra Puszkina, a nawet Józefa Wissarionowicza Stalina.

Ciągle na szczycie

W którym momencie Zapasiewicz wszedł na sam szczyt aktorskiej sztuki? W teatrze trudno to precyzyjnie ustalić. Stworzył setki znakomitych ról. Gdyby kierować się nagrodami, to mount everestami byty role: Laurentego w Na czworakach Różewicza, Pijaka w Ślubie Gombrowicza i Rzeźnika w Rzeźni Mrożka w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Potem już z tego szczytu nigdy nie schodził.

W filmie krytycy za pierwszy szczyt uznali rolę docenta Szelestowskiego w Barwach ochronnych Krzysztofa Zanussiego, przypisując tej postaci cechy współczesnego Mefista. Drugą była rola dziennikarza Michałowskiego w Bez znieczulenia Andrzeja Wajdy, trzecią rola doktora Lewena w Matce Królów Janusza Zaorskiego. Największa ze wszysdtich, jak na razie, okazuje się rola doktora Berga w Życiu jako śmiertelnej chorobie przenoszonej drogą płciową sprzed czterech lat, za którą Zapasiewicz zebrał najwięcej nagród.

Życie i scena

- Mój wuj Kreczmar mawiał, że życie jest zjawiskiem bardzo serio - powtarza aktor w wywiadach - więc można je traktować z dystansem, natomiast teatr to z założenia instytucja nie serio, więc trzeba go traktować potwornie poważnie. Ponieważ jest z założenia grą, to znaczy, że trzeba go traktować z przesadną odpowiedzialnością - co nie znaczy, że bez poczucia humoru. Ale odpowiedzialnie.

Od debiutu scenicznego, pierwszych ról w Teatrze Telewizji i filmie, Zapasiewicz niewiele się zmienił. Już wtedy w wywiadach twierdził, że w pracy nad rolą egoistycznie fascynuje go tropienie i szukanie sposobów na znalezienie własnej prawdy. Dlatego nie interesują go reklamy i paplanie o tym, ile ma żoni co jadł na kolację, bo oczami wyobraźni widzi widza trącającego swoją połowicę ze słowami: - Patrz, on je kanapki z łososiem i zupę rakową, pewnie dlatego tak utył. Woli, żeby widz skupił się na postaci, którą gra na scenie, bo znacznej części swojego prywatnego życia wyrzekł się dla teatru. Jacek Woszczerowicz, jego profesor, tę sytuację definiował kategorycznie: - Jeśli nie ma mnie w teatrze, to znaczy, że umarłem.

Zbigniew Zapasiewicz

Urodził się 70 lat temu w Warszawie. Znakomity aktor teatralny, wychowany w duchu największych osiągnięć szkoły Aleksandra Zelwerowicza, zadebiutował w pamiętnym roku 1956. Współpracował z najwybitniejszymi polskimi reżyserami, wiele jego ról przeszło do historii polskiego teatru, a także filmu. Występował na deskach kilku warszawskich teatrów. Był dyrektorem Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy. Od roku 1959 do dziś prowadzi zajęcia ze studentami warszawskiej Akademii Teatralnej. Dwa lata temu odsłonił swoją pamiątkową gwiazdę w Alei Gwiazd w Łodzi na ul. Piotrkowskiej. Jest kawalerem Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji